„Bo jak się mocno czegoś chce”. Wywiad z Julią Popławską

„Bo jak się mocno czegoś chce”. Wywiad z Julią Popławską

  • rozbrat.org
  • czwartek, 11 lipiec 2013
Projekcje filmu Julii  „Bo jak się mocno czegoś chce”. były  punktem wyjścia dla wielu ciekawych dyskusji, między innymi na temat  elastycznych form zatrudnienia i substandardowych mieszkań (kontenery socjalne), przykładu ucisku, pogłębiających się nierówności w sferze pracy i mieszkalnictwa, szczególnie opresyjnych dla kobiet.  Film Julii Popławskiej znakomicie ukazuje wyżej wspomniane zależności – widzimy obraz, który prowokuje do dyskusji i zaznacza mocnym głosem problem kryzysu państwa opiekuńczego i wzrastającego ucisku kobiet.

Dlaczego wybrałaś ten temat, dlaczego była ważna dla Ciebie akurat ta historia?

Wychowałam się w Sulechowie, mieście, które liczy około 17 tys. mieszkańców. Oprócz supermarketu „Intermarche” i kulejącego Domu Kultury, nie było tam właściwie nic. Większość znajomych z gimnazjum obecnie przebywa na emigracji. Nieliczni poszli na studia. Gdy byłam w klasie licealnej, rodzice rówieśników albo przebywali za granicą i dosyłali im pieniądze na utrzymanie, albo wrócili do Polski po doświadczeniach pracy na emigracji. W klasie przyjaźniłam się z eurosierotami. Gdy skończyłam 18 lat wyjechałam na 3 miesiące do Francji jako fille au pair (opiekunka dzieci). Zupełnie nie radziłam sobie z samotnością, z tym że nie mogę odezwać się do nikogo po polsku. Po pewnym czasie poznałam Izę i Mariannę, które, tak jak ja, opiekowały się dziećmi. Do dziś dobrze je wspominam.

Zaobserwowałam tam polską patologię. Mężczyźni bez żon, z dala od domu, dostający świra. Kobiety pracujące jako niańki albo sprzątaczki (o lepszej pracy dla Polek w Paryżu nie słyszałam). Większość kobiet wyjechała do Paryża jako młode dziewczyny, z nadzieją, że po roku wrócą z odpowiednią ilością pieniędzy i pójdą na studia. Siedzą tam do dziś. Poznałam dwie dziewczyny, które po psychologii i pedagogice szorowały Francuzom kible, gdyż nie mogły znaleźć pracy w zawodzie. Widziałam ludzi, którzy przez pracę za granicą rozwiedli się i utracili kontakt z dziećmi. Myślę, że ten problem istniał we mnie od zawsze. Dwa miesiące temu do Szkocji wyjechała moja bliska koleżanka, jedna z nielicznych osób z którą zaznajomiłam się studiując historię sztuki. Jest mi strasznie smutno i bardzo za nią tęsknię. Mieszkała na sąsiedniej ulicy, a teraz jej nie ma. Myślę, że Rafał Jakubowicz słusznie zaobserwował, iż głównym powodem zrobienia dokumentu o emigrantkach, była moja obawa przed tym, iż kiedyś sama będę musiała wyjechać za pracą, jeśli po studiach nie znajdę jej w Polsce. Chyba chciałam dogłębnie poznać to, co może mnie w przyszłości czekać i w ten sposób się przygotować.

Skąd pochodzi główna bohaterka, z jakiego miasta? I co było motywem jej wyjazdu?

Główna bohaterka pochodzi z Zielonej Góry. Miała nadzieję, że wyjeżdża na rok, dlatego co miesiąc stawiała się w Urzędzie Pracy w którym była zarejestrowana jako bezrobotna. Przez 5 lat nie dostała ani propozycji pracy w swoim zawodzie ani żadnej innej propozycji. Wyjechała 18 lat temu, gdy najmłodsza córka miała 1,5 roku. Przed podjęciem pracy jako sprzątaczka w Berlinie, utraciła stanowisko w prywatnej firmie. Gdy zaczęła jeździć do pracy, jeździła z przeświadczeniem, iż zostanie tam nie dłużej niż rok. Poznała kobiety, które tak jak ona, opuszczały własne domy, aby za granicą sprzątać cudze mieszkania. Pytała je, ile już tak pracują? Gdy dowiadywała się, że dwa lata, była przekonana, że sama w życiu tak długo nie wytrzyma. Po kilku latach prześladowały ją obawy, że zostanie tam już na całe życie. Cały czas broniła się, żeby nie pracować poza domem dłużej niż trzy dni, bo nie chciała stracić kontaktu z dziećmi. Śmiać jej się chciało, gdy rozmawiała z kobietami, które praktycznie nie wracają do domu i są przekonane, że ich kontakt z dziećmi jest świetny. Ona zauważała, że relacje się zmieniają i pogarszają.

Przyjaciółka, która nagrała jej pracę, poradziła żeby ubrała się w gorsze ubrania. Powiedziała: „Nie możesz wyglądać lepiej od swojej przyszłej Pani.” Poprzednią dziewczynę, ubraną w sukienkę, ponoć odprawiła, mówiąc wprost: „wyglądasz jak dziwka”. Mimo wszystko zdecydowała się dalej tam pracować, gdyż widok pełnej lodówki, która przestała świecić pustkami, dawał zbyt dużo satysfakcji. Początkowo dom sprzątała z przyjaciółką, ale szefowa zabroniła im rozmawiać w języku polskim. Z czasem rozdzielała im pracę tak, by pracowały w oddzielnych pomieszczeniach, aby uniemożliwić rozmowy. Jej przyjaciółkę zwolniła za to, iż do pracy przyjeżdżała na kacu. Ona pracuje tam do dziś. I do dziś nazywa pracodawczynię „swoją panią”.

To, że tam została spowodowały długi. Początkowo pracowała w Berlinie tylko jeden dzień w tygodniu. Ale mąż był bezrobotny przez cały rok, przez co wpadł w alkoholizm. Z czasem potrzebowała więcej pracy. Zaczęła sprzątać kolejne mieszkanie. Przez rok nocowała w patologicznym lokum z polskimi alkoholikami we wschodniej części Berlina, na obrzeżach dzielnicy Ostbahnhof, przez co do pracy dojeżdżała 1,5 godziny. Później przeprowadziła się do innego mieszkania, które pełniło funkcję nieformalnej noclegowni. Można było przenocować jedną noc za 10 marek, w pokoju w którym spało 10 osób. Każdy spał na boku, możliwość poruszenia się była ograniczona, a na drugi dzień trzeba było wstać do pracy. Dzieci rosły i rosły też wydatki, z czasem zdecydowała się na trzeci dzień pracy za granicą.

Po 8 latach pracy na emigracji jej córka zaczęła chorować. Krótko potem zdecydowała się na rozwód. I tak opuściła, wraz z dziećmi, dom, który przez tyle lat utrzymywała. Nie mieli gdzie mieszkać. Dzięki pomocy rodziny wzięła kredyt. Odtąd, uwiązana kredytem, nie może pozwolić sobie na rzucenie pracy.

Czy wcześniej robiłaś jakieś filmy, czy ten był pierwszy?

Film „Bo jak się mocno czegoś chce...” to pierwszy film dokumentalny, jaki nakręciłam w pracowni Sztuka w Przestrzeni Społecznej prowadzonej przez dra Rafała Jakubowicza na UAP. Na pierwszym roku EA doświadczałam pracy z kamerą, podejmowałam próby krótkich filmów o własnych doświadczeniach, emocjach, o toksycznych relacjach i napięciach między ludźmi, o przestrzeni domostw w których przebywam. W tym roku, w VI pracowni Rzeźby prof. Marcina Berdyszaka, zrealizowałam krótką trójkanałową projekcję wideo na temat ubocznych skutków środków uzależniających. Podjęłam obserwację ruchu gałek ocznych schizofrenika, alkoholika i neurotyka.

Julia Popławska (ur. 1991). Studentka II roku Edukacji Artystycznej o specjalizacji Krytyka i Promocja Sztuki na UAP oraz I roku Historii Sztuki UAM.


Ludzie czytają....

Licytacja? Okupacja! Protest Rozbratu pod siedzibą komornika

06-09-2024 / Rozbrat zostaje!

Tuż przed 30-leciem Rozbratu, dowiedzieliśmy się, że inny ważny fragment skłotu jest przedmiotem licytacji komorniczej. Wzywamy do protestu podczas naszych...

KOMORNIKÓW POGONIMY, ROZBRAT RAZEM OBRONIMY! - relacja z demonstracji

17-09-2024 / Rozbrat zostaje!

W minioną sobotę 14 września, czyli drugiego dnia obchodzonych przez Rozbrat okrągłych 30 urodzin ponownie spotkaliśmy się by protestować na...

Lokatorzy to nie towar - relacja z pikiety mieszkańców…

17-10-2024 / Poznań

W miniony wtorek wspieraliśmy mieszkańców Osiedla Maltańskiego w ich proteście na Placu Kolegiackim. Osiedle Maltańskie nie pozwala o sobie zapomnieć...

Armia dezerterów. Coraz więcej osób w Ukrainie uchyla się…

05-11-2024 / Analizy

Minął blisko rok od mojego poprzedniego artykułu na temat narastającej fali dezercji z wojska ukraińskiego. Od tego czasu liczba odmawiających...