Stadion versus mieszkania
Pierwszy zarzut dotyczy rażącej dysproporcji pomiędzy wydatkami na pewnego typu inwestycje, a skąpym potraktowaniem innych potrzeb. Najbardziej jaskrawym przykładem jest zestawienie wydatków na miejski stadion z wydatkami na budownictwo komunalne czy remonty miejskich kamienic. W pierwszym przypadku miasto poniesie wydatek wielkości 500 mln. złotych. Cała inwestycja ma kosztować 613 mln., a wraz z towarzyszącymi jej wydatkami infrastrukturalnymi - całkowity koszt budowy stadionu można oszacować nawet na blisko miliard złotych. W porównaniu z wydatkami na budownictwo komunalne czy na całą gospodarkę mieszkaniową jest to kwotą ogromną. W 5 latach (2006-2010) miasto na budownictwo komunalne wyda raptem 37,2 mln. złotych, a na całą gospodarkę mieszkaniową 135,6 mln. zł. Przy czym ważne jest tu także oszacowanie potrzeb społecznych. Władze Poznania przez lata bagatelizowały kwestie budownictwa komunalnego i socjalnego. Analiza wyników tego typu budownictwa na ostatnie 10 lat nie pozostawia cienia wątpliwości - w tym czasie do użytku oddano raptem 358 mieszkań komunalnych. Tymczasem w Poznaniu mamy już ok. 1600 rodzin z orzeczonymi wyrokami eksmisyjnymi z przydziałem pomieszczenia socjalnego. Do tego trzeba dodać bliżej nieznaną ilość rodzin, które mogą zostać eksmitowane bez wyroku lub bez prawa do lokalu socjalnego. Sporą grupę stanowią także mieszkańcy przeludnionych kwartałów miasta, czy mieszkańcy lokali nie spełniających standardów mieszkaniowych. Same władze miasta oceniają np. liczbę mieszkańców altanek działkowych na kilkaset do 1000 osób. Dodajmy, że w przyszłorocznym budżecie miasta zaplanowano jedynie 4,4 mln. zł. na budownictwo komunalne. Dodatkowo w kwocie tej są „ukryte” wydatki na tzw. budownictwo kontenerowe („posadowienie budynków socjalnych typu kontenerowego”). Umieszczenie tego typu inwestycji pod hasłem „budownictwa komunalnego” jest nadużyciem, bo oczywiście budownictwo kontenerowe nie spełnia standardów nałożonych ustawowo na budownictwo komunalne, pomijając już fakt, że sam projekt ten budzi wiele innych kontrowersji.
Transport publiczny
Innymi zarzutami stawianymi wobec budżetu jest fakt, iż wbrew deklaracjom władze miasta nieprzerwanie prowadzą politykę transportową nastawioną na transport indywidualny zamiast publicznego. Z jednej strony zatem dopuszcza się do sytuacji, kiedy koszty komunikacji miejskiej dla mieszkańców Poznania znacząco wzrosły, z drugiej strony lekką ręką wydaje się setki milionów złotych na rozbudowę infrastruktury drogowej preferującej ruch samochodowy. W efekcie, w perspektywie długookresowej, ilość klientów MPK gwałtownie spadła. W perspektywie krótszej, ilość pasażerów – jak twierdzą niektórzy fachowcy – ustabilizowała się (choć istnieją też opinie przeciwne), ale odsetek ich relatywnie spadł w stosunku do wzrostu populacji aglomeracji poznańskiej, wzrostu długości dojazdów,a przede wszystkim wzrostu ruchu samochodowego. Spadają natomiast cały czas wpływy do kasy MPK i trendu tego nie odwróci ciągłe podwyższanie cen biletów. Podobnie ma się sytuacja w kwestii budowy ścieżek rowerowych, które są w Poznaniu inwestycją szczególnie zaniedbaną. Ostatecznie trzeba pamiętać, iż wybudowanie jednego kilometra ścieżki rowerowej kosztuje jeden mln. zł., kilometra drogi tramwajowej 10 mln., natomiast kilometr forsowanej przez władze „trzeciej ramy” - 350 mln. zł. W dwóch ostatnich przypadkach przy takiej samej przepustowości. Istnieją też poważne spoleczno-strukturalne różnice pomiędzy korzystającymi z transportu publicznego (czy typu rowerowego), a korzystającymi z transportu indywidualnego samochodowego. W pierwszym przypadku są to przede wszystkim kobiety, osoby starsze, dzieci i młodzież, osoby o niższym statusie materialnym. W drugim przypadku są to przeważnie mężczyźni, osoby raczej w średnim wieku i posiadający wyższy status materialny; często także mieszkańcy podpoznańskich, nierzadko ekskluzywnych, osiedli. Kierunki zatem polityki transportowej mają swój określony kontekst społeczny.
Zadłużenie budżetu a potrzeby społeczne
Kolejnym problem jest kwestia maksymalnego zadłużenia budżetu miasta. Prowadzi to do sytuacji, że w najbliższych latach dalsze inwestycje nie będą już możliwe, albo staną się bardzo ograniczone. Miasto będzie musiało spłacić kredyty zaciągnięte na wątpliwe niekiedy inwestycje. Co ważniejsze w przypadku kryzysu, który może np. pociągnąć za sobą spadki dochodu z tytułu podatków, dojdzie do sytuacji, że cięte będą mogły być już tylko wydatki na niezbędne inwestycje lub przede wszystkim na cele socjalne. Obserwujemy to już dziś. Co więcej w przypadku załamania się budżetu, miasto będzie miało ograniczone możliwości „podparcia się” kredytem, aby sprostać wydatkom np. na wynagrodzenia. Dotychczas władze miasta nie traktowały takiego scenariusza poważnie, utrzymując, że w tym względzie panuje względna stabilność budżetowa (po stronie wpływów). Ostatnie wydarzenia (światowy kryzys), każą nam jednak z dużą nieufnością patrzeć na takie zapewnienia. Także opinie, że kryzys ominął Polskę, nie wydają się przekonywujące. Dobrym przykładem jest tu pogarszająca się sytuacja na rynku pracy. Bezrobocie w Wielkopolsce, dla której Poznań jest ważnym rynkiem pracy, pomiędzy październikiem 2008 roku, a październikiem 2009 wzrosło o blisko połowę (z 82 tys. do 122,5 tys.). Choć stopa bezrobocia jest w aglomeracji poznańskiej względnie niska, to bezrobotnych dynamicznie przybywa. Ich ilość wzrosła w Poznaniu między październikiem 2008 roku a październikiem 2009 roku o 75%, a w powiecie ziemskim aż o 114%. Zdecydowana większość zwolnionych masowo jesienią tego roku pracowników (m.in. z Cegielskiego), nie figuruje jeszcze w publikowanych statystykach – zarejestrują się dopiero w styczniu lub w lutym 2010. Wiele firm na terenie aglomeracji poznańskiej w dalszym ciągu zapowiada zwolnienia grupowe, choć większość osób zwalnianych jest w trybie indywidualnym. Gwałtownie spadła ilość ofert, a także ich jakość. Tymczasem wydatki zabezpieczające potrzeby mieszkaniowe, na rzecz bezrobotnych, potrzebujących pomocy społecznej, itd. są „spychane” na odległy plan. Na pierwszym miejscu pojawiają się za to wydatki budzące wątpliwości, choć inwestycje których dotyczą przedstawiane są jako skierowane dla wszystkich mieszkańców, jak np. wielomilionowe koszty, które mają być poniesione na festiwal Rock in Rio (kilkadziesiąt milionów złotych) czy organizację Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich. Uważamy, że miasto powinno przede wszystkim zadbać o podstawowe problemy egzystencjalne poznaniaków, szczególnie w okresie ciągłego zagrożenia skutkami kryzysu ekonomicznego.
Podsumowując możemy powiedzieć, iż stoimy przed koniecznością radykalnej zmiany polityki budżetowej i innego od dotychczasowego zdefiniowania priorytetów. Również proces tworzenia budżetu powinien podlegać większej kontroli społecznej, tak aby mogły być zabezpieczone interesy szerokich grup mieszkańców Poznania.
PRZECIW BUDŻETOWI DLA ELIT!
ŻĄDAMY SPOŁECZNEJ PARTYCYPACJI W PROCESIE TWORZENIA BUDŻETU!
21 grudnia 2009 roku
Federacja Anarchistyczna s. PoznańO.Z.Z. Inicjatywa Pracownicza