Nie każdy wie, że w Poznaniu na Starym Rynku funkcjonuje miejsce zamieszkałe przez różnego typu aktywistów. Zajmują się oni blokowaniem eksmisji, wytykaniem wszelakich błędów władzy m.in. dotyczących polityki mieszkaniowej, kwestii socjalnych, etc. Miejsce owo stało ością w gardle poprzedniej, jak i teraz panującej władzy Platformy Obywatelskiej.
„Zupełnym przypadkiem” nacjonaliści, wykorzystując kibiców Lecha Poznań jako zasłonę dymną i jednocześnie tarczę ochronną postanowili podpalić właśnie to miejsce. Dziwi, a wręcz zdumiewa, że owi „antysystemowi” prawdziwi patrioci, najwierniejsi z "kibiców", najdzielniejsi z dzielnych, w grupie paru tysięcy osób postanowili spalić właśnie to miejsce. Wiemy nawet, że parę tysięcy osób zebrało się w Poznaniu, aby świętować zwycięstwo swojej drużyny, a nie podpalać centrum społeczno-polityczne „Od:Zysk”. Grupa nacjonalistów próbowała wyręczyć władzę. Władza, jak wiemy, nie lubi anarchistów, bo to oni - a nie rzekomo "antysystemowa" prawica - codziennie wytykają jej nadużycia i nie boją się mówić głośno o ekonomicznych skutkach neoliberalnych rządów, łamaniu praw pracowniczych, wyzysku i biedzie.
Tak więc „antysystemowcy” stali się idealnym narzędziem w rękach „systemu”. Pan prezydent postanowił udawać, że nic się nie stało, a nawet usprawiedliwiać brunatną „antysystemowość” skrajnej prawicy. Bóg zesłał nam zwycięstwo i „wszystko jest OK”. Jednak wydaje się, że nic nie jest OK. Rosnące problemy socjalne, bezrobocie, kryzys ekonomiczny, ciągłe eksmisje, brak stabilności to nie są wygodne tematy do rozmowy. Rosnąca frustracja i niezadowolenie musi zostać w jakiś sposób zagospodarowane. Budowanie wielkich stadionów i ciągłe opowiadanie o rosnącym PKB na zielonej wyspie przestaje wystarczać. Pojawiają się problemy, takie jak ataki na imigrantów, ksenofobia, nacjonalizm. Pan Jaśkowiak nabiera jednak wody w usta, udając, że nic się nie stało – stało się! Zamiatanie pod dywan problemów ich nie rozwiązuje, a udawanie, że wszystko jest OK, jest cynicznym populizmem.
Zadziwiające jest, jak „antysystemowość” działa na rzecz wzmocnienia państwa. Szokujące jest, jak politycy nie mają pojęcia, co się dzieje, gdy sondaże wyborcze wygrywa „antysystemowy” muzyk rockowy. Dająca do myślenia jest lekcja z historii o tym, jak łatwo dobrze zagospodarowany kryzys przekształca się w dyktaturę. Mamy w Polsce obecnie wiele problemów, a zamiatanie ich pod dywan i niemówienie o nich nie rozwiąże żadnego z nich. Dlatego atak na skłot Od:Zysk jak i anarchistyczną księgarnię Zemsta musimy potraktować bardzo poważnie. Zastanowić się jeszcze raz, skąd wziął się współczesny nacjonalizm i jak mu przeciwdziałać. Musimy zrobić to My, bo na państwo nie ma co liczyć. Jest ono zajęte przenoszeniem kosztów kryzysu na społeczeństwo.