Według samej policji w Poznaniu mamy spadek przestępczości. Używając logiki liberalnej, spadł zatem popyt na policyjne usługi. Gdy spada popyt na silniki okrętowe, dyrekcja Cegielskiego potrafi zwolnić tysiąc pracowników. Nasza policja jeszcze w czerwcu ogłosiła nabór 500 aspirantów.
Oczywiście „stróże prawa” twierdzą, że przestępczość spada, bo jest ich więcej na ulicach, mają lepszy sprzęt, szybsze samochody i piękniejsze komisariaty. Ale prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. Na poziom przestępczości wpływ ma także, a może nawet przede wszystkim, czynnik ekonomiczny i demograficzny. Decydują one w tym mieście o zamykaniu szkół i przedszkoli, ale nie posterunków. Uderzająca, wybiórcza logika wolnego rynku.
Kiedy wychodzą takie rzeczy w statystykach, w policyjnych głowach zapala się czerwona lampka. Skoro nie ma realnych zagrożeń, trzeba je wymyślić, aby uzasadnić swój byt i rozdmuchane ambicje. Stąd nagonka na grafficiarzy i łapanka na ulicach za przechodzącymi przez skrzyżowania nie tak, jak według policji powinni.
Z drugiej strony w zależności od sytuacji, policja nagina prawo. W 2012 roku okazało się, że w przeciwieństwie do poznańskich, kibice przyjezdni, jak Irlandczycy i Chorwaci, mogą pić gdzie popadnie i wszczynać burdy. Stadionu nikt im nie zamknie i imprezy nie odwoła. Na Stolarskiej, Piaskowej, Niegolewskich funkcjonariusze nie potrafią pomóc lokatorom i uchronić ich przed nękaniem właścicieli, chowając się za literą prawa. Tego samego, które pozwala im paradować wraz z czyścicielami kamienic pokroju Piotra Śruby, jako ich eskorta. Więcej nawet. Kiedy w sierpniu zeszłego roku grupa osób chciała otworzyć dla mieszkańców dzielnicy nowy skłot na ul Podgórze, policja w pełnym bojowym rynsztunku asekurowała niezgodną z prawem eksmisję.
Wreszcie mnożą się przypadki brutalnej przemocy stosowanej przez policję, której ewidentnie nie tylko w dupach, ale też w głowie się poprzewracało. Za dużo oglądają głupawych seriali o gliniarzach i wydaje się im, że są panami naszych miast.
W efekcie więzienia pękają w szwach nie z powodu siedzących tam groźnych bandytów. Kilka tysięcy ludzi znalazło się za kratkami za posiadanie śladowych ilości marihuany czy innych używek. Siedzi 15 tys. rowerzystów za jazdę po jednym piwie. W najbliższym czasie więzienia odwiedzą zapewne też grafficiarze. Zachwyceni, skompromitowaną skądinąd, zasadą „zero tolerancji”, policjanci sami definiują obszary przestępstw i wykroczeń, które następnie zwalczają. Sami też decydują, na co trzeba przymknąć oko.