Grafik a żyje! Wywiad z Oskarem Kasperkiem

Grafik a żyje! Wywiad z Oskarem Kasperkiem

  • rozbrat.org
  • wtorek, 05 sierpień 2014
S: Pierwsze pytanie - dlaczego stemple? Jak to się zaczęło? OK: Z tymi stemplami to było w ten sposób, że w czasach studenckich, każdy student chciał się jakoś wyróżnić. Chciał być, mniej lub bardziej, ważną osobą. A bycie ważną osobą polegało na tym, że robiło się coś, co jarało innych, co innym się podobało. Ja sobie wymyśliłem taką sytuację, że będę projektował jakiś znaczek, właśnie taki stempel i będę go używał przez, powiedzmy miesiąc, dwa miesiące i będę go odbijał w różnych miejscach. Na przykład nad kontaktem, w kiblu w pociągu czy na serwetce w knajpie. Wyciągam i „pach”, „pach”, „pach”, a potem wkładam je z powrotem. Ludzie chcą sobie wyczyścić sztućce, a tam mają jakiś przekaz. Jak mi się po jakimś czasie znudzi, to rzucam ten stempel, w ogóle go zostawiam, nie kolekcjonuję tego. One poszły sobie w świat. I potem wymyślam następny stempel. Taka chęć studenckiej aktywności.

S: Stemple są, jeśli można to tak nazwać, prymitywną formą szablonów. Kiedyś to się sprawdzało ze względu na to, że ta forma komunikacji brała się z braku dostępu do galerii, do mediów. Czy dziś ma jeszcze jakiś sens? Czy to jest w ogóle jeszcze współczesne? Może potrzeba całkowitej reinterpretacji? W jaki sposób Ty te rzeczy interpretujesz?

OK: Mi się wydaje, że ten mój stempel od początku w pewnym sensie był buntowniczy. W takim, że nie myślałem o znaku i komunikacie. Raczej o szyderstwie. W PRLu ten stempel był wszechobecny. Wszystko było stemplowane, urzędowe. Na przykład przez bardzo długi czas wysyłałem za darmo listy, dlatego że jak dawało się taki stempel - druk, ze specyficzną dość czcionką, to nie trzeba było nalepiać znaczka. Jak robiłem sztukę poczty (mail art) to wysłałem kilkaset takich listów. Wyciąłem sobie taki stempelek „druk” i to wszystko szło za darmo.

Jeżeli chodzi o stemple, to ważny jest kontekst tamtego czasu. Na wszystkim, co dostawałeś, był stempel. Jak przekraczałeś granicę – stempel. W dowodzie osobistym - też stempel.  Wstemplowywano ilość dzieci, albo przebyte choroby w książeczce zdrowia. Tam był jakiś komunikat, konkretna treść. Natomiast ja wykorzystałem ten nośnik, obserwując, że on przekazuje informację, ale zawarłem w nim pewnego rodzaju szyderę i treść artystyczną. Rodzaj dowcipu.

Pierwszy stempel, „Idzie, idzie wiosna” (serce przebite penisem), to była taka obserwacja: w tamtym okresie było na murach dużo takich napisów „MK”+”KZ” = „WM”,  czyli inicjały i to się równało wielka miłość. Właśnie w tym kontekście bardzo często się pojawiało serce przebite strzałą, a ja zrobiłem jak gdyby wersję pornograficzną. Czyli zamiast strzały, która jest pewnego rodzaju symbolem kultu fallicznego, poszedłem do źródła i serce kutasem przywaliłem. To jeszcze było brutalnie narysowane. Jak gdyby o to mi tutaj chodziło.

portret wiezienny

S: Z drugiej strony z samego faktu odbijania tych serduszek na Akademii Plastycznej wniknęło to, co wywiesiłeś w ramach wystawy, chodzi o te pisma wyciągnięte z IPN-u...

OK: ...szkolny dokument z komisji dyscyplinarnej. Tylko jeszcze chciałbym wrócić do kwestii, którą wcześniej poruszyłeś - szablonu. Jestem grafikiem. Sensem grafiki jest multiplikacja. Zresztą mój manifest nazywa się multiplikacja. Chodziło mi o pewnego rodzaju szyderę z używania pieczątek i puszczania pewnej informacji w ten sposób, a jednocześnie o to, że można ją w nieskończoność tym stemplem powielać. One są praktycznie niezniszczalne. Można je wykorzystywać wszędzie, multiplikować i w tym sensie mnie interesuje szablon.
Nie chodzi o to, że ja wyciąłem pewien wzór tylko o to, że po wycięciu tego wzoru, bardzo prostą metodą, minimalnymi środkami, prawie bez nakładu mogłem po prostu powielać go w nieskończoność. Jak potem porzucam stempel, ktoś go bierze i używa dalej. Ta idea od samego początku była czysta. Wtedy wchodził bardzo modny konceptualizm. Popularny był minimal art, sztuka poczty i takie różne działania. Okazało się, że to jest niesamowicie aktualne. To nie było jednak tak, że ja byłem konceptualistą i wgryzałem się w pewien kierunek sztuki i tutaj jak gdyby tak poszło, że wymyśliłem sobie pracę konceptualną. To się działo z natury dzikości. Chodziło o to, że stempel był wszędzie. Niósł treść, a ja chciałem w niego włożyć inną treść i możliwość, multiplikowania go w nieskończoność, wykorzystać do puszczenia jej w świat.

Każdy z tych stempli, w takim sensie artystycznym, jest także pewnego rodzaju zabawą formalną, bo tu nie chodzi tylko o społeczny aspekt, w który chcąc nie chcąc się wpisałem. Dla mnie istotny był też ich aspekt artystyczny. Jest tam (na wystawie) ślimak połączony z nabojem i to jest tak, że nabój jest symbolem szybkości, ślimak - wolnego ruchu, a gdy połączymy tego ślimaka z pociskiem, to otrzymamy albo szybkiego ślimaka, albo wolną kulę. Nagle okazuje się, że dwa różne symbole zlepione razem tworzą trzecią wartość - symbol pacyfistyczny, bo kula poruszająca się z prędkością ślimaka nikogo nie zabija.

S: Jako artyście udało Ci się przetrwać zawirowania historyczne. Cały czas uczestniczysz w ruchu wolnościowym, anarchistycznym. Masz za sobą perturbacje z lat 80 - tych nie tylko i wyłącznie jako twórca, który jest między innymi autorem loga FA. Swoją drogą ten wzór też przez stempel stał się powszechny i do dziś obowiązuje. Osiemnaście miesięcy przesiedziałeś w więzieniu za odmowę służby wojskowej. Pozostaje też taka kwestia, że dzisiaj, kiedy Twoi koledzy robią kariery artystyczne albo dziennikarskie czy polityczne, Ty otworzyłeś na Od:Zysku pracownię litografii i pracujesz z młodym pokoleniem anarchistów czy kontestatorów...

OK: Zastanawiałem się ostatnio, w jaki sposób zostałem buntownikiem. Zostałem nim przypadkiem. To system na mnie wymusił konfrontację. Jeżeli chodzi o odbywanie kary więzienia za odmowę pełnienia służby wojskowej. to jest w ogóle karkołomna historia. Bo poza tym aspektem pacyfistycznym i anarchistycznym jest też taki układ - nie wiem jak to nazwać - korporacyjny. Należę do lobby artystów, plastyków. Wtedy była taka sytuacja, że komuniści sobie wymyślili, że będą wszystkich brać do armii. Zwyczajowo było tak, że jeżeli szesnaście, czy tam osiemnaście miesięcy nie wręczyli Ci listu poborowego, wzywającego do armii to odpuszczali, przenosili Cię do rezerwy i był święty spokój. To pewnie też była jakaś komunistyczna strategia w ich mniemaniu, czyli dbanie o dobro narodowe w postaci tych ludzi, którzy ich mieli reprezentować na zachodzie czyli poetów, pisarzy, filmowców i tak dalej. Na zasadzie, że my tu mamy takich fajnych ludzi, więc nie jesteśmy tacy źli. Natomiast w pewnym momencie wpadli na pomysł, że wszyscy idą. I tu właśnie pojawił się ten aspekt korporacyjny. W sensie, że na przykład masz dzieciaka i od czwartego roku życia on ma nuty w domu, jest puszczana konkretna muzyka i tak dalej. W wieku sześciu lat idzie do jakiejś szkoły muzycznej albo baletowej i nagle go biorą na rok do wojska, czołgają po poligonie, a on po prostu musi zapierdalać kilka godzin dziennie na pianinie. Po odrobionych zajęciach wojskowych w mundurku, może pójść na strych poćwiczyć na zdemolowanym pianinie, jak pan generał pozwoli, żeby sobie ćwiczył Mozarta. Tak było w jednostce, w której służyłem.  Pytanie: gdzie mamy polską inteligencję? gdzie mamy artystyczną inteligencję? Mamy ją w dupie!

Jeżeli chodzi o moją historię z więzieniem, to wiesz – jak wyszedłem z więzienia –  to od razu: Bohater!  Ja jak gdyby przez przypadek się stałem tym „bohaterem”, bo najprawdopodobniej, gdyby komuniści nie wprowadzili nakazu, że wszyscy idą do wojska, to zrobiłbym dyplom i zajmowałbym się sztuką, bo to najbardziej mnie rajcowało. Oczywiście sympatyzowałem z ideami wolnościowymi. Natomiast jest tak, że nie można się w życiu zajmować wszystkim. Jedną rzecz trzeba robić dobrze, albo jednego fioła mieć takiego konkretnego, w którym człowiek się zamyka i wtedy jest czad.

Z innej strony w momencie, kiedy się już okazało, że oni chcą nas wziąć do wojska to dla mnie, to było nie do przyjęcia. Miałem straszną kołomyję w głowie, że jak nie pójdę do wojska - to pójdę do więzienia, a jak nie pójdę do więzienia - to pójdę do wojska i być może będę musiał strzelać do robotników, którzy wyjdą na ulicę. Mało tego, ponieważ byłbym w szkole podoficerów to w sytuacji jakiejś ruchawki, od razu dostałbym stopień oficerski, więc musiałbym kazać strzelać do tych robotników i pilnować, żeby ludzie wykonali taki rozkaz. Musiałbym rozdać ostre naboje i wyjąć pistolet i mówić „kurwa, napierdalać!”. Mowy nie ma! Miałem bardzo ładną dziewczynę, ojciec strasznie był przerażony tą sytuacją, więc mówię: no dobra, zrobię coś przeciw sobie - idę do tego wojska. I poszedłem. Dlatego wiem. jak to wygląda. Poszedłem tam i mówię: „kurwa, jakie to jest głupie! Tu po prostu nie ma dla mnie miejsca!”. Odmówiłem złożenia przysięgi wojskowej. Natomiast faktem jest, że jak gdyby tym buntownikiem, albo bohaterem dla niektórych, zostałem przez taki przypadek. To ten system mi wlazł. Oni chcieli zawłaszczyć wszystko.

Natomiast wracając do stempli, bo o tym przede wszystkim dzisiaj rozmawiamy, to też było w taki sposób, że ja chciałem zaistnieć jako student. Chciałem mieć jakiś fajny pomysł, zabawkę i chciałem się z ludźmi bawić. Ale tu się nagle okazało, że szkoła miała przykrywkę. Ta przykrywka nazywała się „Akwarela”. To był kryptonim ubeków, którzy obserwowali szkołę. To jest przedziwne, bo myśmy zupełnie nie rozumieli, o co chodzi. Najbardziej racjonalnym wytłumaczeniem było to, że jednak środowisko było hermetyczne i że oni wszystkie fakty, które wykraczały poza pewną normę, próbowali wykorzystać, żeby rozbudować agenturę. Wyciągnęli mnie z pokoju, przyjechała milicja, służba bezpieczeństwa i zabrali mnie na Kochanowskiego. Oni chcieli, żebym podpisał lojalkę po to, żeby mieć następnego współpracownika w środowisku. Ale to też dowodzi koszmaru tego systemu, który próbował kontrolować każdy aspekt rzeczywistości. Z mojej strony nie było żadnej prowokacji. No może trochę, bo ten pierwszy stempel odbijałem w gablotach szkolnych, gdzie były jakieś pisma urzędowe. Jeszcze jak wychodziłem ze szkoły, to obok wyjścia stała taka skrzynka z korespondencją wchodzącą i wychodzącą. Jak portier poszedł szukać klucza, to wziąłem wszystkie listy, podstemplowałem i odłożyłem z powrotem. Mi chodziło o to, że jak oni stemplem, to ja też stemplem. To musiało wyciec. Natomiast fakt, że tak zrobili, dowodzi abstrakcyjności tej sytuacji, dowodzi tego, jak wielką bzdurą był tamten system i pokazuje, w jaki sposób ludzie byli skolonizowani, spacyfikowani i kontrolowani

S: Mamy nakreślony kontekst historyczny, ale jak to się przekłada na współczesność? Z jednej strony chciałbym się odwołać do kwestii estetycznych, kwestii formuły jaką przyjąłeś – to są proste druki, grafiki, które są wykonywane jako pieczątki, szablony czy odbitki litograficzne. One są w gruncie rzeczy dość archaiczne pod względem technicznym. Z drugiej strony chciałbym Ciebie też zapytać o kwestię takiej postawy społecznej. Zajmujesz się litografią, która jest troszeczkę archaiczną historią, ale nawiązujesz w gruncie rzeczy do środowiska, które też jest z innego sposobu myślenia tak naprawdę. Anarchizm czy jakiekolwiek kwestie związane z interpretacją wolnościową we współczesnym świecie są po prostu marginalizowane. Mamy świat, który jest bardzo mocno zhierarchizowany, bardzo mocno konserwatywny. Jak się odnajdujesz w dzisiejszej rzeczywistości? Dlaczego dzisiaj tak naprawdę jesteś w tym miejscu, w którym jesteś?

OK: W rzeczywistości w ogóle się nie odnajduję, natomiast będąc w tym miejscu i spotykając tych ludzi, których spotykam - jak najbardziej. To jest to miejsce, jedno z tak naprawdę niewielu. Świetnie się tu czuję i to ma dla mnie sens. Rok temu ustawiłem prasę litograficzną na Od:zysku i zacząłem działać. Myślę, że na poziomie artystycznym, pomijając na chwilę kontekst polityczny, od dziesięciu lat to jedna z moich lepszych decyzji. To też nie jest tak, że ja pracuję z młodzieżą - pracuję z materią sztuki. Natomiast społecznie to też jest kwestia cenzury, do której za chwilę chciałbym jeszcze wrócić. To jest kwestia, na ile to, co zrobiłem dwadzieścia osiem lat temu, jest aktualne w tej chwili. Okazuje się, że jest maksymalnie aktualne. Zmienia się pewna konotacja, ale to pozostaje aktualne. Obserwowałem reakcje moich znajomych na wystawie i wszyscy czytając ten dokument, składali się ze śmiechu. Czyli to nadal działa. Moje stemple poza drobnymi wyjątkami są dziś odbierane tak samo, jak były odbierane dwadzieścia osiem lat temu i to jest masakra. Masakrą jest, że tego się nie czyta jak humoreski ani archiwum tylko, że to jest cały czas niesamowicie aktualne. Jeżeli chodzi natomiast o kwestię cenzury i tego, co ja próbuję robić, to sytuacja wygląda tak, że klasy są ciągle przepełnione, a zwalnia się nauczycieli. Plastyka w szkołach jest likwidowana, tak samo jak muzyka, ale religia jest. Nie ma etyki. Moim zdaniem, jeżeli w ogóle wprowadzać jakiś taki układ, to powinna być historia i teoria kultury, która mówi i o etyce i o różnych religiach i ogólnie o etosie człowieka w świecie. O bohaterach. O tchórzach. O zdrajcach. I rozbudowuje człowieka intelektualnie. Ale taki człowiek współczesnemu biznesmenowi i temu biznesowi, który się dzisiaj pleni, który nawiasem mówiąc, ani nie jest kapitalizmem, ani socjalizmem tylko jakąś potężną lipą, erzacem czegoś. Taki człowiek nie jest temu przedsiębiorcy potrzebny. Znam przypadek nauczycielki, która przewalczyła z dyrektorem, że kupi maszyny do szycia. Chciałaby uczyć plastyki, ale zbitej z wychowaniem technicznym, która i tak na dokładkę jest marginalizowana. Tu nie chodzi o to, żeby młodego człowieka nauczyć abstrakcji. Klucz wiolinowy pisze się jakoś i zaczyna się go w określonym miejscu. Takt, kiedy jest na cztery, to jest konkretnie określony. To, co tutaj robię, to jest właśnie bunt i protest przeciwko takiemu traktowaniu nie tylko młodzieży, ale człowieka w ogóle.

S: Przeciwko unifikacji?

OK: Tak. Dokładnie. Chodzi o to, że ona kupiła te maszyny do szycia i to jest taki sposób myślenia, że dzieciaki mają wyjść ze szkoły i pójść do produkcji. Oni będą mieli pracę. A jak się nauczą muzyki, a poprzez to abstrakcyjnego myślenia, to się nauczą kombinować. Pewne kwestie przestaną im pasować. I to jest dla mnie współczesny obraz cenzury. Jak oglądam filmy, to jest tak, że bohater wszystkich zabił, jest skurwysynem na maksa, a na koniec bierze forsę i najpiękniejszą kobietę i żyje sobie do końca szczęśliwy. Nie robi nic fajnego. To właśnie jest współczesna cenzura. Ludzie oglądają takie rzeczy i tacy właśnie chcą być. Chcą mieć takie mieszkania jak w serialach, chcą się tak ubierać itd. Współczesna cenzura nie jest taka, jak wtedy kiedy mnie próbowano ukarać, resocjalizować – bo ja tam musiałem pracę fizyczną odrobić, za zniszczenie majątku szkoły tymi stemplami. Ta współczesna cenzura o wiele wcześniej się wydarza. To się wydarza w momencie codziennego wchłaniania informacji.

S: Dziękujemy za rozmowę! Do zobaczenia na wystawach i zadymach!

Rozmawiał: Marek „Sanczo” Piekarski


Ludzie czytają....

Komunikat odnośnie Duda Development

02-06-2024 / Rozbrat zostaje!

Na początku lutego informowaliśmy o pobiciu członka Kolektywu Rozbrat przez ludzi działających na zlecenie Duda Development