Przez Europę przetacza się panika związana z „przemocą w mieście” i „młodocianą przestępczością”, które zagrażają jakoby spójności nowoczesnych społeczeństw i domagają się odpowiedzi w postaci surowej polityki karnej. Polityczna aranżacja zagadnienia „bezpieczeństwa” – odtąd zredukowanego li tylko do kryminalnego kontekstu – sprowadza „przestępstwo” do „ulicznej przemocy”, czyli w ostatecznym rachunku do wstydliwych ekscesów klas ludowych. Takie postawienie kwestii pozwala państwu na demonstracje siły także w sytuacji całkowitej bezradności w dziedzinie społeczno-ekonomicznej (1). Wyniesienie na ołtarze prawa do bezpieczeństwa przesłania degradację prawa do pracy, zapisanego co prawda w konstytucji, ale martwego w obliczu utrzymywania się masowego bezrobocia oraz wzrastającej liczby osób zmuszonych do pracy za grosze. A przecież te zjawiska w zasadniczy sposób ograniczają poczucie życiowego bezpieczeństwa milionów ludzi!