W ostatnich latach Polskę oponował istny szał rozbudowy, modernizacji czy budowy nowych obiektów sportowych. Impulsem i uzasadnieniem dla tego typu wydatków było nadejście krótkiego okresu lepszej koniunktury gospodarczej, jaki obserwowaliśmy szczególnie w latach 2006-2008, na który to czas dodatkowo nałożyło się przyznanie Polsce i Ukrainie organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku. Ogłoszenie tego faktu w połowie 2007 roku wywołało entuzjazm. Wyrokowano, że organizacja mistrzostw okaże się dla Polski „skokiem cywilizacyjnym”. Wymieniano cały szereg inwestycji o różnych charakterze, które – sugerowano – możliwe stają się tylko i wyłącznie dzięki Euro 2012. W 2007 roku głos rozsądku (mistrzostwa nie zwiększą PKB, nie przyspieszą inwestycji infrastrukturalnych, nie przysporzą znacząco więcej miejsc pracy, nie zaprocentują w wyjątkowy sposób jako promocja Polski w Europie itd.) należał do mniejszości i nie był brany pod uwagę1.