Od czasów Smoleńska, końca serii zamachów na polskie władze nie widać. W wyniku tych wszystkich działań, fundamenty państwa trzeszczą w szwach. Ostatnio prokurator przedstawił pewnemu dziennikarzowi niezawodne dowody na spisek przeciw elitom władzy. Jego artykuł miał za zadanie – jak czytałem – zdestabilizować kraj. Dziesiątki tysięcy prawicowych demonstrantów, w odpowiedzi na to, wyległo na ulice. Nie wiadomo dokładnie czy to byli prawicowi ekstremiści. Prawicowa prasa najczęściej dowodzi, iż za tym wszystkim stoją anarchiści. Jak się jednak dowiaduję, demonstranci nie wiedzieli co robić. Dopiero przebrani za kibiców policjanci wzięli sprawy w swoje ręce i wydarzyło się coś na miarę zamachu stanu i obalenia republiki. To sprowokowało inne siły polityczne do podjęcia próby zdelegalizowania ugrupowań prawicowych, a te z kolei wystąpiły z wnioskiem o delegalizację ugrupowań lewicowych. Aż strach pomyśleć co się stanie, kiedy obie strony dopną swego. Zostanie tylko centrum, czyli PO. No i może o to chodzi. Sondaże zatem spokojnie wracają do normy. Głosujący wybierają już nie mniejsze, ale najmniejsze zło.
Siły państwa, które dokonały tej zgrabnej destabilizacji, absolutnie zasłużyły na wcześniejsze emerytury, podwyżki, dodatkowe etaty i uprawnienia. Niech strzelają i prowokują do woli, w majestacie prawa, a nie, że się muszą posuwać do szemranych działań. Niech ABW ma po prostu prawo wysadzić w powietrze co chce, kiedy chce i czym chce, a nie w tym celu musi szukać jakiegoś sfrustrowanego chemika. Niech prezydent RP, który cudem ocalał (poprzedniemu się nie udało), wreszcie posiądzie pełnię władzy i skoro zaaprobował już stan wyjątkowy na stadionach, niech się nie certoli i rozciągnie te regulacje na cały kraj. Nie może być przecież tak, że zarówno agenci służb specjalnych jak i organizatorzy demonstracji zatajają swoje personalia i wizerunki. Wprowadzenie identyfikatorów dla kibiców i organizatorów manifestacji wreszcie uporządkuje tę – chciałoby się napisać – anarchię i tajni pozostaną tylko tajniacy.