W chwili obecnej w więzieniach przebywa ponad 15 tys. „rowerzystów”. Dlaczego stawia się w jednej linii pijanych rowerzystów z pijanymi kierowcami skoro ci pierwsi szkodzą tylko sobie a drudzy innym…? Powracając do statystyk, zagrożenie stwarzane przez pijanego rowerzystę jest porównywalne z zagrożeniem, które stwarza pijany pieszy. W oparciu o policyjny system SEWiK, stwierdzam, iż jest to prawda. Jednym zdaniem, pijani rowerzyści są tak samo niegroźni dla innych jak pijani piesi. Mało tego, zagrażają przede wszystkim sobie (w ponad 98 % wypadków sami zginęli lub zostali ranni). Śmiertelność wśród pijanych pieszych wynosi ponad 12 % wypadków przy ponad 4 % dla pijanych rowerzystów. Jeśli więc tak drakońsko surowe kary mają chronić ich życie, to zgodnie z retoryką należałoby surowo karać przede wszystkim pieszych, a nie rowerzystów. Pijani kierowcy powodują śmierć lub ranią osoby trzecie statystycznie zawsze. Pijany rowerzysta częściej zrani osobę trzecią – to fakt, jednak rzadziej spowoduje śmierć osoby trzeciej (0,17% dla rowerzystów i 0,3 % dla pieszych). Natomiast śmierć z ręki pijanego kierowcy to 8,45 % wszystkich wypadków.
W ciągu ostatnich kilku lat pijani rowerzyści spowodowali śmierć dwóch osób, natomiast piesi przez 10 miesięcy 2011 r. przyczynili się do śmierci trzech osób. Nie ma więc porównania do setek osób, które zginęły pod kołami pijanych kierowców. Istnieje silna korelacja między spożyciem alkoholu przez kierowcę samochodu osobowego, a fatalnymi skutkami wypadku spowodowanego przez niego. Brak jednak korelacji dla pijanych rowerzystów, gdzie alkohol nawet zmniejszał ryzyko obrażeń u osób trzecich, jak i ryzyko śmierci samego rowerzysty. Mimo teoretycznie zbliżonej liczebności pijanych rowerzystów i pijanych kierowców samochodów osobowych ilość osób trzecich poszkodowanych przez obie grupy różni się ponad 113-krotnie, a gdyby uwzględnić tylko zabitych to wielokrotność idzie już w tysiące (ok. 5500).
Przykłady zgromadzone na podstawie statystyk z ostatnich lat jednoznacznie podważają słuszność srogich kar dla cyklistów. Zbyt dużą wagę jako społeczeństwo przywiązujemy do kwestii alkoholu u rowerzystów, a zbyt małą do kwestii przekraczania ograniczeń prędkości. Tymczasem jak wskazuje przykład takich państw jak Holandia, Dania czy Szwajcaria mandat dla nietrzeźwego rowerzysty proporcjonalnie nie powinien być wyższy niż mandat dla kierowcy przekraczającego obowiązującą prędkość do 20 km/h w obszarze zabudowanym, co na dzisiejsze warunki w Polsce oznacza mandat w wysokości do 100 zł. Jak wygląda sytuacja w krajach zachodnich…? Podam na przykładzie Francji, Niemiec oraz Szwecji…
Francja
W 2009, na ponad 11 milionów testów na obecność alkoholu, 159.000 osób miało powyżej 0.8 promila, a 100.000 miedzy 0.5 a 0.8. mandatów za prędkość z kolei wypisano 10 milionów (w tym 92% za przekroczenia poniżej 20 km/h, które w Polsce są praktycznie tolerowane). Warto dodać, że 38 kierowców dostało mandat za nieustąpienie przejazdu rowerzyście na przejeździe rowerowym. Na sumę 20 milionów mandatów, rowerzyści dostali 12 000, czyli 0.6 promila mandatów, mimo ze stanowią dużo większy odsetek ruchu. Teoretycznie więc rowerzyści mają te same reguły co kierowcy, ale w praktyce się ich bardzo rzadko kontroluje (wielokrotnie rzadziej niż kierowców). Francuska federacja użytkowników rowerów - FUB, walczy o to, by zmienić prawo, bo w tej chwili tolerancja na jazdę po alkoholu jest tylko niepisanym prawem. Tak wiec zdarza się, by policjanci zatrzymali kogoś kto jechał na rowerze mając 1.1 promila i go zamykali "na dołek" (czyli w celi na kilka godzin). Z kolei inni policjanci wręcz radzą by po alkoholu wracać rowerem... byle nie samochodem. Rowerzystom grożą podobne kary finansowe, ale bez możliwości utraty punktów. Rowerzysta za recydywę też może teoretycznie trafić do więzienia. Jednak z dostępnych danych wynika ze nigdy się to nie zdarzyło!
Niemcy
Liczba skazanych rowerzystów z § 316 StGB w Niemczech. to w 2009 – 11.782; w 2010 – 10.049; 2011 – 9.229 Liczba ta obejmuje tylko rowerzystów z zawartością alkoholu powyżej 1,6 ‰ !!! Poniżej tej wartości nikt nie jest karany. Warto odnotować tendencję malejącą. Pamiętajmy też, że to są osoby złapane i skazane, ale dane te nie obejmują rzeczywistej liczby rowerzystów, którzy przekroczyli 1,6 ‰, czyli tych niezłapanych „miłośników promili”. W zasadzie nie ma teraz argumentów przeciwko zastosowaniu w Polsce niemieckiego prawa dla nietrzeźwych rowerzystów. Niestety, nie dotarłem do statystyk, jaki procent skazanych w Polsce z art 178a § k.k. miało powyżej 1,6 ‰ alkoholu we krwi. W 2010 roku łącznie 51 078 rowerzystów miało powyżej 0,5 ‰ , ilu z nich przekroczyło 1,6 ‰? Mimo tak dużych ilości złapanych pijanych rowerzystów powyżej 1,6 ‰ bezpieczeństwo w Niemczech nie zmalało, bo jak wykazałem pijani rowerzyści zagrażają głównie sobie, a nie innym.
Szwecja
Szwecja kojarzona jest z bezpieczeństwem na drogach, a skoro tak, to zapewne nikt tam nie wsiada na rower po alkoholu. Nic bardziej mylnego!!! Dla Szwedów większym zagrożeniem niż alkohol u rowerzysty jest np. … szaleńcza jazda rowerem po chodnikach. Szwedzki punkt widzenia z pewnością zaszokuje każdego Polaka. Szwed po alkoholu nie wsiądzie ale do samochodu. Szwedzi to naród uzależniony od bezpieczeństwa. Alkohol natomiast przy jeździe na rowerze w ogóle nie jest postrzegany jako zagrożenie, to jest coś tak naturalnego jak oddychanie. Szwed bez problemu wypije 3 piwa i wsiądzie na rower, nie będzie uważał, że robi coś niebezpiecznego i groźnego. To coś normalnego, w pełni akceptowalnego, społeczeństwo nie widzi tu potrzeby regulacji i obostrzeń. Jeśli gdzieś pojawiają się w mediach tematy związane z bezpieczeństwem rowerzystów, to zwykle chodzi o separacje i drogi dla rowerów. Policja generalnie nie zatrzymuje by sprawdzić stan trzeźwości, można być za to pewnym zatrzymania, jeśli nie ma się oświetlenia. Jeśli przestrzega się przepisów ruchu drogowego i posiada światła to nigdy Policja nas nie zatrzyma. W Szwecji prawo jest bardziej liberalne dla pijanych rowerzystów, niż dla kierowców przekraczających dozwoloną prędkość. Z czego to wynika? Kto jest bardziej groźny: pijany rowerzysta, czy kierowca przekraczający prędkość o 20-50km/h? Jednym zdaniem…. prawo w krajach skandynawskich - rowerzysta może jechać, dopóki jest w stanie to robić bezpiecznie dla siebie i innych. Jeżeli się zatacza na rowerze, policja go zatrzymuje, ale nie kończy się to więzieniem. Co więcej, tam rower traktuje się jako alternatywę dla samochodu. Wypiłem, więc wrócę do domu rowerem, by przypadkiem nie zasiąść za kółkiem. Największym absurdem jest to, że nasze polskie prawo nie daje kompletnie żadnych rezultatów. Teoretycznie ma to zapewniać bezpieczeństwo, ale w praktyce mamy przez to masę pijanych kierowców, którzy gdyby nie to prawo, to może jeździliby bezpiecznie rowerem. To prawo zamiast poprawiać, pogarsza bezpieczeństwo na drodze.
Najwyższy czas, by dorównać Europie, przeanalizować dostępne statystki i wyciągnąć konkretne wnioski. Przestaniemy marnotrawić zasoby na zwalczanie czegoś, co w marginalny sposób wpływa na bezpieczeństwo na drogach. Art. 1 § 2 Kodeksu karnego stanowi, że nie jest przestępstwem czyn, którego społeczna szkodliwość jest znikoma, a w przypadku pijanych rowerzystów, którzy zagrażają osobom trzecim w stopniu podobnym do pijanych pieszych, w większości przypadków można mówić o niskiej, lub żadnej szkodliwości społecznej czynu. Jak pokazują niemieckie statystyki, także zależność między ilością alkoholu we krwi, a ilością wypadków jest u rowerzystów podobna jak u pieszych. Dlatego też w krajach gdzie liczy się bezpieczeństwo, a nie statystyki, rowerzystom każe się „dmuchać w balonik” najczęściej tylko przy okazji innego wykroczenia jak np. jazda w nocy bez oświetlenia, czy przejazd na czerwonym świetle. Równie dobrze można udawać, że dba się o bezpieczeństwo organizując masowe alkotesty pijanym pieszym. W ubiegłym roku za jazdę rowerem w stanie nietrzeźwym skazano 51 tys. osób. Ponad 4,5 tys. z nich wylądowało i wciąż siedzi w więzieniach. (…) Czy tym samym nie rozwiązuje się sam problem z przeludnieniem w jednostkach penitencjarnych…? Również niepotrzebnie marnuje się energia i zasoby kadrowe Policji, bo jak walczą z rowerzystami, to brak ich tam gdzie na drodze kierowcy generują większe zagrożenia. Opierając się na doświadczeniach innych wysokorozwiniętych krajów, zmiana przepisów aktywować będzie same pozytywne następstwa, nie tylko dla pracy jednostek penitencjarnych, Policji, budżetu państwa, ale i samych obywateli, rodzin potencjalnie skazanych i ich bezpieczeństwa ekonomicznego.