Główną siłę roboczą dla przemysłu mięsnego są imigranci. W Stanach Zjednoczonych są to w przeważającej części pracownicy z Meksyku oraz Południowo - Wschodniej Azji, w Wielkiej Brytanii – Polacy, a w Niemczech - Polacy i Rumunii. Z punktu widzenia tego przemysłu stanowią oni idealną siłę roboczą, ponieważ często nie znają języka urzędowego danego kraju, nie organizują się, nie znają swoich praw i łatwiej ich zastraszyć.
Co więcej, w USA pracownicy przetwórstwa mięsnego mają największe prawdopodobieństwo trwałego uszkodzenia ciała lub chorób zawodowych wśród wszystkich pracowników produkcyjnych. Zatrudnieni pracują ramię w ramię, wykonując powtarzalne ruchy (np. nożami), co sprzyja powstawaniu ran. Złe warunki pracy i niskie wynagrodzenia są powodem dużej rotacji w tym sektorze - pomiędzy 72 a 96% w skali roku. Wcześniej, do lat 60., udało się uzwiązkowić większość pracowników, pracujących w czterech wielkich formach. Niestety, ta dekada to okres powstania kolejnych gigantów i nastawienia na czerpanie zysków z prekarnej pracy imigrantów z Meksyku.
W Wielkiej Brytanii pracownicy zgłaszali szereg nieprawidłowości, wynikających z braku zgody na korzystanie z toalet, nieprzestrzegania godzin pracy, przemocy psychicznej, fizycznej, a nawet seksualnej, stosowanej wobec nich. Ok. 70% pracowników stanowią imigranci, zatrudnieni przez agencje pracy tymczasowej.
W Niemczech z kolei przemysł zatrudniając firmy pośredniczące, która są zarejestrowane w innym kraju, próbuje zrzucić z siebie odpowiedzialność za warunki pracy w tej branży. Przedstawiono również szereg nadużyć wobec imigrantów, jak choćby tragiczne warunki mieszkaniowe czy też systematyczne obniżanie płac. Większość zatrudnionych to imigranci z Rumunii i Bułgarii. Często spotykanym modelem pracy jest tu zerwanie z ciągłością i wymuszanie gotowości zawodowej „na zawołanie”.
Przemysł mięsny dąży do wyprodukowania jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie, przy jak najmniejszych kosztach. Udało się to osiągnąć poprzez stworzenie linii produkcyjnej oraz przyspieszenie jej tempa, dzięki czemu można było ubić i przerobić większą liczbę zwierząt. Tania siła robocza dodatkowo obniżyła koszty produkcji. Zatrudnia się imigrantów, którzy ze względu na swoją trudną sytuację godzą się na najgorsze warunki, dodatkowo trudniej jest im wywalczyć swoje prawa w miejscu pracy. Taka sytuacja powoduje szereg nadużyć.
W Polsce nie ma badań ukazujących sytuację pracowników rzeźni. Z przeprowadzonych rozmów i materiałów prasowych wynika, że i tutaj zatrudnia się przede wszystkim imigrantów
(m. in. z Ukrainy) oraz więźniów. Nawet jeśli ich sytuacje jest zła, to często z ich perspektywy jest to jakąś forma kroku naprzód w zaistniałej sytuacji. Tak naprawdę więc ludzie ci nie mają wyboru.
Po spotkaniu odbyła się dyskusja. Odnoszono się do skali przestępstw i patologii wśród pracowników rzeźni. Jednak prelegentka, jak i moderator dystansowali się od argumentów emocjonalnych i indywidualnych. Raczej wykazywali wzajemną inspirację fordyzmu i przemysłu mięsnego. Wykazywali, że przemysł mięsny to gorsze warunki pracy, co przekłada się na sytuację mieszkaniową i ogólne warunki życia. Nie jest to tylko kwestia samego charakteru pracy i stosunku do zwierząt, jaki ona proponuje i podtrzymuje. Prelegenci zwrócili uwagę, że podział ścisłą hierarchiczność w tym sektorze. Prowadzi ona często do wybuchów przemocy. Dodatkowo wprowadza się podziały płciowe, np. mężczyźni zabijają, kobiety sprzątają. Trudno wartościować charakter obu prac. Pracownicy często nie wiedzą, co ich czeka następnego dnia, są kierowani tam, gdzie jest zapotrzebowanie. Nie mogą się do pracy przygotować psychicznie. Praca w ubojni uznawana jest za jedną najbardziej degradujących. Tymi ponurymi konkluzjami zakończyło się omawiane spotkanie.