„Xenia” to historia dwóch braci pochodzenia albańskiego, Dany'ego (Kostas Nikouli) i Odyseusza (Nikos Geila), wychowanych na Krecie w rozbitej, queer'owej rodzinie. Dzieciństwo, które zapewne ocierało się niejednokrotnie o „klasyczną patologię” – brak obecności jednego z rodziców, matka alkoholiczka – musiało być również wypełnione po horyzont mocą kolorów, taneczną muzyką i zapewne dużą ilością nietypowych elementów krajobrazu. Chłopcy wyrośli na miłośników tańca i popkulturowych piosenek, jak i osoby bez uprzedzeń, otwarte – Dany nie ma problemu z ujawnianiem swojej homoseksualnej orientacji, wręcz wykorzystuje ją jako swoisty element w konstruowaniu młodzieńczej zbuntowanej tożsamości. W momencie, gdy obydwoje stają na krawędzi dzieciństwa chłopcy wydają się być bardzo zagubieni w otaczającym ich świecie. A świat ten jest, bez przesady, chaosem...
Po śmierci matki nastoletni Dany przyjeżdża do Aten spotkać się ze starszym bratem. Chłopaki muszą razem odnaleźć ojca. W Grecji bowiem, gdzie obowiązuje „prawo krwi”, imigranci żyjący w kraju nawet jako drugie pokolenie, traktowani są odpowiednio źle. Mimo „asymilacji” są dyskryminowani i wykluczani w życiu społecznym, w szczególności w dobie głębokiego bezrobocia, kryzysu i maszerującego za nimi „ramię w ramię” neo-faszyzmu.
Bracia wyruszają w podróż do Salonik. Celem ma być wywindowanie się na wyższy szczebel społecznej hierarchii. A stać się tak może, kiedy udowodnią, że ich ojciec jest pochodzenia greckiego oraz...gdy Odyseusz zostanie gwiazdą lokalnej sceny muzycznej (sic!). Pomóc ma w tym grecka edycja „Idola”. Eh, cytując klasyka, „w tym szaleństwie jest metoda”.
Jako widzowie wchodzimy w świat fantasmagorii i magicznych impresji (coś na wzór realizmu magicznego, choć nazwałabym go raczej onirycznym). Tu pluszowy królik jest całkiem żywy, zaskłotowany hotel na „końcu świata” staje się przyczółkiem dobrej nadziei a włoska diva Patty Pravo (notabene muzyczna ikona środowisk LGBTQ) „zstępuje na ziemię” niczym deus-ex-machina, rozwiązując liczne problemy jednym klapnięciem wystylizowanych rzęs. Szesnastoletni Dany tak właśnie odbiera świat. Dziecięcy punkt widzenia, któremu całkiem niedaleko od hipnagogii, ułatwia egzystować w bolesnej rzeczywistości. W czasie wspólnej podróży, niewiele starszy Odi, zaczyna rozumieć sposób myślenia brata i daje się uwieść – dosłownie i w przenośni...
Świat jest chaosem, w szczególności, kiedy z dnia na dzień trzeba stać się dojrzałym. Na domiar złego na ulicach grasują uzbrojeni faszyści ze Złotego Świtu a biologiczny ojciec okazuje się być skrajnym prawicowcem. Choć z tym ojcostwem to tak do końca nie wiadomo. Jednak jak słusznie zauważył w swojej recenzji Adam Kruk: „rażące niesprawiedliwości nie pchają bohaterów w odmęty rozpaczy, brak tu cierpiętniczych tonów. W którymś momencie Odi mówi, że tacy jak oni nigdzie nie przynależą, ale także wszędzie czują się u siebie. Brak zakorzenienia daje wolność, a dramaty osłodzone są popkulturowym kiczem – zamiast wypłakane, mogą zostać radośnie wyśpiewane”[1]. I taki jest właśnie ostatni film Koutrasa.
„Xenia”, reż. Panos H. Koutras, scen. Panos H. Koutras, Panagiotis Evangelidis, Grecja, Francja, Belgia 2014.
[1] Adam Kruk, Różowa Grecja. „Xenia” Panosa H. Koutrasa w: ”Kultura Liberalna”, ze strony www: http://kulturaliberalna.pl/2014/12/09/rozowa-grecja-xenia-recenzja/ [ostatnie wejście 25.12.14.]