Liberalna prasa, pod naciskiem „atomowego lobby”, mniej więcej od połowy ubiegłej dekady, systematycznie przekonywała opinię publiczną, że większość Polaków opowiada się za energetyką jądrową. Powstawały coraz to nowe „proatomowe” artykuły w najbardziej opiniotwórczych dziennikach i czasopismach. Ich opublikowanie zbiegło się, z jednej strony, z momentem zaniechania przez niektóre kraje zachodnie rozwoju energetyki jądrowej (przede wszystkim Niemcy) i stagnacją na rynku energetyki atomowej (w zasadzie od początku lat 90 liczba reaktorów atomowych przestała dynamicznie rosnąć, a z początkiem naszego wieku zaczęła nawet spadać). Z drugiej strony polski rząd ogłosił rozpoczęcie prac nad dokumentem dotyczącym przyszłości energetyki, co „zainspirowało” atomowe konsorcja do szukania nad Wisłą nowego rynku zbytu na tego typu, niechcianą już na Zachodzie, technologię. Polska, tak jak inne kraje peryferii, wydawała się ciekawym przypadkiem szczególnie, że w zasadzie wszystkie główne siły polityczne: od Marka Belki z SLD, przez Jarosława Kaczyńskiego z PiS i Donalda Tuska z PO, nie ukrywały swojego pozytywnego stosunku do tego rozwiązania.
W styczniu 2005 roku „Newsweek Polska” opublikował artykuł pod znamiennym tytułem „Polska atomowa”, z którego miało wynikać, iż sukcesywnie, od początku XXI wieku, w Polsce rosło poparcie społeczne dla energetyki jądrowej. Czasopismo powołało się w tym względzie na badania Państwowej Agencji Atomistyki (PAA), która, jako instytucja publiczna, zawsze popierała rozwój energetyki jądrowej i sprzyjała „lobby atomowemu”. Według badania PAA z 2004 r. za budową elektrowni atomowych opowiadało się 42% Polaków, a przeciw 38%. Szala miała się przechylić na korzyść „atomu”. Dwa lata później PAA twierdziła w swoich raportach, że energetykę jądrową akceptuje już 61% Polaków, a przeciwko jej jest jedynie 29%.
Co ciekawe równolegle badania CBOS dramatycznie różniły się w swoich ustaleniach. Według Centrum niechęć Polaków do energetyki jądrowej się utrzymywała i w badaniu z czerwca 2006 roku przeciwników energetyki jądrowej było jeszcze więcej niż obecnie – 58%, a w lipcu 2008, pomimo proatomowej propagandy, ciągle jeszcze przeciwnicy (45%) przeważali nad zwolennikami elektrowni atomowych (38%). Dziwnym jednak trafem raporty CBOS nie były tak popularne w mediach, jak wspomniane badania PAA, Ministerstwa Gospodarki i Ambasady Brytyjskiej, które dawały przewagę zwolennikom nad przeciwnikami energetyki atomowej. W rezultacie Jarosław Kaczyński jako premier w swoim expose w 2006 roku mógł ogłosić, że: „Opada powoli histeria wokół energetyki atomowej i są wszelkie szanse, żebyśmy w tej sprawie nie byli ciągle z tyłu”.
Awaria w Fukushimie musiała zmienić nastawienie do energetyki jądrowej. Z przeprowadzonych po trzęsieniu ziemi najnowszych badań CBOS wynika, że przeciwników energetyki jądrowej jest dziś więcej, niż było 25 lat temu, kiedy doszło do tragedii w Czarnobylu. W 1987 roku, kiedy przeprowadzono pierwsze badania, 30% polskiego społeczeństwa opowiadało się za budową elektrowni atomowych na terenie naszego kraju, a 39% przeciwko. Tymczasem w kwietniu 2011 roku, po Fukushimie, za rozwojem energetyki jądrowej opowiadało się 40% społeczeństwa, ale przeciwko 53%.


Jak wynika z ostatnich badań CBOS znacząco częściej przeciwnikami energetyki jądrowej są osoby z podstawowym (67%) niż wyższym wykształceniem (44%). Podobnie częściej przeciw są rolnicy (66%), robotnicy niewykwalifikowani (56%), robotnicy wykwalifikowani (52%), niż pracownicy administracyjno-biurowi (28%) czy średni personel techniczny (41%) ewentualnie pracujący na własny rachunek (46%). Często w takich okolicznościach uruchamiana jest wyświechtana argumentacja przeciwstawiająca merytokratycznym elitom, „ciemnogród” - tym razem ulegający technofobiom. Tymczasem – po pierwsze - za poparciem rozwoju energetyki jądrowej mogą stać zawodowe interesy niektórych środowisk inteligencji (zwłaszcza tzw. inteligencji technicznej). Po drugie, pojawia się silne zróżnicowanie ganderowe. Kobiety o wiele częściej (63%) niż mężczyźni (43%) opowiadają się przeciwko energetyce jądrowej. Przypomnijmy jednocześnie, że są one przeciętnie lepiej wykształcone od mężczyzn. Wydaje się zatem, że znajduje tutaj potwierdzenie feministyczna teza sugerująca, że scentralizowane, groźne dla środowiska i ludzi, megalomańskie projekty są przejawem nie tylko kapitalistycznej, ale także patriarchalnej natury naszego systemu. Dla odmiany biorąc pod uwagę wiek, nie dostrzegamy znaczących różnic poza osobami w wieku powyżej 60 roku życia, które częściej deklarują swoje negatywne nastawienie do elektrowni atomowych. W pozostały kategoriach wiekowych rozkład odpowiedzi jest podobny.
Wreszcie odpowiedzmy na pytanie jaki jest powód niechęci do energetyki jądrowej? Nie ulega wątpliwości, że główne znaczenie ma kwestia bezpieczeństwa. Przykładowo na pytanie - „Czy zgadza się Pan/Pani, że nawet najnowocześniejsze zabezpieczenia nie uchronią Polski przed niekontrolowanym zdarzeniem mogącym doprowadzić do awarii ewentualnej elektrowni jądrowej”? – aż 69% badanych odpowiada twierdząco, a tylko 23% przecząco.