Szary to chyba ostatni lider robotniczy Poznania, który miał autentyczną charyzmę. Nikt inny nie potrafił zrobić takich "płyt" w fabryce, zebrać ludzi, przekonać do protestu albo powstrzymać wzburzony tłum.
Myślę, że media, oficjele, prezesi i urzędnicy nie rozumieli Szarego.
Chciałem napisać o robotniku Szarym reportaż, potem pomyślałem, że to temat na książkę. Ale kiedy zacząłem zbierać materiał, radykalny robotnik zaczął umierać, białaczka wygoniła go z hali fabrycznej.
"Mom to w pompie" - to była taka podwójna garda Marcela, bo Szaremu mało rzeczy było obojętnych. Siedział w nim wrażliwy chłopak z Dębca. Romantyk i marzyciel, rozczytany, w szkole pisał mądre wypracowania. To on podsuwał pierwsze ważne książki swojemu młodszemu bratu Stefanowi, dziś doktorowi filozofowi, uczniowi ks. Tischnera (Z drugim bratem pracował w HCP).
Szary został robotnikiem, bo takie były losy chłopaków z robotniczych bloków na Dębcu. Bo za wcześnie stracił ojca. Miał z dziesięć lat, kiedy przed drzwiami państwa Szarych stanęła delegacja z poznańskiego PKP. Otworzył Marcel, czekał na tatę, a tu 6 osób (od psychologa po przedstawiciela rady zakładowej). Tata zawsze powtarzał mamie - jak przyjdzie sześć osób z zakładu, to ze mną będzie źle.
Ojciec maszynista zginął w katastrofie kolejowej, zderzyły się pociągi, wybuchł kocioł.
Marcel pamiętał, jak matka walczyła o dobre imię ojca, bo władze kolejowe próbowały zrzucić winę na maszynistę. U Szarych była bieda. Marcel leciał nad Wartę nałapać ryb, żeby było co do garnka włożyć. W niedzielę matka owijała tłuczek do mięsa ręcznikiem i waliła nim w deskę, tak żeby sąsiedzi myśleli, że u Szarych też są kotlety na obiad.
Może z tej biedy wziął się radykalizm robotnika Szarego? Chciałem pisać o robotniku, który poszedł w radykalizm, bo stracił cierpliwość, bo nie zgadza się, że znika z tego świata robotnik, a zastępują go pracownicy tymczasowi, pracobiorcy, rozproszona masa wykonująca różne prace. Wierzył w tę więź, która łączy ludzi pracujących razem fizycznie w fabryce, ich siłę i w tę wspólnotę, którą widać też po pracy, w robotniczych dzielnicach.
Stefan Szary pamięta, jak w czasie stanu wojennego Marcel przynosił ulotki i rzucali je z okna, tak żeby mama nie widziała. Z ostatniego piętra frunęły na wszystkie strony i esbecy nigdy nie odkryli, że lecą od Szarych. Pod pomnikiem czerwca na rocznice 13 grudnia Marcel też pchał się do pierwszego szeregu, przed kordon zomowców, chociaż słabo biegał i się potykał. Ale chciał być na pierwszej linii z kolegami z fabryki.
Kiedy poznańscy anarchiści szli pierwszy raz na spotkanie z robotnikami Cegielskiego, pozdejmowali z bluz czarne gwiazdy, nie zabrali czerwono-czarnych flag, bo bali się, że ci z Cegielskiego się ich przestraszą. Ale kiedy głos zabrał Marcel, mówił tak ostro, jakby bomby rzucał, anarchiści popadali z krzeseł, bo okazało się, że robotnicy z Ceglorza są bardziej radykalni od nich. To był czas pierwszych zwolnień w Cegielskim. Tak powstał Ogólnopolski Związek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza, jedna z najbardziej radykalnych organizacji związkowych w Polsce. Szary został jej szefem. W środowisku związkowym był znany w całej Polsce. Bronił w Ożarowie fabryki kabli, był w stoczni szczecińskiej. Zapraszali go związkowcy z zagranicy.
W radykalizmie Szarego nie było nienawiści. W każdą niedzielę Szary jak zwykły wierny, szedł z rodziną do kościoła, a na procesji niósł baldachim. Żonę Beatę, pielęgniarkę poznał na pielgrzymce do Częstochowy, najpierw teściową, która pielgrzymowała w intencji dobrego zięcia, a Szary zaniepokojony już swoim starokawalerstwem modlił się właśnie o fajną żonę. Obie intencje spotkały się pod Jasną Górą.
Eugeniusz Poczta (38 lat pracy w Cegielskim), pamięta, kiedy chcieli go wyrzucić z pracy: "Nikt prócz Szarego nie podał mi ręki. Tylko Marcel wtedy nie pękł. Inni walczą o swoje interesy, a Marcel bronił ludzi".
W ubiegłym roku Szary został skazany przez sąd rejonowy w Poznaniu na karę grzywny za to, że - jak uznał sąd - organizował na terenie zakładów Cegielskiego nielegalne wiece.
Kiedy dziesięć dni temu Rozbrat szedł przez Poznań, tłum młodych ludzi zatrzymał się na Szkolnej, skandując w stronę szpitala: Szary, Szary, Szary.
Ostatnią związkową akcję Szary przeprowadził ze szpitalnego łóżka, na którym wczoraj umarł. Napisał skargę do inspekcji pracy w obronie pielęgniarek tego szpitala. Że są niesprawiedliwie wynagradzane.
Miał 46 lat, osierocił ośmioletniego Stasia.
Co teraz? Pewnie Marcel trochę w niebie poprzestawia. Myślę, że według Marcela Bóg ma poglądy lewicowe, ale gdyby ktoś Tam łamał boskie prawa prostych dusz, to Szary na pewno założy związek w ich obronie i to bardzo radykalny.
Włodzimierz Nowak
Współpraca Violetta Szostak
Współpraca Violetta Szostak
P.S.Pogrzeb Marcela Szarego odbędzie się we wtorek 6 kwietnia o godz. 14.15, na cmentarzu na Miłostowie
Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań