Na konferencji ze strony środowisk artystycznych wystąpiła Dorota Grobelna, kuratorka Joanny Rajkowskiej i jej pracy „Minaret” (przeczytasz o niej TUTAJ), której realizacja została zablokowana przez władze samorządowe Poznania (czytaj o sprawie także TUTAJ). Grobelna unaoczniła arbitralny mechanizm działania władz, eliminujących z jednej strony „niewłaściwe” treści z przestrzeni publicznej, a z drugiej przekształcając ją na swoją ideologiczną, narodowo-katolicką modłę. Mikołaj Iwański i Rafał Jakubowicz ujawnili natomiast dane dotyczące udziału artystów w projektach, sponsorowanych przez władze publiczne, wpisujących się w plany świadomej deindustralizacji i gentryfikacji obszarów miejskich (na przykładzie Poznania). Stach Ruksza z bytomskiej “Kroniki” przedstawił w prezentacji „Kunstkamera Bytom”, szereg prac i działań związanych z tym ośrodkiem, kładąc nacisk na konieczność powiązania działań artystycznych z miejscem i otwarcia się na problemy otoczenia. Następnie głos zabrała dwójka socjologów: Marek Nowak z Instytutu Socjologii UAM oraz Jarosław Urbański, związany z Rozbratem i Inicjatywą Pracowniczą. Przedstawili oni dane dotyczące najważniejszych strukturalnych przemian w obrębie miast i procesów społecznych przez nie generowanych. Wszystkim wystąpieniom towarzyszyła ciekawa i ożywiona dyskusja, która znalazła swój finał w panelu: „Przyszłość Chwaliszewa – Alternatywne miejskie know-how”, którego gośćmi byli: Jerzy Ruciński (Stowarzyszenie Chwaliszewo), Dagmara Mliczyńskia-Hajda (UM Poznania), Rafał Jakubowicz i Wojtek Duda (autorzy projektu „Odetchnij kulturą”), Krzysztof Król (Rozbrat), a moderowała Joanna Erbel, która wcześniej, w pierwszej części konferencji, wygłosiła do niej wstęp. Tyle z obowiązku korespondencyjnego (o konferencji możesz przeczytać jeszcze TUTAJ).
Generalnie dyskusja obracała się wokół problemu roli artysty. W istocie rzeczy nawiązywała ona w jakiejś mierze do tekstu Iwańskiego i Jakubowicza (przeczytasz go TUTAJ), zamieszonego na stronie Rozbrat i krytykującego organizatorów „KontenerArtu”, cyklicznej imprezy artystycznej organizowanej przez jedno ze środowisk twórczych. W tekście tym autorzy zastanawiają się, na ile wydarzenia takie wpisują się w procesy gentryfikacji, są odpowiedzią na zapotrzebowanie władz i biznesu, a nie liczą się z potrzebami i realną sytuacją mieszkańców. Z pozoru neutralne działania artystyczne, mogą w konsekwencji stać się elementem szerszej strategii prowadzącej do masowych wysiedleń dotychczasowych mieszkańców gentryfikowanych kwartałów miasta.
Błędem jest przyjmowanie z góry, a często tak się chyba dzieje, że sztuka bezwarunkowo ma moc emancypacyjną, zarówno w sensie samorealizacji artystycznej, jak też społecznym. Zapomniano dziś wcześniejszą krytykę sztuki, która w przeszłości była niczym innym jak tylko elementem gry ekonomicznej, czy to stając się jednym ze sposób realizacji funduszu zbytku, czy – od zarania kapitalizmu – akumulacji kapitału. W sensie politycznym oczywiście służyła przede wszystkim jako estetyczny wyraz indoktrynacji (religijnej i politycznej). Współczesna sztuka, awangardowa (przynajmniej jakaś jej część), aby się otrząsnąć z tego odium, zanegowała nie tylko muzea, dzieło sztuki, podział na twórców i odbiorców, mecenasów i artystów, ale zakwestionowała sztukę jako taką. Ale sztuka, w rzeczywistości neoliberalnej, powróciła w swojej starej roli: jako zbytek, lokata i doktryna – najmniej odwołując się do emancypacyjnych korzeni, przybierając najczęściej tylko taką pozę. Stała się zatem raczej częścią dzisiejszych problemów, niż częścią ich rozwiązania.
Podsumowując wnioski z dyskusji, można, wydaje się, przedstawić kilka hasłowych postulatów, skierowanych do środowisk twórczych i odpowiadających na pytanie: „Co robić, żeby nie wpisać się w scenariusz strategii gentryfikacji naszych miast?”:
1. W przestrzeni miejskiej pracuj z ludźmi, a nie z budynkami i materialną infrastrukturą. Nie koncentruje się na materialnym efekcie swoich działań, ale skup się na procesie społecznym.
2. Interwencja w miejsce nie może odbywać się na zasadzie „lądowania UFO” (obojętnie czy to mural, instalacja, czy artystowska kawiarenka), ale musi być skutkiem dłuższej obecności i wrośnięcia w otocznie społeczne. Bądź cierpliwy (-a).
3. Nie twórz błyskotek – zaspakajają jedynie próżność władzy i Twoją.
4. Mieszkańcy miasta nie są ani Twoimi aktorami, ani widzami. Nie reżyseruj nimi, nie uwodź, nie kieruj. Nie mówi im też jacy są zajebiści, bo szybko dostrzegą ten fałsz. Twoim zadaniem jest po prostu krytyczna obecność.
5. Więcej interpretuj i odkrywaj, mniej dodawaj i twórz. Nadprodukcja jest przyczyną kryzysów, także w sztuce. A w otoczeniu mamy już dość pokracznych instalacji i pomników, które każą nam zapomnieć o realnych problemach ludzi.
6. Interwencja w miejsce, która nie respektuje szerszych uwarunkowań politycznych, ekonomicznych i społecznych sprowadza się często do potwornego banału. Interweniuj, aby obnażyć ten banał.
7. Nigdy nie ustępuj władzy, zwłaszcza kiedy płaci ci za to, co robisz.
8. Nie staraj się naprawiać mechanizmów działania władzy, raczej ograniczaj i zwalczaj jej wpływy.
9. Nie jęcz, że potrzebujesz pieniędzy – większość naszego społeczeństwa ledwo wiąże koniec z końcem. Jeżeli tego nie dostrzegasz, to z jakich pozycji chcesz interweniować w przestrzeń miejską?
10. Określ się politycznie. Dość tej udawanej neutralności poczynań artystycznych.
11. Jeżeli jednak czujesz potrzebę szybkiej akcji – wybierz na interwencję jakieś bogate, zamknięte osiedle, ekskluzywną galerią handlową czy centrum finansowe i pokaż im w jakim syfie żyjemy.