Obecnie nasiliły się protesty mieszkańców miejscowości, w których mają powstać fermy futrzarskie. W Wielkopolsce tego typu hodowlom sprzeciwiają się m.in. mieszkańcy Budziszewic(gm. Skoki), Tucholi (gm. Sieraków), Grzymisławic, okolic Gniezna a poza naszym regionem społeczności z Chłopowa, Rościna, Dobkowa i wielu innych. Powodem są zagrożenia jakie przemysł ten stwarza. Mieszkańcy obawiają się skażeń (skażenia) gleb(y) i wód gruntowych, ponieważ wszelkie odchody zwierząt bezpośrednio z klatek spadają na ziemię, a ścieki, produkowane na fermie najczęściej są odprowadzane wraz ze ściekami komunalnymi, mimo że formalnie należą do ścieków przemysłowych.
Warto wspomnieć, iż obecność fermy w danej miejscowości znacznie obniża jej walory turystyczne oraz jakość życia mieszkańców, a także powoduje spadek cen nieruchomości ze względu na odór, który unosi się w całej wsi oraz nadmierne rozprzestrzenianie się gryzoni (szczury). Dodatkowo zwierzęta ogromnie cierpią w klatkach, co jest przyczyną ich wycia i jęków oraz ucieczek. W wielu przypadkach więc społeczności lokalne obawiają się także zagrożenia dla okolicznej fauny, zwłaszcza, gdy planowana jest budowa fermy norek. Ssak ten pochodzi z Ameryki Północnej, jest silnie ekspansywny i bardzo dobrze przystosowuje się do naszych warunków przyrodniczych, wypierając rodzime gatunki, np. norkę europejską, której obecności nie notuje się od kilkudziesięciu lat (wg Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt).
Koalicja na Rzecz Zakazu Hodowli Zwierząt Futerkowych w PolscePoznańska grupa „Otwarte Klatki” przystąpiła do Koalicji na Rzecz Zakazu Hodowli Zwierząt Futerkowych w Polsce (więcej informacji znajdziesz na www.antyfutro.pl), której celem jest jak sama nazwa wskazuje wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Taki zakaz istnieje już w Wielkiej Brytanii, Austrii, Chorwacji, Bośni i Hercegowiny. Inne państwa (np. Niemcy, Nowa Zelandia, Szwecja, Szwajcaria, Holandia) wprowadziły przepisy, mające na celu zminimalizowanie cierpienia zwierząt, co spowodowało, że przemysł ten przestaje być opłacalny. Możemy zauważyć, że Polska stała się śmietnikiem krajów zachodnich, w których z jednej strony obywatelom udało się wywalczyć taki zakaz, a z drugiej zapotrzebowanie na futra w świecie mody dalej istnieje. Kraje te nie są już obciążone szkodliwością przemysłu futrzarskiego, jednak są głównym odbiorcą futer wyprodukowanych w Polsce. Odbywa się to kosztem mieszkańców, zanieczyszczenia środowiska oraz zbędnej i okrutnej śmierci setek tysięcy lisów, norek, tchórzofretek czy szynszyli.
Oburzeni mieszkańcyDo naszej grupy „Otwarte Klatki” zgłosili się mieszkańcy wsi Grzymisłowice (gmina Września). Nie chcą oni u siebie ferm futrzarskich i związanych z nią odoru i zanieczyszczenia okolicznych terenów. Mówią również o zbędnym zabijaniu zwierząt, dla zachcianek bogatych. Zdają sobie sprawę, że wytworzenie futra ze zwierząt nie ma nic z ekologią wspólnego (w procesie garbowania używa się ogromnej liczby rakotwórczych chemikaliów, aby skóra się nie rozłożyła). Dodatkowo takie futro jest luksusem, na który ogromną część społeczeństwa po prostu nie stać.
95% mieszkańców z sąsiadujących wsi jest przeciwnych tej inwestycji, jednak burmistrz Wrześni - Tomasz Kałużny twierdzi inaczej. Uważa, że musi wyrazić zgodę na powstanie fermy, ponieważ Dariusz Piątek - inwestor, który ma w planach budowę fermy norek spełnia wszystkie warunki. Burmistrz ma prawo nie wyrazić zgody na jej powstanie!
Musi jednak zaprzestać ignorowania głosów mieszkańców, którzy mają prawo decydować o tym co się dzieje w ich okolicy, w ich sąsiedztwie. Tomasz Kałużny najwyraźniej zapomniał po co został wybrany. Miał reprezentować wolę mieszkańców, a nie swoje własne interesy. Mieszkańcy będą protestować i nie dopuszczą, aby ich głos został pominięty.
Rażące uchybienia na fermach futrzarskichOstatnia kontrola NIK w Wielkopolsce ukazała liczne nieprawidłowości jakie miały miejsce na fermach futrzarskich. Tylko jedna z badanych ferm spełnia zarówno warunki budowlane jak i środowiskowe. Absurdem była sytuacja w której zgłoszono Inspektorowi Weterynaryjnemu, że na fermie w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego została przekroczona dozwolona liczba zwierząt. Weterynarz przyjechał i stwierdził, że teren jest za duży, aby je policzyć! Prezes Polskiego Związku Hodowców oraz właściciel największej fermy Rajmund Gąsiorek zapewnia, że hodowlom zwierząt futerkowych nie można nic zarzucić i spełniają one wszystkie możliwe normy. Liczne uchybienia w zakresie opieki weterynaryjnej, składowania odpadów, pozwoleń wodno-prawnych, ucieczek zwierząt z ferm potwierdzają, że to co mówią przedstawiciele polskich hodowców zwierząt futerkowych jest nie prawdą. Potwierdzają to też sami mieszkańcy, żyjący obok takich ferm.
Śmierdząca sprawaDodatkowo poseł Gruszczyński z PO, który zachwala przemysł futrzarski przyjął od Rajmunda Gąsiorka 10 tys. zł! Radni Ziemi Gnieźnieńskiej i Gniezna XXI złożyli apel do Gąsiorka, aby ten poddał się dymisji. Sprawuje on funkcję przewodniczącego Komisji Infrastruktury, Rolnictwa i Ochrony Środowiska. Jest to absurdalna sytuacja, w której nie może być mowy, o tym że ochrona otoczenia przyrodniczego będzie brana pod uwagę. Na rażące uchybienia dotyczące ochrony środowiska zwrócono uwagę
w raporcie NIK.
Jedzenie jednak to nie wszystkoHodowcy uważają, że norki mają się bardzo dobrze na ich fermach, bo przecież dostają jedzenie i picie. Doskonale wiemy, że dostęp do pokarmu nie zaspokaja podstawowych potrzeb zwierząt, jak choćby potrzeby bezpieczeństwa. Norki są drapieżnikami, potrzebującymi miejsca, gdzie mogły by się ukryć, terenu, po którym mogły by się poruszać. Jałowe środowisko jakim jest metalowa kratka powoduje u nich różne zaburzenia czy to w postaci zachowań stereotypowych (powtarzane w kółko te same ruchy), samookaleczania aż po akty kanibalizmu. Głoszony dobrostan zwierząt uterkowych przez hodowców jest dowodem na ich totalną ignorancję. A dzieje się to z powodu chciwości i chęci szybkiego wzbogacenia się.
Nic o nas bez nas
Poseł Romuald Rajchel z SLD podczas posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju naciskał na NIK o zaprzestanie tak surowych kontroli wraz z przydzielaniem mandatów za tak rażące uchybienia! Poseł obawia się, że te kontrole oraz nowy projekt ustawy o ochronie zwierząt, mogą skutkować wprowadzeniem zakazu ferm futrzarskich. Zapomniał on jedynie dodać, że niezadowoleni i zjednoczeni mieszkańcy oraz ruch prozwierzęcy stanowią tu siłę, której nie można zlekceważyć. Domagają się oni przestrzegania swoich interesów, a nie interesów „przedsiębiorców” nastawionych tylko na zysk. Żądają także zaprzestania rzezi niewinnych istot oraz poszanowania dla przyrody.