Budżet i co dalej? Kryzys miasta i protesty społeczne

Budżet i co dalej? Kryzys miasta i protesty społeczne

  • Cezary Krysiński
  • środa, 25 styczeń 2012
Nie ulega wątpliwości, iż w Poznaniu od lat nie mieliśmy do czynienia z tak napiętą sytuacją społeczną, a wiele wskazuje na to, że to dopiero początek. W ostatnich miesiącach coraz bardziej zaogniają się stosunki pomiędzy władzami miasta a jego mieszkańcami. Po rozpoczęciu przez pracownice miejskich żłobków batalii o poprawę warunków pracy i świadczonych usług, wybuchł konflikt związany z likwidacją poznańskich gimnazjów. Do tego dochodzi niechciana przez pracowników prywatyzacja MPGM. W tle występuje wciąż nierozwiązana kwestia mieszkaniową z realizowanymi masowymi eksmisjami z mieszkań komunalnych (co w wielu przypadkach oznacza eksmisje na bruk) i zasiedleniem kontenerowego getta. Na horyzoncie pojawiają się podwyżki biletów MPK i na razie częściowa prywatyzacja tego przedsiębiorstwa wraz z groźbą strajku zapowiadanego w tym przedsiębiorstwie przez związki zawodowe.

Lokalni politycy zamierzając za jednym zamachem ograniczyć dostępność do usług opiekuńczo-wychowawczych, transportowych czy mieszkaniowych, powodują naturalny odruch obronny, jakim jest zorganizowanie protestu.
Ta sytuacja jest jeszcze o tyle wyjątkowa, że do tej pory jeżeli zdarzały się naciski obywatelskie na władzę, to miały one bardziej charakter kliencki, „chodzenia po prośbie”. Teraz znaczna część uczestników  strony społecznej ma jasno określone cele polityczne. Mieszkańcy tworzą komitety, uczestniczą w posiedzeniach rady miasta, domagają się zrealizowania swoich potrzeb, organizują spotkania, debaty itd. Kwestią zasadniczą jest jednak w tym wypadku, na ile protest ten może doprowadzić do sytuacji, w której mieszkańcy odzyskają to, co zabrały, bądź zamierzają im zabrać władze miasta. 

Wokół budżetu
W ostatnich 2-3 latach dokonał się zwrot w stronę dyskusji wokół budżetu miasta, który w dłuższej perspektywie jest zasadniczym narzędziem wpływu na życie mieszkańców. Poza tym, że określa on ciągłość prowadzonej polityki, to również zawiera zapisy mówiące o tym, jakie grupy społeczne były, są i będą marginalizowane przez władze miasta, a które mają podstawy do tego, aby spodziewać się względów z ich strony. Wobec tego określony kształt budżetu jest wynikiem starcia interesów różnych grup funkcjonujących w mieście i przekłada się na codzienne życie jego mieszkańców. Sposób jego zatwierdzania również wpłynie np. na to, komu w czasie Euro 2012 będzie dane przeżywanie emocji na miejskim stadionie, a kto będzie w tym czasie zmuszony do pracy w nadgodzinach.   

Prace nad budżetem Poznania trwają przez cały rok. W ich trakcie nie uwzględnia się jednak głosu lokalnej społeczności, wręcz przeciwnie, prace toczą się one za zamkniętymi drzwiami. Głównym animatorem jest prezydent, który w porozumieniu z wyższymi urzędnikami miejskimi (szefami jednostek, wiceprezydentami itp.)  ustala zasadnicze zapisy budżetowe. Pewną rolę do odegrania w tym procesie ma komisja budżetowa, lecz jeśli chodzi o ostatecznym wpływ na zasadnicze zapisy w budżecie, to jej znaczenie jest faktycznie marginalne. Projekt budżetu prezentowany jest przez prezydenta późną jesienią w roku poprzedzającym jego wprowadzenie. Następnie w przeciągu nie dłuższym niż dwa-trzy miesiące opiniują go komisje rady miasta, radni wnoszą poprawki, odbywają się dwa czytania budżetu na posiedzeniach rady miasta, po czym jest on przez nią przyjmowany.

Od momentu przedstawienia projektu urzędnicy wraz z radą miasta działają pod presją konieczności jego szybkiego przyjęcia. Napięcie narasta. Dyskusje czy kontrowersje, a tym bardziej postulaty społeczne,  ograniczane są do minimum. W ten sposób przeciętni mieszkańcy nie mają możliwości poważniejszego zapoznania się z dokumentem stworzonym przez prezydenta, nie wspominając o realnym wpływie na zawarte w nim zapisy. Ostatecznie ich głos pod względem formalnym nie ma żadnego znaczenia, gdyż ogranicza się on do komentarza podczas prac poszczególnych komisji, czy też kilkuminutowego wystąpienia na posiedzeniu rady miasta.

Radni,  dla utrzymania pozoru, dokonują – sensownych lub nie - korekt w budżecie na poziomie kilku, lub co najwyżej kilkunastu milionów złotych. W tym roku projekt budżetu Poznania został „skorygowany” przez radnych na poziomie 13 mln. zł. Nawet jeżeli przyjmiemy, że 2/3 budżetu to wydatki „sztywne”, to dalszym ciągu zmiana wynosi jedynie ok. 1 % pozostałej 1/3 budżetu. I taki jest też realny wpływy rady na wydatki miasta. Dodajmy, że latem 2011 r. „lekką ręką” ta sama rada, za namową i pod presją Grobelnego, dołożyła do stadionu  miejskiego 33 mln. zł., korygując poprzedni budżet. Zmian strukturalnych budżetu i zasad prac nad nim w ogóle się nie omawia, pomimo że prominentni politycy kilka miesięcy temu zapowiadaki podjęcie kroków w tym kierunku. Pozostało po staremu.

Dług miasta
W przeciągu ostatnich lat wielkość budżetu Poznania wynosiła ponad 3 mld zł. Jednocześnie dług miasta pobił rekord osiągając górną granicę dopuszczalnego zadłużenia miast w Polsce. Rzut oka na finanse miasta ujawnia, iż tonie ono w długach. Od czasu rozpoczęcia przebudowy stadionu przy ul. Bułgarskiej w 2008 r. nastąpił ich dramatyczny wzrost zadłużenia: z 500 mln do 2 mld zł.  Polityka, za którą odpowiedzialna jest obecna ekipy rządząca, doprowadziła do tego, iż na każdego statystycznego mieszkańca miasta przypada pożyczka w wysokości przekraczającej 4 tys. zł, który trzeba będzie spłacić do 2025 r. (przeciętnie na rodzinę to ponad 12 tys. zł)  Oznacza to, że w coraz większym stopniu jego spłata jest zobowiązaniem, które w najbliższych latach władze będą starały się wyegzekwować od poznaniaków. W coraz większym stopniu tym, co łączy mieszkańców Poznania jest zatem wspólny dług. Zaciągnęły go władze miasta, które obecnie zmuszają mieszkańców do jego spłaty – zaczynamy być wspólnotą zadłużoną, a nie samorządową.

Zgodnie z zasadą prywatyzowania zysków i uspołeczniania kosztów ekipa rządząca zmierza do obarczenia kosztami kryzysu - za który sama jest odpowiedzialna - najbiedniejszych. Pomimo, iż zapaść finansowa jest wynikiem wieloletniej polityki forsowanej przez prezydenta miasta, to przykładowo likwidacje szkół próbuje on uzasadnić obiektywnie występującym niżem demograficznym. Wbrew tak postawionemu problemowi za cięcia w oświacie, zresztą w różny sposób realizowane od lat, odpowiedzialny jest jednak sam prezydent. Przez lata wraz ze swoją ekipą kierował on strumień pieniędzy na ekskluzywne inwestycje w stylu Term Maltańskich, równocześnie uchylając się od realizacji swojego podstawowego obowiązek, jakim jest utrzymanie, nie wspominając o rozwoju, szkół czy żłobków. Lata zaniedbań w sferach opiekuńczo-wychowawczej czy mieszkaniowej, doprowadzają do załamania się sprawnego funkcjonowania działających tu instytucji.

Spłatę miliardowych długów władze planują przeprowadzić dzięki wyprzedaży majątku publicznego w postaci zasobów miejskich jednostek administracyjnych, miejskich gruntów, mieszkań komunalnych, prywatyzacji MPGM, szkół, przedszkoli czy zapowiadanej prywatyzacji części MPK. Innym sposobem spłaty zadłużenia są cięcia wydatków na cele społeczne, czego przykładem jest choćby obecna likwidacja szkół. Całość dopełniają podwyżki, takie jak  planowane podwyższenie cen za korzystanie z środków komunikacji miejskiej, czynszów w zasobach komunalnych, płat za wodę i kanalizację itd., co w tragicznej sytuacji finansów miasta przedstawiane jest jako niekwestionowana konieczność. Mówiąc o ograniczaniu dostępności do świadczeń socjalnych, władze twierdzą, iż ich powszechny dostęp generuje zbyt wysokie koszta. Niemniej w przypadku przeforsowanych przez władze inwestycji takich jak stadion piłkarski, bilans strat nie jest brany pod uwagę. Jego przebudowa kosztowała ok. 750 mln, a zyski z dzierżawy będą wynosić od 4 do 7 mln rocznie. W tym wypadku wysokość strat poniesionych przez władze nie jest brany pod uwagę. Wręcz przeciwnie w tym wypadku straty liczone w setkach milionów złotych są zbywane stwierdzeniami o możliwości wspólnego przeżywania zwycięstw drużyny narodowej.     

Polityka i rada miasta
Dopełnieniem tego stanu rzeczy jest polityczne oblicze rady miasta. Tutaj sytuacja się nie zmienia od lat. Wystarczy to, iż radni z PO wraz z marionetkami prezydenta z PRO, zagłosują w ten sam sposób. Tak zwana opozycja, nieutrzymująca kontaktów z szerszymi grupami mieszkańców, pełni co najwyżej funkcję formalnej legitymizacji działalności rady miasta, której decyzje nagminnie nie odzwierciedlają potrzeb społecznych. Rzeczywistość wygląda w ten sposób, iż bez poparcia neoliberalnej części radnych wszelkie postulaty mieszkańców nie mają żadnej racji bytu.

W ostatnich miesiącach kolejne grupy mieszkańców pozbyły się złudzeń co do działania samorządu. Mieszkaniec w bezpośredniej rozmowie z radnym nie może liczyć na zbyt wiele „gdyż radny jest bezradny”, jak często się sami tłumaczą. Może też się spodziewać, iż jego argumentacja przedstawiona na posiedzeniu komisji zostanie zbyta milczeniem, a dyskusja na posiedzeniu rady miasta ma jedynie znaczenie formalne, bo wiadomo, kto tworzy w niej większość. Należy też dodać, iż dla przeciętnego mieszkańca obecność podczas posiedzenia rady miasta oznacza wzięcie jednodniowego urlopu z pracy, trudności z wykonywaniem obowiązków domowych itd., podczas gdy dla radnego wiąże się z odbiorem diety czy innej formy wynagrodzenia. 

2012 r. będzie kolejnym rokiem konfliktów miejskich o podłożu socjalnym. Siły polityczne zadomowione w urzędzie miasta niejednokrotnie zaoferują swoją pomoc kolejnym grupom skonfliktowanym z władzą. W ten sposób będą próbowały uzasadnić swoją rację bytu. Niemniej praktyka ich rządów wskazuje na to, iż o prawa przynależne mieszkańcom Poznania nikt nie zadba lepiej niż oni sami. Z praktyki też wynika, iż jedyną siłą, z którą liczą się politycy z urzędu miejskiego, jest otwarty protest społeczny, skupiający społeczny przekrój mieszkańców miasta. 

Ludzie czytają....

Iran: strajki, demonstracje i wojna

24-07-2024 / Polityka

Rząd w Teheranie nie jest gotów iść na wojnę i bronić swoich braci muzułmanów, Palestyńczyków, bo obawia się reakcji własnego...

Kilka refleksji o Katarzynie Blum

09-08-2024 / Książki

W ramach cyklu spotkań – 30 książek na 30 lecie Rozbratu – omówiliśmy niedawno książkę Heinricha Bölla „Utracona cześć Katarzyny...