Okazuję się, że kuleją u nas zarówno kwestie związane z bezpieczeństwem, opieką zdrowotną, jak i oświatą. Choć duży odsetek osób z wyższym wykształceniem liczy się nam jako plus przy obliczaniu kapitału ludzkiego (wg metodologii PwC), to jednak wiadomym jest, że poznańskie uczelnie wyższe w skali kraju – delikatnie mówiąc – nie przodują. Pojawia się zatem także pytanie o jakość kształcenia podstawowego. Kiedy przyjrzyjmy się wynikom np. egzaminów gimnazjalnych, to w roku 2009 takie miasta jak Warszawa, Wrocław czy Kraków zdecydowanie nas wyprzedzały. Cała Wielkopolska w testach tych wypada źle, co oczywiście kwestionuje regionalną rolę Poznania, jako ośrodka nauki i kultury.
Źle sytuacja przedstawia się także w poznańskiej służbie zdrowia. Niedawno słyszałem, że według jednego z rankingu, najlepszy poznański szpital uplasował się na... 100 pozycji w skali kraju. To chyba również dużo poniżej oczekiwań „sytego miasta” know-how. Wreszcie ów wychwalany przez ekonomistów stabilny rynek pracy mocno się ostatnio zachwiał. W aglomeracji poznańskiej w ostatnich dwóch latach (w stosunku do grudnia 2008 roku) bezrobocie podskoczyło o 104% (z 7,9 tys. zarejestrowanych bezrobotnych do 16,2 tys.) i ciągle rośnie (rok do roku przybyło 13,4% bezrobotnych). Dodatkowo 80-procentowy spadek inwestycji, który nas czeka w najbliższych latach, ujemnie wpłynie na i tak pogarszającą się sytuację na rynku pracy w regionie i aglomeracji. Mimo tego wszystkiego Orłowski twierdzi, iż „Poznań ma szansę stać się drugim po Warszawie centrum Polski”. Chyba tylko w piłce nożnej, o co – fakt! – władze miasta zadbały jak żadne inne.
Na poważnie trzeba stwierdzić, że wszystkie te rankingi raczej mają za zadanie stworzenie pewnej iluzji rozwoju i dobrobytu, podtrzymać ducha rywalizacji, ale przede wszystkim przemycić pewne neoliberalne mity. Po pierwsze ten, iż rozwój miast jest ściśle uwarunkowany stwarzaniem „udogodnień dla biznesu” (co powtarza się jak mantrę). I – po drugie - że rozwój ekonomiczny samoistnie przekłada się na jakość życia mieszkańców. Orłowski stwierdza autorytatywnie, że Poznań „musi poprawić ofertę dla inwestorów, promocję i infrastrukturę”. Tymczasem zadłużona po uszy stolica Wielkopolski, wydała już setki milionów na inwestycje, które raczej się nie przekładają na realną poprawę jakości życia mieszkańców. Choć w generowaniu PKB Poznań, wg danych PwC, przesunął się na czoło polskich największych aglomeracji, jednak można zaryzykować hipotezę, iż to prawdopodobnie przejściowe, skutek sięgnięcia po pieniądze unijne z pewnym opóźnieniem względem innych miast, co dziś spowodowało lepsze wyniki w tym względzie. Problem polega na tym, iż środki te zostały spożytkowane w sposób dość rozrzutny i jednokierunkowy, korzystny dla biznesu, ale bez zadbania o te sfery życia, które tak naprawdę decydują o jakości naszego życia, jak edukacja czy służba zdrowia.
Na zakończenie chciałbym przytoczyć dowcip, który słyszałem wiele lat temu. Pewien yuppie wybrał się na wycieczkę w góry. Idąc szlakiem zobaczył jak baca wypasa swoje owce na hali. Kierowany przedsiębiorczością i wiarą we własne zdolności, podszedł i mówi do bacy:
- Baco, jak powiem ci, ile tu na hali pasie się twoich owiec, to oddacie mi jedną. Zgoda?
- Zgoda – odpowiada nieco zaskoczony baca.
Yappie wyciągnął ze swego plecaka laptopa, włączył go, połączył się z satelitą, satelita zrobił zdjęcie rzeczonej hali, zdjęcie zostało przeanalizowane przez specjalny program i po kilku minutach, młodzieniec znał odpowiedź.
- Baco – mówi – macie tu 87 owiec. Prawda?
- A no prawda – odpowiada baca.
Yuppie bez zbędnych ceregieli zainkasował swoją wygraną, wrzucając ją na plecy i zaczął się oddalać.
- Poczekajcie panoczku – krzyczy za nim baca. Jeżeli ja powiem wam skąd wy są, to oddacie to co moje?
- No dobrze – odpowiedział pewny siebie yuppie.
- Wyście są ekspert z PricewaterhouseCoopers.
Młodzieniec rozdziawił gębę, bo faktycznie pracował dla tej renomowanej firmy konsultingowej.
- Skąd to wiecie baco?!
- Bo po pierwsze – mówi baca – przyszliście tu, choć was nikt nie prosił. Po drugie, powiedzieliście nam to, co i tak dobrze wiedziałem. Po trzecie, to co trzymacie na plecach to nie owca, ino mój pies.