Jest również inna przyczyna naszej sympatii dla idei „Samorządnej Rzeczpospolitej”. Bolejemy przecież nad tym, że instytucje państwowe wpychają się między obywateli w tak perfidny sposób, że ci stoją samotni i bezsilni wobec polityków, urzędników, komorników i policjantów realizujących własny (bynajmniej nie społeczny) interes. Stąd oczywisty wniosek, że machinie państwowej musimy przeciwstawić jakiś rodzaj wspólnoty.
Jednak realizacja programu „Samorządnej Rzeczpospolitej” w gospodarce i organizacji terytorialnej stworzyłaby dopiero warunki do nadal potrzebnej przemiany kulturowej. Rewolucja byłaby sukcesem, jeśli stałaby się początkiem ewolucji ku relacjom bardziej partnerskim, opartym na wzajemnym szacunku stosunkom między ludźmi, systemem, w którym przeciętny człowiek znalazłby się w przyjaznym mu układzie społecznym.
Program „Samorządna Rzeczpospolita” przyjęty przez I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” w 1981 roku w sposób nie zasłużony obrósł w legendę, jednak nie znajdziemy w nim nic oprócz ogólnych sformułowań dotyczących budowy społeczeństwa obywatelskiego w wersji liberalno-burżuazyjnej. Równie dobrze można by ekscytować się tekstem konstytucji RP.
Oprócz jednego dosyć enigmatycznego zapisu dotyczącego wzmocnienia roli samorządów robotniczych w zarządzaniu zakładami pracy oraz przywróceniu spółdzielni kolektywnego charakteru nie znajdziemy w tym dokumencie nic co byłoby inspirujące i wychodziło poza kanon demokratycznego ględzenia o wolności jednostki, prawach politycznych, dostępie do informacji, itp. Tekst ten można traktować tylko i wyłącznie jako dokument historyczny obrazujący kolejny etap walki społecznej z totalitarnym reżimem. Na dodatek bardzo ugodowy i mało inspirujący.
Od lat 60. XX wieku działające w społecznej próżni środowiska opozycyjne wywodzące się z grupy tzw. rewizjonistów marksistowskich wspieranych przez „Paryską Kulturę” usiłowały znaleźć jakąś formułę aktywności, która umożliwiłaby im reformę systemu komunistycznego. Bunty robotnicze 1970 roku stworzyły taką szansę, ale miały tylko i wyłącznie charakter socjalny. Dopiero w 1976 po wydarzeniach w Radomiu część inteligenckiej opozycji postawiła na robotników zakładając KOR (Komitet Obrony Robotników). Podjęto próbę oddziaływania na ruchy protestu i sformułowania na ich fali postulatów o charakterze politycznym. Akcja ta zakończyła się powodzeniem w sierpniu 1980 roku. Od sierpnia '80 do grudnia '81 w sposób bardzo wyraźny zaznaczyła się sprzeczność interesów buntujących się robotników i inteligenckiej elity, która zaczęła mieć coraz większy wpływ na rozwijający się ruch. Dokument programowy Zjazdu „Solidarności” to, z jednej strony, próba kompromisu pomiędzy aspiracjami coraz bardziej radykalnych środowisk pracowniczych, spontanicznie dokonujących demontażu systemu, a z drugiej ambicjami opozycyjnych elit dążących do wpływu na władzę w ramach systemu realnego socjalizmu.
W tym dokumencie nie znajdziemy nic co odzwierciedlałoby charakter odbywającej się w Polsce rewolucji. Zapisy o samorządach pracowniczych ostrożne i asekuranckie odzwierciedlają raczej lewicowe sentymenty prominentnych w ruchu byłych stalinowskich hunwejbinów (Kuroń, Modzelewski, itp.) Stąd też „renesans” tzw. wolnościowego socjalizmu w wersji Abramowskiego opiewanego przez sieroty po Marksie. W tym kontekście o wiele bardziej rewolucyjne i wymierzone w reżim było przyjęte na tym samym Zjeździe tzw. „Przesłanie do ludzi pracy” państw bloku komunistycznego.
Rozwijająca się rewolucja, której główną siłą napędową byli robotnicy została zdławiona 13 grudnia 1981 roku. W praktyce realizowała się w ciężkich warunkach i nie było czasu na to by w sposób autentyczny sformułować jaj cele i ideologię. Związek rozbito. W strukturach konspiracyjnych decydujący wpływ na ideologię ruchu oporu zaczęli odgrywać oportuniści wypaczając prawdziwe cele społecznego buntu. W latach 88-89 konspiracyjne elity „Solidarności” na spółkę z komunistami zdusiły odradzający się w czasie strajków ruch, który mógł stworzyć rzeczywistą alternatywę zarówno dla liberalnego kapitalizmu jak i dla zbankrutowanego systemu kapitalizmu państwowego.
Program I KZD NSZZ Solidarność, jak każdy program musiał liczyć się z realiami ówczesnej (bardzo etatystycznej) epoki i był tylko kontrpropozycją w stosunku do pomysłów „komuny”, która pierwsza podniosła ową kwestię. Po rozbiciu samorządów pracowniczych z lat 1944-49 i 1956-59, robotnicy nieufnie patrzyli na tą sprawę, już w 1970-71 woląc raczej silną organizację broniącą ich praw, niż przejmowanie odpowiedzialności za gospodarkę po to tylko, by po wyprowadzeniu jej na prostą znów władza im to odebrała i spieprzyła swą polityką. Jeśli więc w 1981 r. (bo nie w 1980!) „Solidarność” podjęła hasło samorządu pracowniczego, to głównie po to, by odebrać inicjatywę komunie i wykazać się – obok programu rewindykacyjnego, realizowanego przez Związek – pozytywnym programem „odpowiedzialności za Polskę”. Ważniejszy dla poznania i oceny tamtego pomysłu byłby zresztą chyba tekst samej ustawy sejmowej o samorządzie pracowniczym w przedsiębiorstwie państwowym i jej funkcjonowanie w praktyce od jesieni 1981 do 13 grudnia tegoż roku. Wedle opinii Szymona Jakubowicza wyrażonej w książce „Bój o samorząd”, jej wejście w życie było jedną z przyczyn wprowadzenia stanu wojennego. Jak sądzi Andrzej Gwiazda, idzie o to, iż takie rozwiązanie uniemożliwiało reformę polegającą na „prywatyzacji”, czyli indywidualnym zawłaszczeniu przez komunistyczną nomenklaturę wspólnie, przez cały naród wypracowanego majątku, a stan wojenny nie bronił komunizmu, lecz miał stworzyć warunki dla narodzin kapitalizmu. Pod osłoną czołgów samorządność w PRL-u po raz kolejny stała się fikcją, a po roku 1986 oficjalnie z niej zrezygnowano (nie udało się tym razem wymusić na robotnikach pracy za półdarmo, bo niby na „swoim”), stawiając coraz bardziej na „prywatyzację” właśnie (plan Messnera, który przekształcił się w plan Rakowskiego, a potem Balcerowicza). Samorząd stał się w tej sytuacji kulą u nogi, więc szybko się go pozbyto. (...)
Tekst opublikowany w 6 numerze "Przeglądu Anarchistycznego"
Dyskusja złożona jest z fragmentów, przygotowywanej do wydania broszury dot. programu „Samorządnej Rzeczypospolitej”. Do wydania broszury ostatecznie nie doszło, prezentowane teksty nie były więc do tej pory publikowane. Skrótów w tekstach dokonała redakcja „Przeglądu Anarchistycznego”.