Dlaczego żądamy bezpłatnej komunikacji miejskiej?
Bezpłatna komunikacja miejska jest jednym z naszych podstawowych żądań. Powinna być ona także równo- i ogólnodostępna dla wszystkich, którzy mieszkają, pracują i uczą się w naszym mieście. Transport publiczny musi – ze względów społeczny i ekologicznych – stać się priorytetem względem indywidualnego transportu samochodowego.
Pod koniec 2012 roku prezydent Ryszard Grobelny, manipulując danymi o sprzedaży biletów i wprowadzając radnych oraz opinie publiczna w błąd, przeforsował kolejne podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej. Jednocześnie zignorowano kilkanaście tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem uchwały, domagającej się zamrożenia tych cen. Głównie z uwagi na trwające remonty. Po kilku miesiącach radni zorientowali się, że twierdzenie Grobelnego o tym, że sprzedaż biletów wzrasta, jest wyssane z palca. Liczba korzystających z komunikacji miejskie malała. Przedłużono zatem czas obowiązywania biletów jednorazowych, ale ceny „sieciówek” pozostały wyższe.
Dziś miasto szykuje się do wprowadzenia zmian systemu i chce wdrożenia tzw. PEKI (karty aglomeracyjnej). Ma to kosztować 46 mln. złotych, z tego 30 mln. z dotacji unijnej. Mówimy dotacji, ale faktycznie są to środki publiczne, pochodzące z podatków, także tych płaconych w Polsce. Dodatkowo, ponieważ władze zobowiązały się wydać 400 tys. tego typu kart do końca 2015 roku (do dziś wydano ich 190 tys.) istnieją uzasadnione obawy, że może się to nie udać, co z kolei doprowadzi do konieczności zwrotu „dotacji”.
Wraz z wprowadzeniem PEKI, pomimo nacisków społecznych, faktycznie wzrosną opłaty za przejazdy. Finansowo skorzysta na nowym systemie relatywnie niewielki odsetek mieszkańców Poznania i aglomeracji. Dla większości będzie to oznaczało wzrost wydatków z tego tytułu. Od 1 lipca br. od 6 przystanku będzie płacić więcej, niż dotychczas wynosiła cena tzw. biletu 15 minutowego, który faktycznie obowiązywał minut 25. Jednorazowy, papierowy bilet 10 minutowy będzie kosztował teraz 3 zł. A „sieciówka” od 99 zł. (dla mieszkańców Poznania – ściślej płacących tu podatki) do 115 zł. dla pozostałych, a więc przede wszystkim ogromnej rzeszy tych, którzy dojeżdżają do pracy w Poznaniu (ok. 30% zatrudnionych w Poznaniu pochodzi spoza miasta).
Biorąc pod uwagę cały ten korowód związany z systematycznymi podwyżkami cen biletów, ich okresowymi faktycznymi obniżkami, remontami i zmianami w rozkładach jazdy, restrykcjami i łapankami osób jadących bez biletów, wreszcie ogromny koszt wprowadzenia nowego systemu PEKA, którego sprawność i przydatności stoi pod znakiem zapytania, twierdzimy, że rezygnacja z pobierania opłat za przejazdy komunikacją miejską, byłoby najlepszym rozwiązaniem. Nie znaczy to de facto, że jeździlibyśmy za darmo. Komunikacja miejska jest finansowana z naszych podatków, które płacimy na każdym kroku. Zmuszanie do kasowania biletów wsiadając do autobusu czy tramwaju, to rodzaj „rogatkowego” – rzecz archaiczna, antyspołeczna i nieekologiczna. Komunikacja bezpłatna pozwoliłaby zaoszczędzić nie tylko ogromne wydatki na kartę PEKA, ale także wiele bieżących kosztów związanych z pobieraniem opłat za przejazdy (druk biletów, konserwacja czytników i kasowników, utrzymanie punktów sprzedaży itd.). Byłaby to też promocja komunikacji zbiorowej, która powinna stać przed indywidualnym transportem samochodowym, który także generuje wysokie koszty (utrzymanie dróg, likwidacja skutków degradacji środowiska naturalnego, koszty zdrowotne itd.). W istocie jest to wybór polityczny, gdzie PO i Grobelny bronią interesów posiadaczy Hooverów i podmiejskich willi, na co dzień nie korzystających z transportu publicznego.
Wreszcie przejazdy bez biletów, przyczyniłyby się do rozwiązania szeregu konfliktów społecznych, szczególnie kiedy miasto Poznań wprowadza system, dzielący korzystających z komunikacji miejskiej na dwie kategorie. Podział te uderza jednak przede wszystkim w osoby niżej sytuowane, w pracowników i ich rodziny, które codziennie przejeżdżając do Poznania, stają się jednak częścią naszej wspólnoty. To miasto funkcjonuje dzięki ich pracy. Z kolei „uciekające” z miasta podatki są związane przede wszystkim z migracją poza jego mury osób lepiej sytuowanych, które i tak najczęściej korzystają z samochodowej komunikacji indywidualnej, a dodatkowo wyższy koszt biletów komunikacji zbiorowej nie stanowi dla nich dostatecznego finansowego bodźca (w przeciwieństwie do np. podatku od nieruchomości), zachęcającego do powrotu czy pozostania w administracyjnych granicach miasta.
Od wielu już lat domagamy się, wzorem niektórych miast europejskich, wprowadzenia nieodpłatnej komunikacji zbiorowej w Poznaniu. Jest to jedno z naszych podstawowych żądań, które - jako Federacja Anarchistyczna s. Poznań - zawarliśmy w 20 tezach „dla kierunków rozwoju miasta Poznania” z marca 2010 roku.