PowoJenny klasowy kompromis
Zakończenie II wojny światowej łączyło się z przekonaniem, że ówczesny system ekonomiczny i relacje międzynarodowe skończył się, runął. Społeczeństwa doświadczyły traumy Wielkiego Kryzysu ekonomicznego, który wybuchł w 1929 roku. Doświadczyły też traumy wielkich konfliktów zbrojnych. Kosztowały one życie dziesiątków milionów osób. Były to czasy głodu i biedy, kompletne zrujnowane były miasta i zdestabilizowana gospodarka. Jeszcze przed formalnym zakończeniem wojny zadecydowano, na jakich zasadach zostanie odbudowany świat. Miało to miejsce podczas konferencji w Bretton Woods w 1944 roku. Zebrały się tam delegacje państw walczących z faszyzmem. Pewne już swojego zwycięstwa postanowiły ustanowić reguły, jakimi rządzić się będzie odbudowana gospodarka światowa. W skład konferencji wchodziła też delegacja ZSRR.
Żywiono wówczas przekonanie, że dotychczasowy reżim pracy z widmem ciągłego bezrobocia, niskimi płacami, niestabilnym zatrudnieniem i nieustannymi konfliktami klasowymi to przeszłość. Postanowiono zawrzeć nową umowę społeczną, czemu towarzyszyła opinia – jak pisał David Harvey – że „… państwo powinno starać się zapewnić obywatelom pełne zatrudnienie, wzrost gospodarczy i dobrobyt, oraz że dla osiągnięcia tych celów należy bez skrępowania korzystać z możliwości, jakie daje władza państwowa – ma ona działać równolegle z procesami rynkowymi…”. Ten z gruntu rzeczy socjaldemokratyczny punkt widzenia był tym bardziej konieczny z perspektywy Zachodu, jako że drogi dotychczasowych sojuszników, walczących „ramię w ramię” z faszyzmem, rozeszły się. Nastała „zimna wojna”. Elity Zachodu świadome siły i wpływu ruchów socjalistycznych w swoich społeczeństwach musiały ustąpić przed żądaniami, aby dać odpór konkurencyjnemu – jak sądzono – projektowi radzieckiemu. W efekcie zaoferowano idee tzw. państwa dobrobytu, państwa opiekuńczego.
Jednak ten „klasowy kompromis” został zawarty tylko w krajach centrum kapitalizmu. Peryferii systemu (np. krajów Ameryki Łacińskiej) to nie objęło. Tam trwała bezpardonowa walka klasowa i ekstremalny wyzysk. Powojenne państwo dobrobytu dotyczyło relatywnie niewielkiej części kapitalistycznego świata.
Po obu zatem stronach „żelaznej kurtyny”, w tzw. pierwszym i drugim świecie (ale już nie w trzecim) realizowały się podobne koncepcje pełnego zatrudnienia, wyższych zarobków i skrócenia czasu pracy, z tą różnicą, że na Zachodzie panowała demokracja parlamentarna i wiele wolności obywatelskich, a na Wschodzie państwowy socjalizm, gdzie ustanowiono dyktaturę i monopol władzy partii komunistycznej. Wkrótce też okazało się, że dobrobyt oferowany klasie pracującej na Zachodzie jest wyższy niż dobrobyt oferowany w systemie Bloku Wschodniego. Tłumaczono to tym – nie bez racji – że na Wschodzie musiano stawić czoła wielowiekowym zapóźnieniom, których przyczyn należy upatrywać w tzw. dualizmie rozwojowym Europy. Mówiąc w uproszczeniu – w wykorzystywaniu krajów leżących na wschód od Łaby przez kapitalistyczne elity zachodniej Europy. Dualizm ten miał być przekleństwem naszej, wschodniej części Starego Kontynentu. Niektórzy twierdzą, że do dziś nim pozostaje.
Zwrot w kierunku neoliberalizmu
Zachodnie elity biznesowe, mieszczaństwo (czyli zachodnia burżuazja), nigdy jednak nie zaakceptowały nowego systemu tzw. państwa opiekuńczego, nie chciały na dłuższą metę dzielić się zyskami i władzą z klasą pracującą. Już na początku lat 70., czyli po trzech dekadach od Bretton Woods, nastąpiło złamanie powojennego kontraktu społecznego. Jak napisze David Harvey: „wszędzie na świecie wystąpił zdecydowany zwrot w kierunku neoliberalizmu…”. Nastąpił czas deregulacji pracy (w miejsce gwarancji pełnego zatrudnienia i stałej poprawy warunków pracy i płac), prywatyzacji (w miejsce uspołecznienia i partycypacji w decyzjach gospodarczych) i wreszcie czas wycofania się państwa z wielu sfer świadczeń socjalnych.
Jak realizowano politykę neoliberalizmu? Przede wszystkim nastąpiła dyslokacja kapitału do krajów azjatyckich, gdzie dominowała tania, nieuzwiązkowiona i zdyscyplinowana siła robocza, cierpiąca pod jarzmem autorytarnych reżimów, nie tylko komunistycznych. Zachodnie mieszczaństwo – z jednej strony – dużo mówiło o prawach człowieka, z drugiej strony współpracowało z zamordystycznymi rządami.
Równolegle na Zachodzie nastąpiła dezindustrializacja. Zamykano wielkie zakłady pracy, upadały całe zagłębia przemysłowe. Jak osławiony amerykański „pas rdzy”. Ludzie lądowali na bruku, popadali w narkomanię, rosła przestępczość, szerzyła się epidemia depresji. Oto obraz Stanów Zjednoczonych, światowego hegemona, zadłużonego po uszy. Odsetki płacone przez to zadłużone państwo sięgają już jednego biliona dolarów rocznie i przewyższają wydatki na zbrojenia. Ponoć jest to niechybny zwiastun upadku.
Wraz z neoliberalizmem nastąpił też spadek uzwiązkowienia i walk pracowniczych w całym świecie zachodnim. Nastąpiło pogorszenie pozycji przetargowej pracowników. Wzrosło bezrobocie. Realne wynagrodzenia przestały rosnąć.
Bank Światowy, MFW i WTO, które po II wojnie światowej, wg założeń z Bretton Woods, miały służyć „ustabilizowaniu” globalnej sytuacji gospodarczej, zostały wykorzystane do deregulacji, zniesienia barier państwowych dla przepływu przede wszystkim kapitału, ale też pracy. Nastąpił neokolonializm i globalizacja.
Polski „pas rdzy”
Taki model kapitalizmu dotarł do Polski w 1989 roku. Nie był to spodziewany i oczekiwany przez wszystkich model zachodniego państwa dobrobytu, państwa opiekuńczego. Mieliśmy w latach 90. też swoje „pasy rdzy” jak Zagłębie Wałbrzyskie albo Łódź. Mieliśmy swoje polskie, pegeerowskie „grona gniewu”.
W ciągu 10 lat od transformacji bezrobocie w Polsce wzrosło do 20%, w niektórych regionach sięgało nawet blisko 40%. Realnie więcej. Ludzi wysyłano na wcześniejsze emerytury, młodzieży kazano studiować, inni zostawali rencistami, duża część wyemigrowała. Zatrudnienie nie było pewne. Umowy cywilno-prawne, samozatrudnienie i umowy o pracę, ale zawierane na czas określony, zaczęły stanowić coraz większy odsetek. Umowy na czas określony wzrosły z ok. 5% w II połowie lat 90. do 29% w roku 2014. Minimalne wynagrodzenie było na poziomie co najwyżej 1/3 średniego wynagrodzenia. Zamachnięto się na czas pracy, próbując podnieść wiek emerytalny do 67 roku życia. Uzwiązkowienie spadło z 40% na początku lat 90. do 12-14% dwie dekady później.
Koniec neoliberalizmu
Czy współcześnie neoliberalizm jeszcze funkcjonuje? Natrafił na własne ograniczenia i upadł. Kiedy to się zaczęło? Może od 2008 roku, kiedy nastąpił gwałtowny kryzys i załamały się światowe giełdy. Wówczas wielkim strumieniem popłynęły publiczne pieniądze w celu ratowania systemu bankowego. Państwa zachodnie uratowały kapitalizm przed załamaniem, przekierowując biliony dolarów na konta firm, korporacji, koncernów. Neoliberalizm dzięki temu nie upadł, przetrwał jeszcze dekadę.
Nadeszła pandemia (na przełomie 2019 i 2020 roku), wybuchła wojna w Ukrainie (2022), którą niektórzy nazywają początkiem III wojny światowej. I wówczas okazało się, że „król jest nagi”, że neoliberalizm „jest nagi”. Doprowadził na zachodzie do dezindustrializacji, nie ma nawet gdzie produkować pocisków i czołgów, choć trwa wojna. Społeczeństwa zachodnie się zestarzały, nie ma komu pracować przy produkcji. Bezrobocie np. w Polsce spadło z 20% do 5%. Na całym świecie – od Rosji przez Chiny do Wielkiej Brytanii – brak jest rąk do pracy. Co jednak za tym idzie, wzrosła stabilność zatrudnienia. Na przykład odsetek umów na czas określony – w Polsce – spadł o połowę. Pensje minimalne nad Wisłą wzrosły natomiast do ok. 50% średniej krajowej. Udział pracujących w dochodzie społecznym także wzrósł – dzięki różnym transferom (np. w Polsce dzięki programowi 500 plus).
Pogrążeni w konflikcie między sobą oligarchowie z Ukrainy i Rosji, finansiści z Wall Street i londyńskiego City, fabrykanci z Niemiec i Chin muszą zapewnić sobie lojalność społeczną w swoich krajach – w czasach geopolitycznego chaosu. Jednocześnie wystąpień społecznych nie brakuje. Klasy rządzące chcą jednak, abyśmy walczyli między sobą, a nie przeciw nim. Nie o swoje interesy, ale ich. Abyśmy rzucili się sobie do gardeł w bratobójczej wojnie – jak to się dzieje na Ukrainie. Stąd podsycanie nacjonalizmów i nienawiści do obcych, granie na społecznych emocjach i strachach.
Siła pracy
Świat pracy znalazł się w tej sytuacji osłabiony organizacyjnie, ale jego strukturalna siła przetargowa jest większa niż kiedykolwiek. Globalnie pracownicy najemni stanowią dziś o wiele większy odsetek pracujących. Jest rekordowo niskie bezrobocie. Nasza presja na kapitalizm może być znaczniejsza i powinniśmy domagać się nowego kontraktu społecznego: gwarancji zatrudnienia, wyższych wynagrodzeń realnych, krótszego czasu pracy, lepszej edukacji, odpowiedniej opieki zdrowotnej, ochrony środowiska i trwałego pokoju.
Jednocześnie nie wierzmy już w żadne opiekuńcze państwo rodem z Bretton Woods, w socjaldemokrację czy państwowy socjalizmu. Żądajmy większej bezpośredniej kontroli politycznej, kontroli w naszych zakładach pracy. Chcemy odzyskać kontrolę nad naszym życiem. Dość robienia z nas popychadeł i niewolników. Nie chcemy być też mięsem armatnim.
Neoliberalizm to katastrofa. Jednocześnie kontrakt społeczny nie może być konsekwencją kolejnej, trzeciej, wojny światowej. Chcemy kontraktu społecznego, który tej wojnie położy kres, który zapobiegnie dalszemu rozszerzaniu się konfliktu, przelewowi krwi, zniszczeniom. Nie chcemy znaleźć się w sytuacji jak w 1945 roku, kiedy dookoła były powojenne zgliszcza.
Jak to sugerował Michał Bakunin: nadeszła pora, aby się zorganizować horyzontalnie „od dołu”, a nie wertykalnie „od góry”.