W tekście pod tytułem „11 listopad wróćmy do tego tematu” opublikowanym na stronie Forum Żydów Polskich David Wildstein podjął bezpardonową próbę ataku na Porozumienie 11 listopada. Próba ta, w swojej treści i założeniach porównywalna była jedynie z poziomem wypowiedzi Janusza Korwina-Mikke, który w trakcie debaty na temat tzw. Marszu Niepodległości usilnie przekonywał widzów Super Stacji, że demokracja to faszyzm . Przyczynkiem do krytyki Porozumienia 11 listopada oraz jej stanowiska m.in. wobec wszelkich form nacjonalizmu była analiza językowa oświadczenia zatytułowanego ”Nie ma złych i dobrych antyfaszystów”. W swoim tekście Dawid Wildstein przytacza tezę profesor Hannah Arendt mówiącą, że niedookreślenie języka stanowi jeden z zabiegów reżimów totalitarnych. Celem tego zabiegu jest uzyskanie słowa o znaczeniu skrajnie pejoratywnym, którym określać można wszystkich przeciwników politycznych.
O ile trudno nie zgodzić się z tezą Arendt, o tyle dalszy ciąg wywodu pana Wildsteina nie jest już tak oczywisty. Autor krytyki stara się bowiem za wszelką cenę udowodnić, iż takie celowe niedookreślenie języka występuje właśnie w oświadczeniu Porozumienia. Zdaniem Wildsteina określenia takie, jak faszyści, nacjonaliści, rasiści i neonaziści pojawiając się w jednym tekście stają się ahistoryczne i zatracają swoje znaczenie tak, by mogły być wykorzystywane przeciw wszystkim wrogom politycznym autora stanowiska. Słowa te, jak zauważa zresztą sam analizujący pojawiają się jednak w zbitkach :
Przez cały tekst przewijają się następujące zbitki słów „świętem sprzeciwu wobec faszyzmu i nacjonalizmu”; „Sprzeciwem wobec nacjonalizmu i faszyzmu”
co w sposób oczywisty dowodzi, że intencją autora nie było pozbawienie tych słów ich pierwotnego znaczenia i ujednolicenie ich semantyki (chyba, że przyjmiemy iż autor oświadczenia ma problem z wyrażaniem swej myśli w piśmie i na każdym kroku dopuszcza się zwyczajnych powtórzeń). Na podstawie tych właśnie „zbitków” każdy nie owładnięty manią prześladowczą czytelnik bez trudu zorientuje się, że autor przy pomocy tych słów charakteryzuje organizatorów i przeważającą część uczestników Marszu Niepodległości wykorzystując właśnie prawdziwe znaczenie tych określeń. I tak na przykład faszystami nazwani zostają m.in. członkowie Młodzieży Wszechpolskiej, na spotkaniu których Wojciech Wierzejski wychwalał podporządkowanie członków stowarzyszenia wobec jego lidera, a struktury demokratyczne wewnątrz partii politycznych nazwał masonerią .
Błędne wnioskowanie autora krytyki idzie jednak dalej i skutkuje uznaniem porozumienia za organizację skrajnie radykalną i opierająca swe działania na koncepcji „totalnej wojny społecznej”:
Drugą konsekwencją przyjęcia takiego języka jest szerokość zamierzeń. Najlepiej wyraża go poniższy przerażający cytat (zważywszy, że wydrukowany w najbardziej opiniotwórczej gazecie „liberalnej”.) „Takie właśnie zamiatanie problemu pod dywan najbardziej nas przeraża. Skoro poprzebierali się w garnitury i publicznie krzyczą tylko to, co politycznie się im opłaca - a co bardziej antysemickie, rasistowskie kawałki w domu po kryjomu - to okazuje się, że „problem jest rozwiązany”.” Polityczne hasła oparte na tak radykalnej polisemiczności są też totalne w swoich zamierzeniach. (...) Porozumienie 11 Listopada ogarnia całą rzeczywistość poprzez swoją dystynkcje - przyjaciel i wróg egzystencjalny. Wizja wiecznej i totalnej wojny społecznej, przypominającej koncepcje Lenina, jest tym bardziej przerażająca, że wrogiem, którego należy zniszczyć, może być każdy, dzięki wspomnianej pustce pojęć.
Przytoczone wyżej fragmenty stanowią równocześnie dowód na kolejny błąd popełniony w trakcie analizy oświadczenia przez Dawida Wildsteina. Błędem tym jest oczywiście nadinterpretacja przenośni „w domu po kryjomu”. Błąd ten wynika prawdopodobnie z faktu przeprowadzenia analizy tekstu w oderwaniu od okoliczności jego powstania, a co za tym idzie najbardziej oczywistych intencji jego autora. Krytykowane oświadczenie powstało w sytuacji, w której organizatorzy „Marszu Niepodległości” (znani m.in. z pozdrawiania się gestem Sieg Heil) próbowali przedstawiać się publicznie jako patrioci atakowani przez „lewackie bojówki”, a metafora „w domu po kryjomu” miała na celu jedynie zobrazowanie tej kuriozalnej sytuacji.
Pomijając fakt rażącej nadinterpretacji oświadczenia Porozumienia 11 listopada moje zaniepokojenie wzbudziła próba zmiany semantyki słowa „nacjonalizm” podjęta przez autora tekstu „11 listopad wróćmy do tego tematu”. W tekście pana Wildsteina pada bowiem sformułowanie:
Nie należy stosować określenia nacjonalizm jako pejoratywnego. Nacjonalizm nie musi mieć nic wspólnego z rasizmem. Nacjonalistami byli rewolucjoniści francuscy, istniał nacjonalizm komunistyczny, ruchy nacjonalistyczne Ameryki Łacińskiej doprowadziły do zniesienia niewolnictwa.
W tym miejscu autor świadomie lub nie sam dopuścił manipulacji znaczeniem słowa „nacjonalizm”. Odwołując się bezpośrednio do tradycji Wielkiej Rewolucji Francuskiej Wildstein pominął w zupełności wieki XIX i XX. W wiekach tych nastąpił bowiem rozwój koncepcji nacjonalizmu przez osoby pokroju Houstona Stewarta Chamberlaina, a skutek tych działań w postaci dwóch globalnych konfliktów bezpowrotnie zmienił znaczenie słowa „nacjonalizm”. Zatrważającym jest również fakt, że autor cytowanego fragmentu za niepejoratywny uznaje nacjonalizm komunistyczny stanowiący koncepcję państwa, na której swój reżim oparł m.in. Pol Pot.
W kontekście tak wyidealizowanego znaczenia słowa „nacjonalizm” nie dziwi fakt, że pan Dawid Wildstein nie potrafił odnaleźć związku między sprzeciwem wobec marszu nacjonalistów głoszących hasła faszystowskie, szowinistyczne, czy rasistowskie ze sprzeciwem wobec polityki władz państwa, stosujących politykę apartheidu względem ludności palestyńskiej.
W przeciwieństwie do autora tekstu, który wzbudził mój głęboki sprzeciw w swojej analizie, nie zawrę arbitralnych wniosków co do celu, w jakim powstała jego praca. Uważam, że rozstrzyganie, czy tekst pod tytułem „11 listopad wróćmy do tego tematu” był atakiem spowodowanym strachem wynikającym z nadinterpretacji stanowiska Porozumienia 11 Listopada, czy też świadomą próbą oczernienia członków porozumienia za to, że odważyli się skrytykować politykę władz Izraela, byłoby nieuprawnione i krzywdzące wobec jego autora.