![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
||
![]() Jesteś tu:
Start » Piotr
Kropotkin » .... |
||
Piotr
Kropotkin Rozdział
5. ROZKWIT RZEMIOSŁA I SZTUKI W MIASTACH ŚREDNIOWIECZA Gdy sięgamy do dokumentów, dających możność ustalić wysokość płac zarobkowych w stosunku do cen artykułów spożywczych (T. Rodgers uczynił to dla Anglii, wielu niemieckich pisarzy - dla Niemiec), to staje się jasnym, że praca rzemieślnika lub nawet zwykłego robotnika dziennego była opłacana znacznie lepiej, niż obecnie praca najbardziej wykwalifikowanego robotnika. Księgi rachunkowe uniwersytetu oksfordzkiego i niektórych majątków w Anglii, jak też paru miast niemieckich i szwajcarskich wyraźnie to wykazują. Z drugiej strony zwróćcie uwagę na artystyczne wykończenie prac, na ilość ozdób, którymi rzemieślnik ówczesny zdobił nie tylko rzeczywiste dzieła sztuki, jak na przykład ratusz lub kościół, lecz nawet najzwyklejsze sprzęty domowe, jakąś kratę, lichtarz, czaszę lub garnek - a od razu zrozumiecie, że nie znał on ani pośpiechu ani przepracowania naszych czasów; mógł wykuwać, lepić, tkać, wyszywać, nie spiesząc się, na co obecnie może sobie pozwolić niewielu tylko robotników-artystów. Jeśli spojrzymy na pracę wykonywaną przez robotników bezpłatnie dla zdobienia kościołów i gmachów publicznych, należących do parafii, cechów lub całego miasta, jak też na ich dary dla tych gmachów - czy to będą dzieła sztuki, jak freski, rzeźby, wyroby z kutego żelaza, z żelaza lanego, ze srebra - czy też zwykła robota stolarska lub murarska, to będziemy uderzeni stopniem dobrobytu, w jakim żyły miasta ówczesne. Spostrzeżemy też we wszystkich ówczesnych wytworach, odbicie ducha wynalazczości i poszukiwania nowego, ducha wolności, przenikającego ich prace, poczucie braterskiej solidarności, która rozwijała się w cechach, łączących ludzi nie tylko dla praktycznych potrzeb rzemiosła, lecz w imię braterstwa i wspólnoty. Prawa cechu nakazywały na przykład, aby dwóch "braci" było zawsze obecnych przy łożu chorego "brata" - co w owe czasy dżumy i masowych epidemii wymagało niemałego poświęcenia; w razie śmierci brata lub siostry, gildia brała na siebie wszelkie starania i koszty związane z pogrzebem, za swój obowiązek uważała uczestniczenie w pogrzebie oraz roztoczenie opieki nad wdową i dziećmi. Ani rozpaczliwej nędzy, ani depresji, ani niepewności jutra, ciążącej nad większością mieszkańców miast współczesnych, nie znały zupełnie te "oazy, powstałe w wieku dwunastym w lasach feudalnych". Pod ochroną wolności wykwitłej na gruncie dobrowolnego porozumienia i swobodnej inicjatywy, w miastach tych narodziła się i rozwinęła nowa cywilizacja, z taką szybkością, że nic podobnego nie zna historia ani przedtem ani później. Cały przemysł współczesny wywodzi się z tych miast. W przeciągu trzech stuleci rzemiosła i sztuka doszły do takiego stopnia rozwoju, że wiek nasz przewyższył je chyba tylko w szybkości produkcji, z rzadka - w jakości, a prawie nigdy pod względem artystycznym. Czyż, nie bacząc na wszystkie nasze wysiłki ożywienia sztuki, możemy dorównać piękności malarstwa Rafaela; sile i śmiałości Michała Anioła; nauce i sztuce Leonarda da Vinci; poezji i stylowi Dantego albo w architekturze twórcom katedr w Lyonie, Reims, Kolonii, których "budowniczymi", jak mówi Victor Hugo, "był sam lud". Gdzież znajdziemy takie skarby piękna, jak we Florencji, w Wenecji, jak ratusze w Bremie i Pradze, jak wieże Norymbergii i Pizy itd. do nieskończoności? Wszystkie te pomniki sztuki - to dzieła owego okresu miast wolnych. Jeśli chcecie zmierzyć jednym rzutem oka to, co wniosła nowego ta cywilizacja, porównajcie kopułę katedry Św. Marka w Wenecji z nieudolnie wykonanymi sklepieniami normandzkimi; obrazy Rafaela z naiwnymi wyszyciami i dywanami; norymberskie matematyczne i fizyczne instrumenty z przyrządem ze spadającym piaskiem dla mierzenia czasu poprzednich stuleci; dźwięczny język Dantego z barbarzyńską łaciną wieku dziesiątego. Dwie te epoki dzieli cały nowy świat. Za wyjątkiem jednej jeszcze epoki - epoki, pełnej sławy również miast wolnych starożytnej Grecji - ludzkość nigdy nie kroczyła tak szybko naprzód, jak w przeciągu tego okresu. Nigdy jeszcze człowiek nie przeżywał w przeciągu dwóch, trzech stuleci takich zmian; nigdy jeszcze nie udało mu się rozwinąć w tym stopniu swojej przewagi nad siłami przyrody. Może pomyślicie o naszej cywilizacji współczesnej, której zdobyczami tak się chlubimy? Lecz ona we wszystkich swych przejawach jest tylko dzieckiem tej cywilizacji, która powstała wśród wolnych miast średniowiecza. Wszystkie wielkie wynalazki, które stworzyły naukę współczesną, jak kompas, zegar, warsztat drukarski, odkrycia nowych części świata, wynalazek prochu, poznanie prawa ciężkości i prawa ciśnienia atmosferycznego, które doprowadziły do maszyny parowej, zasady chemii, metoda naukowa, stworzona przez Rodgersa Bacona i stosowana w uniwersytetach włoskich, - czym jest to wszystko, jeśli nie spuścizną po wolnych miastach i tej cywilizacji, która w nich się rozwinęła pod ochroną wolności gminnych? Znaczenie
walk wewnętrznych w wolnych miastach. Nie, bynajmniej o tym nie zapominam. Lecz zgodnie z dwoma historykami Włoch średniowiecznych, Leo i Botta, a także z Sismondim, Ferrarim i wieloma innymi, upatruję właśnie w tych zmaganiach różnych grup społecznych gwarancję dla wolnego życia tych miast. Widzę, jak po każdym takim starciu miasto robiło nowy krok naprzód. Wymienieni dwaj historycy kończą swój szczegółowy opis tych krwawych starć ulicznych, w średniowiecznych miastach włoskich oraz dokonującego się jednocześnie olbrzymiego postępu (zabezpieczenie dobrobytu dla wszystkich mieszkańców, odrodzenie nowej cywilizacji), następującą bardzo słuszną myślą, którą zapamiętać winien każdy rewolucjonista naszych czasów: "Wspólnota wówczas dopiero przedstawia całość moralną i pełny rozwój, gdy, podobnie jak rozum ludzki, dopuszcza w swym środowisku do powstawania starć i przeciwieństw". Tak, starcia, ale rozstrzygane swobodnie, bez udziału jakiejś siły zewnętrznej, bez mieszania się państwa, przechylającego szalę na korzyść jednej z sił walczących swym olbrzymim ciężarem. Podobnie jak ci dwaj pisarze, mniemam, że "nawiązywanie pokoju przynosi częstokroć więcej szkody, niż pożytku, gdyż w ten sposób przeciwności są gwałtem związywane ze sobą dla ustalenia jednolitego ładu; poszczególne jednostki i małe organizmy składa się w ofierze olbrzymiemu, pożerającemu je cielsku - bezbarwnemu i bez życia". Z tych też powodów wolne miasta, dopóki nie dążyły do przekształcenia się w państwa i rozszerzenia swego panowania nad wioskami i osiedlami, tj. do utworzenia olbrzymiego bezbarwnego i martwego cielska - rosły i wychodziły z tych starć wewnętrznych odmłodzone i silne. Kwitły one, chociaż na ulicach słychać było szczęk oręża, gdy tymczasem w dwieście lat później, ta sama cywilizacja upadła w zawierusze wojen, które prowadziły pomiędzy sobą państwa. Chodzi o to, że w wolnych miastach walczono o zdobycie i zachowanie wolności, o zasadę federacji, o prawo wolności związków i wspólnego działania; gdy tymczasem państwa prowadziły wojny o zniesienie wolności osobistej, o zniszczenie wolności porozumienia, o zjednoczenie wszystkich poddanych w niewoli powszechnej, narzuconej przez króla, sędziego i księdza, tj. przez państwo. Na tym polega cała różnica. Są walki, są starcia, które zabijają i są takie, które posuwają ludzkość naprzód.
Pojęcia wstępne | Ustrój plemion pierwotnych | Wspólnota wiejska | Gmina miejska | Rozkwit rzemiosła i sztuki w miastach średniowiecza | Walki państwa z miastami | Opór przeciw zakusom zaborczym państwa | Losy gmin wiejskich | Pogrom miast i jego skutki | Wywody |
||
| ||
[strona
główna]
[biografia] [pisma]
[opracowania] [ikonografia]
[bibliografia] [odnośniki]
[redakcja] |