W cieniu tragedii doszło do najazdu wojsk amerykańskich na Haiti. W ramach eksportu neoliberalnej rewolucji. Waszyngton utrudniał pomoc międzynarodową, "ustawiając" listę szlachetnych ofiarodawców. Media przemilczały wsparcie krajów źle widzianych przez USA.W środę 20 stycznia wyspę Haiti nawiedził kolejny wstrząs sejsmiczny o sile 6.1 w skali Richtera. To już 70. i najmocniejsze tąpniecie od katastrofy 12 stycznia, gdy ziemia zatrzęsła się z siłą 7.1 w skali Richtera, a świat Haitańczyków zawalił się. Żołnierze amerykańscy dopilnują, by powstał nowy – szyty na miarę oczekiwań Waszyngtonu, nie mieszkańców wyspy.Już w kilka godzin po katastrofie rozpoczął się amerykański desant. Cztery helikoptery wylądowały w ogrodach pałacu prezydenckiego i blisko setka żołnierzy opanowała centrum władzy na wyspie. Druga grupa kontroluje lotnisko. Zawaliła się wieża kontrolna, więc o tym który samolot ląduje, decydowali Amerykanie. Dawano priorytet siłom powietrznym USA. Więcej niż 8 maszynom z pomocą humanitarną odmówiono zgody na lądowanie.