Pomimo że PRL-owskie statystyki pokazywały jak dużo wydobywamy węgla, wytapiamy stali, budujemy statków, to jednak nie za wiele z tego wynikało dla zwykłych ludzi. Aby podnieść swój standard życia, pracownicy musieli po prostu co jakiś czas strajkować domagając się respektowania swoich praw.
Dogonić Zachód
Wbrew jednak niektórym opiniom statystyki PRL-owskie nie były aż tak odklejone od rzeczywistości, jakby się mogło wydawać. Po prostu – rozwój gospodarki gierkowskiej był wyjątkowo kosztowny, prowadzony na kredyty. Potem trudno było te pożyczki zaciągnięte w dolarach spłacić. Szczególnie gdy rząd USA podniósł stopy procentowe. Ówczesne polskie władze, aby temu podołać, doprowadziły nie tylko do pauperyzacji wielu grup społecznych, ale także do degradacji środowiska naturalnego. Wreszcie PRL upadł ekonomicznie i politycznie. Jak to ujmowali marksiści – nadbudowa przestała odpowiadać ekonomicznej bazie. Poszła do wymiany.
W czasach PRL-u narodziła się też wśród historyków teoria doganiania Zachodu. Wszystko chciano podporządkować temu, aby dorównać krajom takim jak Stany Zjednoczone, zachodnie Niemcy czy Wielka Brytania. Cała modernizacja kraju była podporządkowana tej jednej myśli – „dogonić Zachód”. Cokolwiek by to nie oznaczało.
Po 1989 roku także Lech Wałęsa twierdził, że musimy dogonić Europę, stać się drugą Japonią. Japonia w latach 80. stawała się bowiem liderem rozwoju gospodarczego, dorównującym Stanom Zjednoczonym. Ostatecznie Krajowi Kwitnącej Wiśni nie udało się prześcignąć USA, ale zawołanie: „Polska drugą Japonią”, brzmiało ambitnie.
Chiński syndrom
Dziś konkurentem USA w wyścigu o światową hegemonię mają być Chiny. Wszyscy są w miarę zgodni, że odniosły one znaczne sukcesy ekonomiczne. Chińczycy nie godzą się jednak dłużej produkować tylko tanie gacie, plastikowe zabawki i elektroniczne gadżety. Rozwijają moce produkcyjne w gałęziach, które były do tej pory zarezerwowane dla gospodarek zachodnich, gdzie marże, opłacalność jest dużo wyższa. Wszyscy na pewno słyszeli o chińskich sukcesach w produkcji samochodów elektrycznych. Ich stocznie mają zdolności produkcyjne ponad 230. razy większe od USA. Co więcej, Chińczycy wysyłają w kosmos statki i satelity, rozwijają technologie 5G, budują koleje wielkich prędkości.
Od kilku lat słyszymy w Polsce następującą tezę: „polski wzrost gospodarczy jest drugim najszybszym wzrostem po Chinach” - gdyby liczyć oczywiście od 1990 roku. Polska rozwija się zatem prawie tak szybko jak Chiny, mierząc to Produktem Krajowym Brutto (PKB)[1].
PKB jako wskaźnik rozwoju gospodarczego był krytykowany już od dłuższego czasu. Niektórzy mówili, że w żaden sposób nie odzwierciedla on dobrostanu społecznego i może rosnąć w warunkach skrajnych nierówności społecznych. Inni dodawali, że ma on charakter dość abstrakcyjny. Mimo tego przyjrzyjmy się temu zagadnieniu – czy Polska faktycznie ma największy wzrost PKB na świecie zaraz po Chinach?
Rankingi
Przede wszystkim musimy zadać pytania: co dokładnie porównujemy, w jakich jednostkach miary i za jaki okres. Na wstępie zaznaczmy, iż propagandyści wybierając sobie rok 1990 za punkt wyjścia dla Polski, trochę ułatwiają sobie zadanie. Wówczas polski PKB runął bowiem w dół, za sprawą tzw. terapii szokowej Leszka Balcerowicza. Inaczej mówiąc: późniejsze dobre wyniki to w znacznej mierze efekt tzw. niskiej bazy, odbicia od totalnego dna.
Poszczególne kraje mają też swoją specyfikę, trzeba przyjąć odpowiednie metody, aby nasze porównanie było adekwatne. Na przykład porównajmy kraje wg wartości dolara amerykańskiego jaką miał on w 2015 rok. To standardowa metoda i takie zestawienie znajdziemy na stronach Banku Światowego[2]. Weźmy okres od wspomnianego 1990 roku do 2023. Chiny faktycznie zajmują w rankingu wysokie miejsce drugie – po Gwinei Równikowej. Polska jednak mieści się dopiero w siódmej dziesiątce (66 miejsce). Jest wiele innych państw o zdecydowanie szybszym wzroście tak policzonym.
Weźmy zatem te same dolary, ale uwzględniając tzw. parytet siły nabywczej. Co innego mieć 100 dolarów w Szwajcarii, co innego w Polsce i co innego w Tanzanii. Ale i tu jest bardzo podobnie: Chiny na miejscu drugim, Polska ciągle w siódmej dziesiątce (62 miejsce).
No dobrze... to może uwzględnijmy w porównaniu liczbę mieszkańców w danym kraju. Jak szybko rosło PKB w przeliczeniu na głowę mieszkańca? Tutaj Chiny ponownie drugie. Gwinea Równikowa jest bezkonkurencyjna w tempie wzrostu PKB w każdym z trzech rankingów - choć to oczywiście mały afrykański kraj liczący nieco ponad 1 mln mieszkańców, a terytorialnie nieco mniejszy nawet od Wielkopolski.
Wróćmy do naszego kraju. Gdyby uwzględnić liczbę mieszkańców Polska odnotowała całkiem spory wzrost PKB. Kraj nasz wypada tu całkiem dobrze, zajmuje 13. miejsce, choć m.in. za takimi państwami jak Irlandia, Indie, Wietnam czy Korea Południowa. Jest dość wysoko, ale jednak nie jest zaraz za Chinami jak się twierdzi. I są państwa wyżej sytuowane w tym rankingu.
Nie ma cudu nad Wisłą
Z mitem, że jesteśmy drugą gospodarką po Chinach pod względem tempa wzrostu ekonomicznego osiągniętego w ciągu ostatnich ponad 30 lat, który to rozpowszechniał jeszcze PiS-owski rząd, rozprawiano już się nie raz. Możecie takie materiały wyszukać w Internecie[3]. Jednak mit ten ciągle jest powtarzany. Tak mocno nasze elity chcą uwierzyć w ekonomiczny cud na Wisłą.
Ma to też uzasadniać bardzo kapitałochłonne przedsięwzięcia władz, jak zakup drogiego sprzętu wojskowego, płacenie krocie za amerykańskie paliwa, czy uzasadnić możliwość budowy atomowej elektrowni, gdzie wkład państwa będzie zapewne znaczący. W efekcie ludzie nie będą beneficjentami tego ewentualnego wzrostu w stopniu, w jakim – moim zdaniem – powinni.
Możemy spojrzeć bowiem też na inne dane – ze zwykłego ludzkiego punktu widzenia nawet ważniejsze. Na przykład: na którym miejscu jest Polska pod względem zarobków? W zestawieniu magazynu CEOWORLD, w raporcie za 2024 rok (choć dane dotyczą raczej 2023 roku) wynika, że jesteśmy na… 54. miejscu na świecie pod względem wynagrodzenia brutto w przeliczeniu na dolary po kursie bieżącym[4]. Jest to zestawienie ujmujące 196 krajów, czyli praktycznie wszystkie.
Weźmy zarobki netto, po odtrąceniu wszelkich podatków za rok 2024. W Internecie pojawia się inne zestawienie, gdzie Polska widnieje na miejscu 40., ale zawiera ono dane dotyczące tylko 106 państw, a zatem nie wszystkich[5]. Nie wiadomo dlaczego nie ma w nich np. Czech, ale przede wszystkim brak większości krajów Afryki i niektórych z Ameryki i Azji.
Czyli – podsumujmy – we wzroście PKB w przeliczeniu na głowę mieszkańca Polski zajmujemy 13 miejsce na świecie, ale i tak w wysokości wynagrodzeń dopiero 54. Znamienne.
Przypisy:
[1] https://www.salon24.pl/newsroom/1301111,polskie-pkb-857-wzrostu-od-1990-roku
[2] https://data.worldbank.org/indicator/NY.GDP.MKTP.PP.CD?end=2023&start=1960&view=chart
[4] https://ceoworld.biz/2024/03/31/ranked-countries-with-the-highest-and-lowest-average-salaries-2024/
[5] https://countrycassette.com/average-monthly-salary-by-country-2023/#google_vignette