11 listopada 2010 „siły porządkowe”, choć trafniejsze wydaje się być określenie „państwowy aparat represji”, miały być postawione w stan najwyższej gotowości. Oto bowiem postawiono przed nimi zadanie „ochrony” ponad 20 demonstracji i marszy, organizowanych przez różne środowiska. Punktem zapalnym był wzbudzający gwałtowne kontrowersje, de facto neofaszystowski Marsz Niepodległości, organizowany przez Obóz Narodowo - Radykalny i Młodzież Wszechpolską. Pochód nacjonalistów oraz skoligaconych z nimi bojówkarzy postanowili zablokować antyfaszyści, zjednoczeniu w ramach Porozumienia 11listopada. Inspiracją była udana blokada marszu neonazistów w niemieckim Dreźnie Wówczas „pochód białej dumy” ograniczył się do pikiety, tak wielki był opór społeczny wobec nazistów.
W Warszawie policja nie zdecydowała się jednak na ograniczenie, a zatem i zmarginalizowanie, marszu nacjonalistów do rozmiaru pikiety, ale dzielnie wspierała wysiłki polskich faszystów w ustalaniu „alternatywnych ścieżek” ich pochodu. Wręcz przeciwnie, do końca ochraniała „Biała Siłę”, a w momencie ataku faszystowskich bojówkarzy i pseudokibiców (którzy na co dzień chwalą się swym „antypolicyjnym” nastawieniem, nie mającym jak widać przełożenia na rzeczywistość) na tzw. blokadę niebieską dołączyli do szturmu na skutecznie się broniących antyfaszystów. Zamiast ochraniać zaatakowanych, potraktowali blokujących pałkami i gazem. Nie był to jedyny pokaz strategii działania i możliwości polskiej policji. Skoncentrowani na otaczaniu kordonem protestujących, nie zajmowali się w ogóle skrajnie prawicowymi bojówkarzami bądź interweniowali w ostatniej chwili, wcześniej zwyczajnie obserwując sytuację. Zupełnie jakby zainteresowani byli odseparowaniem od siebie grup, a potem napuszczeniem ich na siebie. Nieprzypadkowo tez można było odnieść wrażenie, ze dla policji ważniejsze są represje, aresztowania za „naruszenie nietykalności funkcjonariusza” i „czynna napaść na policjanta”, od zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom protestów, jak i postronnym obywatelom.
Komu więc służy policja? Pozornie apolityczna, jest wyalienowana od społeczeństwa i obdarzona specjalnymi przywilejami oraz prawną ochroną. W rezultacie policja zajęta jest raczej sobą i swoja „nietykalnością” (choćby jej naruszeniem było utrudnianie „pałowania”) niż realnymi interesami społeczeństwa. Nic dziwnego. Podobnie postępuje przecież jej pracodawca – państwo.
Co jakiś czas wypływają przykłady sojuszu skrajnej prawicy z policją. A to okazuje się, ze policjanci są nacjonalistami, a to nie interweniują, gdy widzą szturm faszystowskich bojówek. Przejawiają za to ogromne zainteresowanie represyjnymi funkcjami tej instytucji, szukając tylko okazji do pokazu swych sadystycznych skłonności i faszyzujących, często homofobicznych poglądów. Kult siły, tak charakterystyczny dla skrajnej prawicy, jest tez bardzo bliski policji, trzymanej pod kloszem specjalnych paragrafów i celowo alienowaną. Atak na policjanta jest atakiem na świętość, podobnie jak niesławne, wielokrotnie wykorzystywane do prześladowań „naruszenie nietykalności”. Co ciekawe, skrajna prawica chce raczej rozbudowywać kompetencje policji i wzmacniać jej funkcje represyjne. Czy zatem może nas dziwić, że policja chroni faszystów?