Panowie na stadiony, Panie do pieluch

Panowie na stadiony, Panie do pieluch

  • Magda M.
  • wtorek, 11 październik 2011
Dla Prezydenta Grobelnego sytuacja jest całkowicie oczywista: nie ma już pieniędzy na sport i kolejne medialne inwestycje, to co dopiero na opiekę. Jest to dla niego jasne, bo za zupełnie naturalne i bezwarunkowe przyjmuje patriarchalne zarządzanie miastem. Nie ulega wątpliwości, że kochający nowoczesność i innowacje prezydent, jest konserwatywnym szowinistą. Wystarczy zmienić trochę optykę  spojrzenia i niektóre kwestie przestają być takie proste.

zlobekPracownice żłobków miejskich w najbliższych latach nie mogą liczyć na podwyżki płac, dopłaty na każde dziecko zapisane do prywatnego żłobka możliwe są tylko przy jednoczesnym podniesieniu cen za żłobki publiczne, nie ma co marzyć o budowie nowych miejskich instytucji opieki, można się natomiast spodziewać znacznych podwyżek opłat w tych, które już istnieją.  Takiego stanowiska bronił wytrwale prezydent Ryszard Grobelny na odbytym jakiś czas temu spotkaniu z przedstawicielkami zawiązanego we wrześniu Porozumienia przeciwko Poznańskiemu programowi opieki nad dziećmi do lat 3 na lata 2011 – 2016.

Propozycje Wydziału Zdrowia, o których pisaliśmy wcześniej, z pozoru mają przynieść udogodnienia dla rodziców dzieci w wieku żłobkowym. Pomysł miasta to dofinansowanie 1000 miejsc w żłobkach prywatnych w wysokości 100 zł na dziecko lub zatrudnienie 6 opiekunów dziennych. Jednak pierwsza opcja zakłada wsparcie tylko połowy dzieci ze żłobków prywatnych (obecnie jest ich 1962) dotacją, która przy miesięcznych opłatach w wysokości 1200 zł jest jawną kpiną. Zatrudnienie 6 opiekunów pozwala natomiast na utworzenie jedynie 30 dodatkowych miejsc w sytuacji, gdy liczba rodziców ubiegających się o możliwość umieszczenia dziecka w żłobku stale rośnie. W zeszłym roku z powodu braku miejsc odrzucono 1619 podań rodziców o objęcie ich dzieci opieką instytucjonalną! Alternatywą dla tych dwóch propozycji jest połączenie obydwu opcji, dofinansowując 500 dzieci i zatrudniając 3 opiekunów dziennych. Najbardziej kontrowersyjną kwestią jest źródło pieniędzy na dopłaty i zatrudnienie opiekunów jakie urząd miasta wskazał w programie, mają one bowiem pochodzić z nadwyżki uzyskanej poprzez znaczne podniesienie opłat w żłobkach publicznych. Kolejnym istotnym konceptem Wydziału Zdrowia jest przekształcenie żłobków miejskich w placówki niepubliczne. W programie czytamy: “Zakłada się, iż co 2 lata będzie prywatyzowany jeden Zespół Żłobków. Celem opisanych powyżej propozycji działań jest wypracowanie nowej formy funkcjonowania instytucji opieki nad dziećmi w wieku do lat 3 na terenie Poznania, wpisanej w warunki gospodarki rynkowej.” 

Sporządzona przez miasto propozycja spotkała się z dużym oporem ze strony mieszkańców Poznania. Nie są z niej zadowoleni zarówno rodzice korzystający z różnych form opieki instytucjonalnej, jak i pracownice żłobków miejskich, natomiast dla osób prowadzących prywatne placówki zaproponowana przez miasto dopłata w postaci 100 zł jest po prostu śmieszna. Zainteresowani mogli wyrazić swój sprzeciw oraz przedstawić własne propozycje zmian w trakcie konsultacji społecznych. Konsultacje, podobnie jak do tej pory, okazały się fikcją, namiastką partycypacji nie dającą mieszkańcom możliwości faktycznego udziału w konstruowaniu programu. Wydział Zdrowia ustosunkował się do tej pory do 44 uwag wniesionych przez oficjalne organizacje (uwagi wysłane przez osoby indywidualne nie zostały zawarte w aktualnym raporcie). W pełni uwzględniono jedynie 10 z nich, przy czym praktycznie wszystkie dotyczą zmian nie wpływających na ogólny charakter dokumentu. Urzędnicy zgodzili się na uszczegółowienie zapisów dotyczących pracy opiekuna dziennego oraz promocji tej formy opieki czy doprecyzowanie możliwości objęcia opieką instytucjonalną dzieci niepełnosprawnych. Główne punkty sporne nie zostały jednak rozwiązane, odrzucono wnioski o zaniechanie planów podwyżek opłat stałych za żłobki publiczne (zostały one jedynie zmniejszone z 12% stawki podstawowej do 10%) oraz prywatyzacji tychże placówek. Wydział Zdrowia nie podniósł także wysokości dopłat do żłobków prywatnych, ani nie zgodził się na to aby pieniądze na dopłaty pochodziły z budżetu miasta, a nie portfeli rodziców. Nie wiemy, jaki jest stosunek wydziału do każdej uwagi z 159 formularzy, jakie wpłynęły do Wydziału Zdrowia od osób indywidualnych. Wydział poinformował jedynie, że część z nich została “wzięta pod uwagę”, a część odrzucono.

Prezydent (czyt. biznes) vs. Porozumienie

Zarządzenie dotyczące stworzenia „Poznańskiego programu opieki nad dziećmi do lat 3” wydał Wydziałowi Zdrowia Prezydent Ryszard Grobelny. Spotkanie Prezydenta z przeciwniczkami programu miało wymóc na nim ustosunkowanie się do miejskiego projektu oraz wyrażonych w Porozumieniu postulatów strony społecznej. Podczas spotkania prezydent nie krył jak bardzo nie interesuje go kwestia opieki. Okazało się bowiem, że program zrealizowany na jego polecenie jest mu kompletnie nieznany. Grobelny nie miał pojęcia jaka jest jego treść, nie wiedział np., że zakłada prywatyzację, choć jest to oddzielny punkt dokumentu, który ciężko przeoczyć.

Prezydent zakwestionował wszystkie postulaty zawarte w Porozumieniu, czyli podwyżkę płac pracownic żłobków publicznych o 30%; zaniechanie planów podwyżek opłat za żłobki publiczne, ustanowienie dopłat w wysokości 600 zł do każdego miejsca w zarejestrowanym żłobku prywatnym oraz  zaniechanie planów prywatyzacji. Argumenty Ryszarda Grobelnego są proste – ogromny dług miasta i związana z nim konieczność redukcji kosztów. Bardziej zadłużone od Poznania są Kraków i Wrocław, mimo to wprowadzono w nich dopłaty do miejsc w prywatnych żłobkach w wysokości 500 i 600 zł.

Czy rzeczywiście sytuacja pracownic opieki oraz rodziców jest beznadziejna i nie da się przeznaczyć większych finansów na zagwarantowanie opiekunkom godnych płac a rodzicom wystarczającej ilości miejsc w żłobkach przy jednoczesnym zaniechaniu podwyżek opłat za placówki publiczne?

Dla Prezydenta Grobelnego sytuacja jest całkowicie oczywista: nie ma pieniędzy na sport i kolejne medialne inwestycje, to co dopiero na opiekę. Jest to dla niego jasne, bo za zupełnie naturalne i bezwarunkowe przyjmuje patriarchalne zarządzanie miastem. Nie ulega wątpliwości, że kochający nowoczesność i innowacje prezydent, jest konserwatywnym szowinistą. Wystarczy zmienić trochę optykę  spojrzenia i niektóre kwestie przestają być takie proste.

Poznań przeznacza co roku miliony złotych na promocję miasta, która ma ściągnąć do niego inwestorów tworzących tysiące wartościowych miejsc pracy oraz zastopować odpływ miejscowej ludności do podmiejskich gmin. W 2010 miasto wydało na promocję prawie 22 mln zł. W tym roku kwota ta spadła do 21 mln zł, lecz na żłobki przeznaczono znacznie mniej, bo 15 mln. (tak to przynajmniej wyczytać można z budżetu). W przyszłym roku na promocję Poznań wyda ok. 10 mln zł, tylko trochę mniej niż na opiekę nad dziećmi do lat 3, na którą planuje się przeznaczyć 13 mln. Tymczasem nie trudno zauważyć, że inwestycje, z których mieszkańcy mieliby czerpać bezdyskusyjny pożytek, nie powstają jak grzyby po deszczu. Bezrobocie rośnie, a część naszej społeczności zamiast czerpać z owych inwestycji radość, zmuszona jest zmagać się z ich realizatorami planującymi zabetonować całe miasto, zapełniając je parkingami i centrami handlowymi. Nie jest żadnym odkryciem, że wabiony kosztującymi grube miliony filmami reklamowymi oraz pustymi sloganami biznes, służy raczej samemu Prezydentowi i innymi biznesmenom, niż szeregowym mieszkańcom.

Pieniądze wydane na promocję to pestka przy funduszach, które przeznaczono na modernizację stadionu piłkarskiego (750 mln. zł) . Przedstawicielki Porozumienia zapytały Prezydenta dlaczego na stadion znalazły się w budżecie tak olbrzymie kwoty, a na opiekę zawsze brakuje pieniędzy? Prezydent odpowiedział, iż w przeciwieństwie do opieki, wydatki na inwestycje typu stadion są jednorazowe (w przypadku Poznania dopłacać trzeba było kilka razy, więc jednorazowe nie były). Opieka zawsze była niedofinansowaną i niedowartościowaną sferą i zawsze znalazły się bardziej atrakcyjne, “jednorazowe” inwestycje, dla których należało poświęcić i zminimalizować wydatki na nią. W swoim rozumowaniu Grobelny zdaje się zapominać także o tym, że to m.in. przez stadion pracownice żłobków skazane są na kolejne lata głodowych zarobków, a rodzice na brak miejsc w żłobkach publicznych i konieczność ponoszenia wysokich opłat za żłobki prywatne. Fakt, stadion to jednorazowa inwestycja, ale społeczne i ekonomiczne koszty jego budowy płacić będziemy przez wiele długich lat.

Wydzielanie pokaźnych sum pieniędzy na takie kwestie jak promocja miasta, stadion piłkarski czy drogi, traktując jednocześnie żłobki, oraz całą sferę opieki jak koszt, który najlepiej zminimalizować do koniecznego minimum, utrwala patriarchalny podział ról społecznych i nierówny podział pracy. Kiedy brakuje miejsc w żłobkach lub są one za drogie, to najczęściej na kobietę spada rola opiekunki. Każdy wie, że niemowlę nie zaopiekuje się sobą samodzielnie. Nikt nie chce też, aby dzieci ponosiły skutki zadłużenia miasta. Traktowana przez Grobelnego jak oczywistość konserwatywna organizacja społeczeństwa powoduje, że skutki te ponoszą kobiety: kiedy brakuje alternatywy, to one są zmuszone wykonywać darmowo lub prawie darmowo pracę opiekunki. Innymi słowy, praca opiekuńcza zrobiona być musi, a jeśli nie ma na nią pieniędzy, jakaś kobieta wykona ją nieodpłatnie. Dlatego koszty inwestycji naszego Prezydenta zapłacą w dużym stopniu właśnie kobiety, trenowane do życia w przekonaniu, że opieka to nie wartościowa praca, a ich święty męczeński obowiązek.

Opieka to podstawa

Żłobki wydają się stanowić jedną z wielu niezaspokojonych potrzeb mieszkańców, niewiele różniącą się od braku ławek w mieście, dróg rowerowych czy placów zabaw. Za walką o dostęp do tanich miejsc w żłobkach kryje się jednak coś wyjątkowego – próba zmiany myślenia o szeroko pojętej opiece jako o priorytecie wymagającym doinwestowania i dowartościowania. Pociąga to za sobą zmianę podejścia do administrowania miastem w ogóle.

Opieka żłobkowa to nie tylko kilka, nieistotnych w skali miasta, godzin pielęgnacji dzieci.  Dla wielu osób jest to podstawa, której brak bardzo negatywnie odbija się na jakości życia. Przykładem są aktualnie panujące stosunki pracy. W systemie, w którym żyje się tylko po to, aby pracować, jedynie oddanie dziecka do żłobka lub wynajęcie opiekunki umożliwia obojgu rodzicom powrót na rynek pracy. Większości rodzin nie stać  jednak na wynajęcie opiekunki, większość nie jest też w stanie utrzymać się na godnym poziomie z jednej płacy. Kiedy brakuje miejsc w żłobkach, stają oni przez dużym problemem. W szczególnie trudnej sytuacji znajdują się samodzielni rodzice, którzy z powodu deficytu instytucji opiekuńczych, często nie mogą podjąć pracy najemnej, co uzależnia ich od pomocy społecznej i skazuje na biedę.

Ponadto nie ulega wątpliwości, że w dalszym ciągu wiele pracodawców widzi w kobiecie głównie matkę lub przyszłą matkę, która prędzej czy później stanie przed problemem zapewnienia swojemu dziecku opieki, dostarczając tym samym problemów swojemu szefostwu. Pracodawcy wiedzą, że niewiele rodziców jest w stanie pozwolić sobie na opłacenie prywatnej opiekunki, a miejsc w żłobkach jest niewiele. Wiedzą, że szybki powrót świeżo upieczonej mamy do pracy i jej stała w niej obecność, nie są proste do zrealizowania, choć przez nich wymagane. Niedostatek opieki instytucjonalnej w połączeniu z dominującym sposobem myślenia o opiece jako o “koniecznym źle”, skutkuje dyskryminacją płci żeńskiej na rynku pracy. Przejawia się ona chociażby w nagminnych praktykach zwalniania matek, wracających do zawodu po urodzeniu dziecka. Kolejnym następstwem jest spychanie kobiet, także bezdzietnych, w obszar samozatrudnienia, niskopłatnych prac chałupniczych, zajęć wykonywanych na niestabilne umowy cywilnoprawne lub w szarą strefę. W ten sposób niejednokrotnie pozbawia się kobiety możliwości godnego zarabiania, a także formalnego organizowania się w pracy, choćby w ramach związków zawodowych. Mężczyźni natomiast wielokrotnie tracą możliwość pójścia na urlop tacierzyński czy pozostania w domu z chorym dzieckiem.

Kiedy piękny sen staje się koszmarem

Pomimo tego jak ważna jest sfera opieki i jak bardzo nasze życie jest od niej zależne,  wydatki na nią traktowane są przez polityków jak zbędne koszty. Wkładają oni wiele wysiłku w to, aby nie zauważać, że dofinansowanie tej sfery przyniosłoby korzyści całemu miastu. Poprawienie dostępu do instytucji opiekuńczych wpłynęło by znacznie na poprawę jakości życia mieszkańców dzięki czemu, nie mieli by oni tyle powodów do ucieczki z miasta.  Ponadto ułatwiłoby to wielu kobietom funkcjonowanie na rynku pracy. Władze wolą jednak śnić swój sen o bogatych metropoliach słynących z drogich stadionów piłkarskich, term czy centrów handlowych. Dla mieszkańców liczących się z każdym groszem, którym nie zapewnia się dostępu do podstawowych świadczeń i usług, z pozoru piękny sen staje się koszmarem.

Podczas spotkania Grobelny wyraźnie pokazał, że opieka to materia niewarta uwagi. Nie chciało mu się poświęcić nawet kilku minut na przeczytanie programu, który ma być wdrożony przez urząd miasta, nad którym sprawuje pieczę. Trudno się dziwić, pampersy i nocniki nie są tak efektowne jak blask świateł reflektorów, zainstalowanych na nowym stadionie. Tymczasem dla matek ograniczony dostęp do instytucji opiekuńczych to dodatkowe godziny nieodpłatnej pracy, często także konieczność zrezygnowania z pracy najemnej, kosztem znacznego uszczuplenia domowego budżetu. Ignorancja władz okazywana całej sferze opieki odbija się dodatkowo na minimalnych płacach kobiet zatrudnionych jako opiekunki, pielęgniarki, salowe, przedszkolanki itd. Ich praca nie przynosi politykom bezpośrednich zysków, ani nie podnosi znacząco prestiżu władzy. Dlatego mimo jej wartości użytkowej tego, że umożliwia ona funkcjonowanie mieszkańców miasta, pozostaje ona w cieniu pokaźnych inwestycji.

Niedofinansowanie opieki to niewielki kłopot dla władz jeżeli praca opiekuńcza, obojętnie czy opłacona czy nie, i tak zostanie wykonana. A wykonana będzie bowiem mimo pozornej równości płci, opieka nad dziećmi w dalszym ciągu traktowana jest jak naturalna powinność kobiet, w której miasto nie jest zobligowane pomagać. Jeśli opiekunki dostają za nią jakieś wynagrodzenie to są to głodowe stawki. Wsparcie jakie otrzymują rodzice, jest także na minimalnym poziomie. To nie jest jednak problem Prezydenta. Kiedy Panie będą płacić koszty zadłużenia miasta i budowy stadionu, za darmo lub za pół darmo wychowując małych członków i członkinie naszego społeczeństwa; gdy będą rezygnować z pracy najemnej, ponieważ dla ich dzieci zabraknie miejsc w żłobkach; kiedy pracownice publicznych placówek opiekuńczych i ich rodziny każdego dnia będą zasypiać z obawą, że jutro nie starczy im pieniędzy na chleb, Prezydent będzie pił szampana z zacnymi inwestorami w loży dla vipów przy ul. Bułgarskiej. Podział pracy, utwierdzany poprzez takie a nie inne stawianie priorytetów w trakcie konstruowania budżetu i zarządzania miastem, jest przez nasze władze jasno sprecyzowany: Panów w garniturach zapraszamy na salony, a was drogie Panie do pieluch.

Drogie Panie, może najwyższy czas zacząć strajk ?

Ludzie czytają....

„Żelazny glejt” dla Netanjahu. Polski rząd relatywizuje ludobójstwo

11-01-2025 / Polityka

Czy premier Izraela, Benjamin Netanjahu, ścigany przez Trybunał w Hadze listem gończym, pojawi się na obchodach 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz-Birkenau?...