Do krótkiego zatrzymania marszu doszło na rogu Al. Jerozolimskich i Nowego Świata. Grupa ok. 20 antyfaszystów i antyfaszystek ustawiła się w poprzek ulicy rzucając w stronę faszystów różnymi przedmiotami. Po chwili policja ich rozgoniła zatrzymując jedną osobę.
Gdy informacja o zmianie trasy marszu ONR rozpowszechniła się, antyfaszyści zaczęli kierować się w stronę pomnika Dmowskiego, gdzie faszyści mieli oficjalne zakończenie marszu. Gdy faszyści ustawili się pod pomnikiem, zostali otoczeni przez policję. Nadciągnęły dziesiątki antyfaszystów. Nagle jedna z grup została zaatakowana przez policjantów w cywilu. Ludzie byli bici, a tajniacy ujawniali się dopiero, gdy do akcji wkroczyła prewencja bijąc pałkami również jednego z tajniaków.
Łącznie zatrzymano czternaście osób. Gdy tylko potwierdzono, że osoby te przetrzymywane są na komisariacie na ulicy Wilczej uformowana została tam pikieta solidarnościowa licząca kilkadziesiąt osób. Siedmiu z zatrzymanych zostało zwolnionych jeszcze tego samego dnia, kolejna piątka dnia następnego po południu, a ostatnie dwie osoby po 48 godzinach. 7 osób, które spędziły 24 i 48 godzin na komisariacie usłyszało zarzuty o czynną napaść na funkcjonariuszy oraz lżenie ich. Mają one zagwarantowaną przez Anarchistyczny Czarny Krzyż obsługę prawną.
Od godzin rannych przeprowadzane były również bojowe akcje antyfaszystowskie. Zdecentralizowana grupa kilkudziesięciu osób atakowała faszystów w drodze na demonstrację oraz po jej zakończeniu. Podczas jednej z takich akcji policja użyła wobec zbiegających z miejsca zdarzenia antyfaszystów broni palnej (!!!), nikt jednak nie ucierpiał (oczywiście oprócz zaatakowanych neonazistów).
Aktywiści i aktywistki uczestniczące w wydarzeniach antyfaszystowskich 11 listopada na każdym niemal kroku musiały zmagać się z często nielegalnymi formami represji ze strony policji. Od początku dnia osoby przybywające na pikietę były legitymowane, przetrzymywane i zastraszane przez funkcjonariuszy. Czterech antyfaszystów podsłuchało rozmowę policjantów, którzy przetransportowani zostali w okolicę stacji metra Świętokrzyska, wyglądała ona następująco:
„Policjant A: Ty, słuchaj, to kogo my mamy w zasadzie legitymować?
Policjant B: anarchistów, kolorowych i łysych.”
Dobitnie świadczy to o zamyśle kierujących akcją oficerów. Dochodziło do absurdalnych sytuacji, gdy policja najpierw zganiała demonstrantów w jedno miejsce (tak jak na przykład w parku Saskim) by później insynuować im, że właśnie uformowali nielegalne zgromadzenie. Tajniacy atakowali grupy antyfaszystów bez ujawniania się jako policjanci, a obecnie policja oskarża ofiary swojej przemocy o czynną napaść na funkcjonariuszy. Podczas wykonywania czynności służbowych policjanci nie chcieli podawać swoich nazwisk i stopni, nie podawali również powodów podjęcia czynności, do czego zobowiązuje ich Ustawa o Policji. Zakrawający o groteskę jest również oficjalny policyjny powód skierowania faszystów na inną trasę - według policji na oficjalnej trasie przemarszu odnaleziono „podejrzane ładunki”, które okazały się być torbami z kartonem. Mimo odnalezienia tych „podejrzanych ładunków” policja jednak nie zawiadomiła saperów, tylko sama stwierdziła, że to tylko kartony - Czy takie są procedury dotyczące alarmu bombowego?!!! Taka taktyka ma na celu kryminalizację ruchu antyfaszystowskiego i anarchistycznego i jest propagandowo wspierana przez media głównego nurtu, gdzie mówi się o „lewackich zadymiarzach” „anarchistycznych chuliganach” i przeciwstawia się im „policjantów broniących demokracji”.
Poza wszelkimi standardami było również traktowanie zatrzymanych osób. Przetrzymywane były one bez umożliwienia kontaktu z rodziną bądź adwokatem, informacji o powodzie zatrzymania, odmawiano im prawa do korzystania z toalety, nie zaopatrywano w żywność i wodę. Na przesłuchaniach aktywiści i aktywistki straszeni byli groźbą użycia przemocy, były one obrażane, często używane wobec nich były zwroty rasistowskie i seksistowskie. Zatrzymanym dawano do podpisu fałszywe protokoły zeznań, na szczęście zatrzymani ich nie podpisywali. Jeden policjantów otwarcie przyznawał, że jest byłym członkiem Narodowego Odrodzenia Polski i że pozostaje jego sympatykiem, inni również nie kryli swoich faszystowskich sympatii.
Reasumując, tego roku antyfaszyści i antyfaszystki dobitnie pokazały, że nie ma społecznego przyzwolenia na publiczne wystąpienia neofaszystów. W akcjach antyfaszystowskich uczestniczyło łącznie około 400-500 osób. W Warszawie pokazały się osoby z całej Polski, od Szczecina po Bielsko-Białą, od Białej Podlaski po Gorzów Wielkopolski, ale nie tylko- gościliśmy również aktywistów i aktywistki między innymi z Berlina i Pragi. Działania były bardziej urozmaicone niż w zeszłym roku. Widać było, że ludzie dawno przestali się bać faszystowskich ugrupowań i że za nic nie będą tolerować głoszenia faszystowskiej ideologii. Techniki Antify stają się coraz bardziej ofensywne i taki jest właściwy kierunek ich rozwoju. Marsz faszystów przeszedł tylko i wyłącznie dzięki ogromnej ilości policji zmobilizowanej na ten dzień, co kosztowało państwo ogromne pieniądze. Dobrze wiemy, że neoliberale władze umieją patrzeć na rzeczywistość tylko i wyłącznie przez pryzmat ekonomiczny, więc mogą już teraz spodziewać się, ile stracą za rok, jeżeli pozwolą znów maszerować faszystom. Panie Tusku, pani Gronkiewicz-Waltz, na pewno warto?! Pamiętajcie, że gdziekolwiek faszyści będą chcieli głosić swoje chore idee, będziemy tam i my, żeby ich sny o potędze obrócić w koszmar. Wszelkimi możliwymi środkami!
NIE PRZEJDĄ!
Na podstawie doświadczeń własnych, relacji bezpośrednich,
oraz stron internetowych:
www.wawa11listopada.blogspot.com
www.pl.indymedia.org
www.cia.bzzz.net