Na pikiecie przypominano, że uniwersytet jako ważna instytucja publiczna i jako jeden z największych pracodawców w Poznaniu powinien dawać przykład tego, jak mają wyglądać relacje zatrudnienia. To tego typu placówki wyznaczają standardy stosunków pracy. Tymczasem UAM korzysta z niejasnych i uderzających w pracowników praktyk firm podwykonawczych. Decydenci doskonale zdają sobie sprawę, że największe oszczędności uzyskuje się nie na cięciu kosztów środków czystości, ale pracy, poprzez wprowadzenie np. śmieciowych umów. Zauważano, że personel sprzątający powinien mieć umowę o pracę – wykonuje swoją pracę w wyznaczonym miejscu i czasie, pod kontrolą przełożonych, co wypełnia kodeksową definicję stosunku pracy. Skandowano: „Dość łamania praw pracowniczych”, „UAM wyzyskuje” oraz „Stop umowom śmieciowym”.
W imieniu pracowników naukowych, który podpisali „List otwarty w sprawie warunków zatrudniania przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu” wypowiedział się doktorant socjologii, zwracając również uwagę na trudną sytuację doktorantów oraz innych akademików, którzy również coraz częściej nie mają stałej umowy o pracę. Sygnatariusze listu piszą: „(...) z całą stanowczością sprzeciwiamy się dopuszczaniu przez Uniwersytet możliwości umywania rąk w sytuacji, gdy szkodę – częściowo za jego własną sprawą – ponoszą członkinie jego wspólnoty. Uważamy, że uniwersytet ma etyczny (nie prawny – z tym się wszak potrafił łatwo uporać) obowiązek zadośćuczynienia za poniżenie zatrudnianych na jego zlecenie pracownic, jak również realnego wsparcia ich działań związanych z odzyskiwaniem niewypłaconych wynagrodzeń i zapewnienia im bezpłatnej pomocy prawnej. Domagamy się także włączenia do warunków ewentualnych przyszłych przetargów obowiązku zatrudniania przez firmy zewnętrzne pracowników na umowy o pracę. Uniwersytet nie może, z jednej strony, wyrażać ustami swego kanclerza oburzenia na istniejący stan prawny, a z drugiej, próbować czerpać z niego zysków. Wprowadzanie dobrych, prospołecznych praktyk powinien rozpocząć od siebie. Potem zaś, zgodnie ze swoją historyczną rolą, dawać przykład innym”.
Odczytano również list solidarnościowy od pracowników i pracownic Galerii Miejskiej „Arsenał”, w którym piszą: „Komisja Zakładowa OZZ Inicjatywa Pracownicza przy Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu wyraża solidarność z pracownicami sprzątającymi pomieszczenia Wydziału Nauk Społecznych UAM w Poznaniu od 1 grudnia 2013 roku. (…) Uważamy, że tak znacząca, również na rynku pracy, instytucja publiczna, jaką jest Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, powinna wziąć odpowiedzialność za niesprawiedliwą sytuację, jaka dotknęła pracowników wykonujących swoje obowiązki na terenie uczelni. Apelujemy do władz Uniwersytetu o pomoc w odzyskaniu przez poszkodowanych zaległych wynagrodzeń oraz wprowadzanie w życie przy kolejnych przedsięwzięciach dobrych praktyk w obszarze relacji pracowniczych i warunków pracy”.
Rektor UAM Bronisław Marciniak obiecał sprzątaczkom 26 lutego 2014 r., że załatwi sprawę „po uniwersytecku”. Oznaczało to jednak tylko to, że do tej pory kanclerz UAM, Stanisław Wachowiak, wyraził na piśmie oburzenie praktykami firmy FMD Działowski, jednak nie uznał sprzątaczek za pracowników UAM i zostawił je same stwierdzając, że „roszczenia podwykonawców podlegają rozpoznaniu przez właściwe sądy” (Czytaj oświadczenie kanclerza)
Apelowano do pracowników uniwersytetu, naukowych i technicznych, studentów oraz doktorantów o wsparcie personelu sprzątającego i wspólnego organizowania się przeciwko pogarszającym się warunkom pracy. Przypominano, że w wielu przypadkach pracownicy uczelni występowali przeciwko komercjalizacji np. placówek kultury (jak ostatnio Galerii Miejskiej Arsenał), co oczywiście łączyło się z obroną stabilnych i etatowych form zatrudnienia, na jakich pracuje wciąż większość wykładowców i innych pracowników UAM. I słusznie! Dziś jednak, kiedy problem dotyczy uniwersyteckich sprzątaczek, poza osobami które podpisały „List otwarty” głosów oburzenia na UAM jakoś nie słychać. W rozdawanej ulotce można było przeczytać: „Z jednej strony zatem mamy profesora, przeważnie mężczyznę, zatrudnionego na stałą umowę o pracę, zarabiającego 5700 zł miesięcznie, a z drugiej sprzątaczkę, prawie zawsze kobietę, zatrudnioną na „śmieciową umowę”, zarabiającą 800 zł miesięcznie. Różni ich wszystko: władza, zarobki, prestiż i płeć. Czy dlatego sądzicie, że problemy „Waszych” sprzątaczek mogą być ignorowane?!”.
Inicjatywa Pracownicza wspiera poszkodowane osoby prawnie i zapowiada dalsze protesty, aż władze UAM nie poczują się odpowiedzialne za zaistniałą sytuację.
Domagamy się:
(1) Wypłaty zaległych wynagrodzeń przez Uniwersytet, który może mieć z tego tytuły roszczenia do swoich podwykonawców;
(2) Zatrudnienia zwolnionych osób;
(3) Uwzględnienia w zapisach dotyczących przetargów wymogu zawarcia umowy o pracę, jak też mechanizmów gwarantujących, że podwykonawcy regularnie wypłacają wynagrodzenia pracownikom lub zaniechania outsourcingu;
(4) Publicznej dyskusji na temat warunków pracy na uniwersytecie, w tym praktyk zatrudniania personelu technicznego na umowach śmieciowych (np. umowach o dzieło i zlecenie).