„Odzyskamy nasze życie!” – do polityków: technokratów, przemądrzałych ekonomistów i bezdusznych urzędników miasta Poznania.
Mija już 112 lat, kiedy po raz pierwszy wyszłyśmy na ulicę w dniu 8 marca. To święto nie zaczęło się od tego, że jakiś szarmancki dżentelmen postanowił docenić kobiecy powab, wręczając swojej żonie bukiet kwiatów. To święto ma swoje korzenie w walkach toczonych przez nasze praprababcie na całym świecie o prawa pracownicze, prawa ekonomiczne, polityczne i o zmiany społeczne.
Mija już 112 lat, kiedy próbujemy uchronić naszą podmiotowość i godność, wydartą fabrykantom i cynicznym politykom, którzy najchętniej traktowaliby nas jako zasoby ludzkie albo tanią siłę roboczą.
W rzeczy samej zdajemy sobie sprawę, że jako kobiety, szczególnie niezamożne, jesteśmy postrzegane jako narzędzie do zaspokajania tego żarłocznego monstrum, zwanego państwem kapitalistycznym. Stawia się przed nami wielkie zadania, a właściwie po prostu się nami zarządza.
Chcecie zarządzać naszą rozrodczością. Bijecie na alarm, że rodzimy za mało i za wolno, kiedy krzywa niżu demograficznego spada na łeb, na szyję. Przecież o to chodzi, żebyśmy wydawały na świat jak najwięcej potomstwa – przyszłe armie sumiennych podatników i zdyscyplinowanych pracowników, bo przecież nie ludzi jako takich. Tworzycie prawa, które uniemożliwiają nam decydować, czy i ile chcemy mieć dzieci. Organizujecie mądre konferencje, panele i dyskusje, gdzie demografowie głowią się, jak sprawić, aby kobiety chciały więcej rodzić. Chciałoby się rzecz – powodzenia w utrzymaniu wesołej rodzinki za 1500 zł miesięcznego wynagrodzenia.
Oczekujecie i zlecacie nam opiekowanie się dziećmi, młodzieżą, osobami chorymi bądź niesprawnymi osobami starszymi – za darmo w gospodarstwach domowych bądź półdarmo. Bo przecież „mamy naturalny instynkt opiekuńczy”, a „uśmiech dziecka zrekompensuje wszystko”. Nawet, jeśli trzeba potem przeżyć za 1500 zł pensji opiekunki w żłobku czy pielęgniarki.
Już nie chcecie, żebyśmy tylko „siedziały w domu”, czyli spędzały średnio ponad 20 godzin tygodniowo na pranie, prasowanie, gotowanie, przewijanie etc... Potrzebujecie nas także jako pracownic – zmotywowanych, elastycznych jak człowiek guma. Jesteśmy kapitałem ludzkim bądź zasobem, bo przecież państwo musi wykazać się wzrostem wskaźników ekonomicznych, bo przecież nie stać państwa na utrzymanie „darmozjadów”, nawet jeśli wychowują uroczą gromadę malców. Nieważne za ile i jak ciężko pracujemy, nieważne jak długo i na ile etatów, aby móc zarobić parę groszy, nieważne, że otrzymujemy za to tak niskie uposażenie, że nie stać nas na opłacenie czynszu, kupno biletu miesięcznego czy opłacenie przedszkola dla dziecka.
I na wszystko macie tę swoją nowomowę, która ma sprawić, że nie będziemy rozumieć o co chodzi – zawsze znajdzie się jakaś restrukturyzacja, jakiś deficyt wydatków publicznych, obniżony rating itd. Zawsze znajdzie się jakiś pryncypialny powód, obiektywna przyczyna i racjonalna przesłanka, którą jednak nigdy nie jesteśmy my – kobiety, żyjące w niedostatku poza sferą biznesu i władzy.
Chciałoby się powiedzieć „Oddajcie nam nasze życie”. Ale to jest już oczywiste, że wy nam nic nie oddacie. My sobie to po prostu same weźmiemy!
Grupa „Kobiety z Inicjatywą” przy Ogólnopolskim Związku Zawodowym Inicjatywa Pracownicza