Szum medialno – polityczny, który rozpętał się po wydarzeniach 11 listopada pozbawił mnie wszelkich złudzeń – państwo nasze jest ze wszech miar ksenofobiczne, a nacjonaliści stanowią zaledwie czubek góry lodowej. I to właśnie sprawia, że jeszcze wyraźniej widzę, jak potrzebne są działania antyfaszystowskie, przeciwdziałające wszelkim uprzedzeniom i dyskryminacji. Także ze względu na pochodzenie narodowe.
Przypomina mi to trochę próbę uznania za równoważne dwóch sytuacji – tej, w której ktoś jechał bez biletu, i tej, gdy ktoś puścił z dymem cały autobus. W taki sposób zrównuje się niewyjaśnioną sytuację z udziałem Niemców na Nowym Świecie z totalną demolką, która była dziełem części uczestników Marszu Niepodległości.
Niemcy stali się bowiem bohaterami piątkowych wydarzeń tylko z powodu ich podejrzanego obywatelstwa. Choć nie do końca wiadomo co się na Nowym Świecie wydarzyło, a sprawa sądowa (która dotyczy wykroczeń, na dodatek postawionych tylko części zatrzymanych) jest ciągle w toku, opinia publiczna już orzekła swój wyrok. Winni są Niemcy, bo … są Niemcami. Są Niemcami w Polsce w Dzień Niepodległości.
Zwraca uwagę, że nikt o zatrzymanych na Nowym Świecie nie pisał jak o osobach, kobietach i mężczyznach, osobach w konkretnym wieku. Chociaż istnieje przecież tysiąc sposobów, za pomocą jakich można by ich opisać, a ich jedyną właściwością nie jest przecież niemieckie obywatelstwo.
Wystarczyła zresztą sama obecność osób nazwanych Niemcami, aby rozjuszyć ksenofobiczne społeczeństwo. Nie kto inny jak głowa państwa, rzecznik Narodu – prezydent Bronisław Komorowski powiedział przecież, że uważa to za zły pomysł, aby zapraszać Niemców w dzień naszego święta narodowego. Tak jakby w ten dzień na terytorium RP mogły przebywać tylko osoby z polskim paszportem...
Słowo „Niemcy” ma tu zresztą konkretne konotacje, wyrażane mniej lub bardziej wprost, zawsze jednak z ksenofobicznym pogłosem. Wtorkowy program 15 listopada „Tomasz Lis na żywo” - komentator sportowy Przemysław Babiarz, broń boże żaden aktywista prawicowego ruchu, przypominał widzom, nawiązując do Niemców z Nowego Światu, że ostatni raz to Niemcy się bili w Warszawie w czasie Powstania Warszawskiego. W czasie komentowania, przez program informacyjny stacji TVN zatrzymań obywateli niemieckich, pokazywane są zdjęcia leżących na chodniku kibiców w czasie skuwania ich przez policję (oczywiście, ja wiem, że to kibice, przechodziłam obok tej sytuacji. Inny widz musi raczej wykazać się błyskotliwością i krytycyzmem wobec przekazu medialnego).
Mogłabym przytoczyć jeszcze wiele sytuacji, wypowiedzi i komentarzy, które nasączone są – świadomymi bądź nieświadomymi – uprzedzeniami, których adresatami stali się goście zza Odry.
Jako papierek lakmusowy naszego narodowego uprzedzenia mogłoby posłużyć pytanie - czy taka sama byłaby reakcja mediów oraz polityków z pierwszych stron gazet, gdyby okazało się, że osobami z Nowego Świata nie byli Niemcy, tylko rodowici Polacy i Polki? To pytanie retoryczne, jestem ze wszech miar przekonana, że nie poświęcałoby się tej sytuacji większej uwagi, byłby to jeden z drobnych incydentów, których, jak wiemy, tego dnia było na mieście znacznie więcej. I to właśnie obnaża całą istotę naszych narodowych uprzedzeń do zachodnich sąsiadów, uprzedzeń podtrzymywanych nie tylko przez rzeczników skrajnej prawicy (na uprzedzeniach przecież budują swoją tożsamość), ale też osób, które nigdy by się nacjonalistami nie nazwały. Bo jakby tu nie patrzeć, cokolwiek by agresywni uczestnicy Marszu Niepodległości nie zrobili, ile by samochodów nie spalili, ile przypadkowych przechodniów nie pobili – to przecież pikuś w obliczu faktu, że przyjeżdżają do nas Obcy, z którymi w przeszłości mieliśmy na pieńku. Choćby bowiem i najgorszy zbir – ale nasz, Polak! Jeśli już ewidentnie zbroił, to pominiemy milczeniem, zatuszujemy albo powiemy „Ale za to Ci Niemcy to dopiero...”.
Uprzedzenia i ksenofobiczne zapędy nie są domeną wyłącznie tych osób, które brały udział w piątkowym Marszu Niepodległości. To wirus, na który chorują całe społeczeństwa, których osoby publiczne są przecież częścią składową, nadająca polityczny klimat przyzwolenia na dyskryminacyjne zachowania pojedynczych obywateli i obywatelek. Nacjonaliści często mówią o tym po prostu otwarcie, nie krygując się polityczną poprawnością. I to właśnie ten ogólnospołeczny komentarz pod adresem niemile widzianych Niemców pokazuje mi, jak niezmiernie ważne są działania ruchu antyfaszystowskiego, który w samym swoim założeniu jest antyksenofobiczny i buduje koncepcje wspólnoty nie na przynależności narodowej, ale na wartościach równości i różnorodności. Że działania tego ruchu są potrzebne na co dzień i nie można dłużej zwlekać.
I to właśnie dlatego w przyszłym roku jeszcze głośniej będę krzyczeć -
NO PASARAN!