Jak pozycjonować przemoc władzy? Na marginesie wystawy Piotra Bujaka

Jak pozycjonować przemoc władzy? Na marginesie wystawy Piotra Bujaka

  • Kris
  • środa, 26 marzec 2014
22 marca 2014 w klubokawiarni Zemsta odbyła się ciekawa dyskusja, w założeniu mająca jedynie towarzyszyć wernisażowi artystycznego projektu Piotra Bujaka, ale tak naprawdę nie tyle go dopełniająca, co pozwalająca wyjść poza ograniczenia sztuki jako formy przekazu. Jak rzadko kiedy dzieło, efekt pracy twórczej i intelektualnej, rezonowało i rezonuje nadal, otwierając pole do refleksji i przyszłego, prospołecznego działania.

Praca Bujaka zaskakuje formalną prostotą, która skrywa jednak bogactwo treści, często dostrzegalnych dopiero po analizie zaprezentowanego materiału. Projekt „World in Colors” składa się z dwóch, a właściwie nawet trzech komponentów. Pierwsze, z czym zapoznaje się odbiorca to rozwieszana w przestrzeni galeryjnej (w tym przypadku posłużyły do tego Zemstowe ściany) kolorowanka. W zasadzie nie jest to dobre słowo, ale trudno inaczej określić odrysowane kontury obrazów wojennej i politycznej przemocy, jakie – na zasadzie kliknięcia w pierwszy link po wpisaniu haseł typu „bombing” - pojawiają się na ekranach naszych monitorów. Gdyby nie opisy, prawdopodobnie te abstrakcyjne kształty – bo realna przemoc jest tu zupełnie odrealniona (choć przecież konkretna) – byłyby faktycznie polem dla zaprezentowania kolorystycznej ekspresji dowolnych osób. Jednak jednoznaczne „adresy” łatwych do odnalezienia, bezlitosnych zdjęć każą nam się skonfrontować z problemem dystrybucji treści przemocowych, ich funkcji oraz skutków dostępności niejako na przypadkowe kliknięcie. Bujak odwołuje się do Guya Deborda  oraz „teorii gier”, ale interesuje go w tym wszystkim człowiek, nie tylko jako ofiara, ale też architekt rozwoju technologii. Patrzy też, jak przystało na artystę zaangażowanego, na skutki zarówno bombardowania (nomen omen) przemocą, jak i na cel takie działania oraz interes polityczny za nim stojący.

Oba aspekty jeszcze bardziej podkreśla drugi komponent projektu, będący zapisem autentycznych ataków, wybuchów, bombardowań dokonywanych np. przez drony. I tutaj mamy do czynienia z abstrakcją, bowiem – w opinii wielu odbiorców – tak zaprezentowany obraz wojennej przemocy budzi skojarzenia z grami komputerowymi. Nie jesteśmy konfrontowani z rzeczywistymi skutkami militarnych działań, a jedynie z efektownym obrazowaniem, właściwym „społeczeństwu spektaklu”, w którym żyjemy. Jest to jednak i tak dużo bardziej konkretna przemoc, bowiem oglądamy ją w postaci „youtube`owych” filmików, udostępnionych przez hacktywistów. Zaprezentowane na monitorze w bezpiecznej, kawiarniano – galeryjnej przestrzeni są refleksem naszej bezsilności. Ale medialne funkcjonowanie obrazów przemocy ma inny charakter niż w czasach telewizji. Internetowa dystrybucja treści stawia dużo głębsze i trudniejsze pytania o to kto i w jakim celu udostępnia takie treści, a także każe zapytać: jeśli jedne obrazy widzimy, to które są przed nami (i dlaczego) ukrywane, spychane, marginalizowane?

Wokół tych kwestii rozpoczęła się bardzo ciekawa dyskusja, z udziałem m.in. związanego z Federacją Anarchistyczną socjologa Jarosława Urbańskiego oraz zaangażowanych społecznie artystów. Po początkowych refleksjach na temat samego zjawiska i techniki „found footage” (będącej charakterystyczną dla sztuki „społeczeństwa spektaklu”), a także prób odwołań do historii sztuki (malarstwo batalistyczne), zebrani w Zemści artyści i aktywiści skupili się na pozaartystycznym wymiarze projektu

Dorota Grobelna przywołała Judith Butler, która w książce „Ramy wojny” poddała krytyce właśnie medialne wizerunki działań militarnych, wskazując na ich rzeczywisty cel: dehumanizację „przeciwnika”, ofiary, wyeksponowanie narracji zwycięzcy, de facto – narracji władzy. Stąd chęć wyeksponowania, a zarazem poniżenia ofiar, próba odebrania im szacunku, deprecjonowania żałoby. Nade wszystko jest to rejestracja tryumfu – oto dostarczycielowi treści zależy, by imperialistyczny przekaz zakorzenił się w głowach i rezonował.

Refleksje te pogłębił Jarosław Urbański, wskazując na fakt, iż władza nie jest już w stanie kontrolować odbioru. Widz, skonfrontowany ze zwycięską, „boską” przemocą, może ją różnie odczytywać, często wbrew intencjom dostawców. Z tymi ostatnimi też jest skomplikowana sytuacja. Czy w istocie możemy ciągle mówić o monopolu rządu na dystrybucję informacji? Realnie o dostępności treści decydują korporacje, dopiero w drugim rzucie hactywiści czy tym bardziej politycy. W takim razie rodzą się kolejne pytania – kto i po co daje nam te obrazy? Co chcieli kiedyś osiągnąć dziennikarze i stacje telewizyjne, co natomiast dziś jest celem sieciowych aktywistów? Wreszcie – czy zmiana charakteru i formy przemocy funkcjonującej w mediach ma na nas wpływ, a jeżeli tak to jaki?

Prowadzi nas to wprost do refleksji na temat faktycznego problemu, mianowicie „pozycjonowania przemocy”. Jak to się dzieje, że jedne zdjęcia czy filmy widzimy od razu po wpisaniu „słowa – klucza”, innych nie zobaczymy nigdy bądź w bardzo pomniejszonej formie? Zdaniem Jarosław Urbańskiego odpowiedź jest prosta, a zarazem brutalna: władza nie jest zainteresowana dokumentowaniem (swojej) klęski. Wszelkie takie treści są spychane, marginalizowane, ukrywane. Dostęp do nich jest utrudniony, bo nikt nie ma w ich dystrybucji politycznego interesu. W efekcie   dobrze pozycjonowana jest zwycięska, hegemoniczna przemoc, budująca stosunki społeczne oparte na strachu i podległości.

To z kolei ewokuje kolejne odwołanie: do problemu monitoringu, jego propagandy w środkach masowego przekazu, a zarazem społecznych skutków funkcjonowania  pod stałą obserwacją kamer CCTV. Jego występowanie bywa odczytywane jako pożyteczne i potrzebne, służące ludziom, a wymierzone przeciw aspołecznym zachowaniom. Często umyka fakt, że zarejestrowane obrazy funkcjonują potem w zupełnie innym charakterze, z całkowitym pogwałceniem naszej prywatności, a wręcz są używane przeciwko nam. W istocie monitoring nie służy już tylko dyscyplinowaniu społeczeństwa, ale realizuje interesy różnych podmiotów funkcjonujących w kapitalistycznej rzeczywistości. Cel jest w zasadzie jeden i ten sam: wytworzyć społeczeństwo oparte na strachu, uległości, pogodzone z agresywną retoryką władzy, akceptująca hegemonię rozmytych w sensie prawnym korporacji.

Pojawia się w końcu pytanie: czy można wyciągnąć pozytywne rzeczy z reprodukcji i przetworzeń obrazów przemocy? Pierwszą odpowiedzią jest zmiana definicyjna. Pytamy bowiem: czy nie jest przemocą eksmisja? Albo praca za skrajnie niskie wynagrodzenie? Uciekamy często od rzeczy, które są obok nas, „przejmując się” z bezpiecznej odległości tragediami w innych częściach świata. Tak „zaangażowana” sztuka nie ma żadnego politycznego przełożenia. Nagle okazuje się, że piętnowanie zbrodni wojennych jest słuszne, ale już nazywanie przemocą antyspołecznej polityki miasta czy państwa jest „kontrowersyjne”. Dzieje się tak dlatego, że przemoc widziana przez „filtry”, relacjonowana jako „zewnętrzna”, tak naprawdę nas nie dotyczy. Podjęcie dyskusji o przemocy eksmisji jest natomiast właśnie ciosem we władzę, w nędzę jaką generuje. Posiadająca kapitał mniejszość zdecydowanie nie ma w tym interesu. Może jedynie starać się skomercjalizować społeczne zaangażowanie poprzez etykietkowanie określeniami typu „kontrowersyjna praca” czy „estetyka szoku”, skrywającymi najczęściej semantyczną pustkę.

Sam artysta ma jednak jeszcze inną, własną propozycję. Swą pracę traktuje jako punkt wyjścia do przyszłych warsztatów w ramach arteterapii. I liczy, że jego projekt będzie rezonował,nie tylko wśród ofiar przemocy. Poszczególne komponenty udostępnia za darmo, zachęcając do samodzielnej refleksji i pracy z dziełem. W ten sposób odwołuje się też do etyki i estetyki DIY, zachęcając do tworzenia własnych strategii oporu i krytycznej refleksji. Ważne byśmy stale kwestionowali władzę i jej komunikaty, środki przekazu, ideologię, a zarazem dążyli o samopomocy i realnych zmian. Na tym polega „czynnik ludzki”, o którym tyle mówiono na spotkaniu.

 

Ludzie czytają....

Iran: strajki, demonstracje i wojna

24-07-2024 / Polityka

Rząd w Teheranie nie jest gotów iść na wojnę i bronić swoich braci muzułmanów, Palestyńczyków, bo obawia się reakcji własnego...

Kilka refleksji o Katarzynie Blum

09-08-2024 / Książki

W ramach cyklu spotkań – 30 książek na 30 lecie Rozbratu – omówiliśmy niedawno książkę Heinricha Bölla „Utracona cześć Katarzyny...