Pobierz: Apel do władz miasta podpisany przez kilkanaście organizacji społecznych i pozarządowych. |
{hwdvs-player}id=78|height=180|width=250{/hwdvs-player} |
Nie budujmy slumsów w Poznaniu
Bez programu socjalnego, bez szans na powrót do normalności i bez gwarancji, że nie trafią tam kobiety i dzieci, w Poznaniu nie powinny stanąć kontenery. Radni z komisji gospodarki komunalnej postanowili zaapelować do prezydenta o wstrzymanie prac nad "kontenerowym projektem"Budowa kontenerowego osiedla przy ul. Średzkiej ma zacząć się dosłownie lada moment. Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych ma już pozwolenia na postawienie pierwszych dziesięciu pawilonów i listę przyszłych ich lokatorów: samotnych mężczyzn, którzy nie płacą czynszów, piją i uprzykrzają życie innym. - To nie ma być alternatywa na brak mieszkań socjalnych, ale nauczka i ostrzeżenie dla innych - tak widzi to szef ZKZL Jarosław Pucek.
Temat kontenerów rozgrzał atmosferę podczas wczorajszej komisji gospodarki komunalnej i mieszkaniowej. Przyszli na nią nie tylko radni i urzędnicy, ale również przeciwnicy kontenerowych planów miasta. Wśród nich członkowie stowarzyszenia My Poznaniacy, Konsoli, Federacji Anarchistycznej i Fundacji Barka.
Przeciwnicy zwracali uwagę, że projekt został wprowadzony bez konsultacji społecznych. - Nie ma też programu pracy socjalnej z ludźmi, którzy mają do kontenerów trafić. Pieniądze na ten cel były w ubiegłorocznym budżecie, ale teraz ich nie ma - tłumaczył przewodniczący komisji Tomasz Lewandowski z SLD.
Brak programu socjalnego oburzył nawet tych radnych, którzy nie byli kontenerom zdecydowanie przeciwni: - Nie wyobrażam sobie realizacji tego projektu bez programu osłonowego i bez szans na wyjście z kontenerów - przyznała Lidia Dudziak z PiS. A jej klubowy kolega Michał Grześ dodał: - Kontenerowe osiedla są też w Niemczech, ale pracownicy socjalni są tam codziennie. I wszyscy mają szansę na lepsze mieszkanie. U nas też tak musi być - przekonywał. Mimo to bronił idei radykalnych metod radzenia sobie z trudnymi mieszkańcami: - Byłem na osiedlu Nadolnik, tam lokatorzy wykręcają kaloryfery - ubolewał. Wspomniał też o najemcy komunalnego mieszkania, który używał wanny w charakterze toalety, a potem mieszkanie spalił. - Są osoby, które nie dorosły do tego, by oddać im do dyspozycji mieszkanie - przekonywał.
- To demagogia! - krzyczeli anarchiści i członkowie stowarzyszenia My Poznaniacy. - Nikt nie mówi o nowych mieszkaniach dla takich lokatorów. Ale władze miasta nie mogą budować slumsów! - przekonywał Lech Mergler z My Poznaniacy. - Zresztą nie mamy gwarancji, że trafiać tam będą tylko tacy ludzie - podkreślał Jarosław Urbański z Federacji Anarchistycznej. - W Bydgoszczy też początkowo były takie zapewnienia, a dziś mieszkają tam kobiety, dzieci i starcy - argumentował.
Z kolei Katarzyna Czarnota, współautorka projektu badawczego dotyczącego osiedli kontenerowych, pytała radnych, czy wiedzą, że w kontenerach po kilku miesiącach pojawia się grzyb, bo ogrzewanie metalowych puszek przekracza możliwości najemców? Wywołany do odpowiedzi Jarosław Pucek przyznał, że zimą na prąd lokatorzy będą musieli wydawać po kilkaset złotych miesięcznie: - Ale skąd przekonanie, że tych ludzi na to nie stać? - pytał. Ta odpowiedź wywołała ogólne oburzenie. - Przecież wiadomo, że ci ludzie nie mają pieniędzy. Może miasto liczy, że mieszkańcy nie przetrwają zimy - rzucił ktoś z sali.
Lidia Dudziak apelowała też, by sprawdzić, czy kontenery w ogóle są legalne. Zainspirowała ją opinia prawna rozesłana radnym przez Urbańskiego. Wynika z niej, że pawilony, jako obiekty niezwiązane trwale z gruntem, nie mogą być uznane za lokale socjalne.
Ostatecznie radni przegłosowali stanowisko, że skierują apel do prezydenta Poznania o wstrzymanie prac nad "kontenerowym projektem" do czasu, gdy zostanie przeprowadzona analiza możliwych skutków społecznych projektu i wprowadzony program osłonowy dla lokatorów osiedla. Lewandowski zapowiada, że apel przekaże prezydentowi na najbliższej sesji rady.
Maria Bielicka, Gazeta Wyborcza Poznań
Kontenery socjalne: wciąż budzą kontrowersje
Jeszcze w marcu przy ulicy Średzkiej stanie pierwsze osiedle kontenerów socjalnych dla trudnych lokatorów. Mimo sprzeciwu wielu środowisk miasto nie wycofuje się ze swojego pomysłu.Przypomnijmy, że batalia o postawienie lokali dla trudnych lokatorów toczy się od 2009 roku. Po wielu perypetiach związanych z szukaniem odpowiedniej lokalizacji dla osiedla kontenerów, w styczniu 2010 roku zdecydowano, że kontenery staną przy ul. Średzkiej. Decyzję Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miasta wysłano do Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych. Na miejscu przeprowadzono też wizję lokalną i uzyskano zgodę mieszkańców.
Jednak radość urzędników z zakończenia długiego procesu wybierania lokalizacji dla kontenerów nie trwała długo. W kwietniu swój protest rozpoczęli mieszkańcy os. Komandorii, którzy obawiali się, że po zamieszkaniu w ich okolicy "trudnych lokatorów" zrobi się tam niebezpiecznie. ZKZL był zdziwiony protestem i nie zrezygnował z tej lokalizacji, tym bardziej, że w styczniu mieszkańcy zgodzili się na takie sąsiedztwo.
Według planów lokale dla trudnych lokatorów miały stanąć przy Średzkiej w lipcu lub sierpniu ubiegłego roku. Krótko po tym mieli wprowadzić się do nich pierwsi mieszkańcy. Tak się jednak nie stało przede wszystkim przez biurokrację. Obecnie wiadomo, że pierwsi lokatorzy trafią do kontenerów jeszcze w marcu.
Problemowi kontenerów socjalnych Agnieszka Gulczyńska poświęciła czwartkowe wydanie Gorącego Tematu na antenie Telewizji WTK.
Pierwotnie wytypowaliśmy 200 rodzin, które stwarzają problemy. Nie chcemy jednak, by w tych kontenerach mieszkały małe dzieci, osoby starsze, czy chore. I tym sposobem grupa zmniejszyła się do 20 rodzin - informuje Jarosław Pucek, dyrektor ZKZL. Do kontenerów trafią osoby, które od lat zakłócają spokój i porządek. Mamy zgłoszenia dotyczące danych rodzin pochodzące ze spółdzielni mieszkaniowych, czy od ich sąsiadów - dodaje. Te osoby będą pod opieką MOPR-u. Jeśli wykażą wolę współpracy i pokażą, że chcą poprawić swoje życie, będą mogły wrócić do normalnych mieszkań - zapewnia.
Innego zdania jest filozof z UAM, prof. Roman Kubicki. To tworzenie pewnego zjawiska, które może doprowadzić do powstania getta. Polska nie ma pomysłu jak pomóc ludziom, którzy tej pomocy potrzebują. My chcemy ich od siebie oddalić, zapomnieć, że istnieją - mówi. Podobne zdanie ma Marek Piekarski z Federacji Anarchistycznej, która wywiesiła na ulicach Poznania kontrowersyjne plakaty dotyczące kontenerów (pisaliśmy o tym TUTAJ). Problem kontenerów polega na tym, że to jest decyzja administracyjna. Obywatele nie mają na to kompletnie żadnego wpływu. To pokazanie, że demokracja w Polsce ogranicza się do wyboru Prezydenta i Rady Miasta - zauważa.
Krytycznie na temat kontenerów wypowiada się także Tomasz Sadowski, założyciel Fundacji Barka. Pomimo tego, że w Poznaniu są kompetente środowiska do tego, by podjąć działania wobec takich osób, niestety w naszym mieście nam to nie wychodzi. Krytyka ZKZL-u trwa od kilkunastu lat, my wielokrotnie apelowaliśmy do miasta, by nie działać w ten sposób, gdyż osoba zdegradowana będzie jeszcze bardziej zdegradowana. Zbyt łatwo decydujemy się na system marginalizujący ludzi - mówi.
Kontenery socjalne, do których będą trafiać trudni lokatorzy to nowość w skali kraju. Podobne rozwiązanie funkcjonuje w Bydgoszczy, ale na innych zasadach - mówi Jarosław Pucek. W Niemczech natomiast takie rozwiązanie jest stosowane. Oprócz tego jest oczywiście pełen wachlarz innych możliwości, ale nie wyklucza się użycia kontenerów. W 140-tysięcznej gminie ustawiono ich 16 kontenerów - dodaje.
Zgadzam się z tym, że przeniesienie problemu nie stanowi jego rozwiązania. Bez pracy z tymi ludźmi, bez ich mobilizowania, kontenery nie przyniosą skutków - zapewnia dyrektor ZKZL-u. Dopóki jednak prezydent Ryszard Grobelny nie powie mi, że mamy odstąpić od realizacji tego programu, nie mamy zamiaru rezygnować z ustawiania kontenerów socjalnych - kończy.
W piątek pod Urzędem Miasta odbył się nietypowy happening w sprawie kontenerów zorganizowany przez Stowarzyszenie My Poznaniacy.
KaT, epoznan.pl
W kontenerach Poznań wychowa sobie terrorystów?
Osiedle kontenerów dla tzw. trudnych lokatorów ma stanąć w kwietniu przy ul. Średzkiej, ale być może decyzja zostanie wstrzymana.Historia kontenerów jako rozwiązania kłopotów z brakiem lokali socjalnych w Poznaniu ciągnie się już od 2009 r. Miasto chce w nich umieścić osoby z prawem do takiego lokalu, a które dewastują zajmowane obecnie miejsce mieszkania i są uciążliwe dla sąsiadów.
Budowa osiedla z kontenerów nie podoba się m.in. anarchistom i członkom organizacji społecznych, którzy licznie zjawili się na piątkowym posiedzeniu Komisji Gospodarki Komunalnej i Polityki Mieszkaniowej w Urzędzie Miasta z apelem o rezygnację z tego pomysłu.
- Plan „konteneryzacji biedy” nie przynosi skutecznego rozwiązania problemów społecznych, jedynie odsuwa objawy, zamiatając kłopot „pod dywan”. Jego sens jest doraźny, wyraża krótkowzroczny horyzont umysłu ekonoma, że będzie taniej – możemy przeczytać w apelu podpisanym m.in. przez stowarzyszenie My-Poznaniacy, Fundację Pomocy Społecznej Barka czy Centrum Integracji Społecznej.
Dodatkowo przeciwnicy kontenerów ustawili w holu Urzędu Miasta miniaturowe postacie z kartonu jako wyraz swojego protestu i przypomnienie, że w dyskusji o tym problemie chodzi nie o ekonomię, lecz ludzi.
Na posiedzeniu okazało się jednak, że na walkę przeciwko kontenerów jest już za późno.
- Mamy już wydane wszystkie decyzje i prace budowlane rozpoczną się po ociepleniu się pogody – wyjaśniał Jarosław Pucek, dyrektor Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, dodając, że prace ruszą prawdopodobnie w kwietniu.
Pucek sprecyzował też, że do kontenerów nie będą trafiać wszyscy lokatorzy mający nakaz eksmisji, lecz jedynie tzw. trudni lokatorzy.
- Chodzi o takie osoby, które są uciążliwe dla sąsiadów i np. dewastują obecnie zajmowane mieszkania – precyzował dyrektor ZKZL. – Nie ma mowy, żeby do kontenerów kierować rodziny z dziećmi czy osoby starsze.
Takich kłopotliwych lokatorów w miejskich lokalach jest ponoć około 200, ale po wyłączeniu tych mających dzieci czy osób starszych, okazuje się, że do kontenerów może na razie trafić 20 osób.
Mimo tych zapewnień przedstawiciele organizacji społecznych mieli i tak wątpliwości, czy w przyszłości do kontenerów nie będą trafiać wszyscy, których nie stać na czynsz. Wskazywali, że kontenery po kilku miesiącach nie nadają się do użytku, a poza tym ogrzewanie ich zimą prądem wygeneruje gigantyczne rachunki, których nie będą w stanie zapłacić.
- Kto powiedział, że to są sami biedacy? To często osoby, które po prostu wolą sobie kupić nowe buty niż zapłacić za czynsz – ripostował Pucek.
Część radnych również wskazywała, że kontenery to może nie najlepsze rozwiązanie, ale lepsze od oddawania nowych mieszkań ludziom, którzy nie dorośli do samodzielności.
- Sam widziałem, jak jeden delikwent w przydzielonym mu mieszkaniu najpierw zapchał toaletę, więc odchody składował w wannie, a na końcu jeszcze to mieszkanie spalił – opowiadał radny Michał Grześ. – Na moje dyżury regularnie przychodzą staruszki, które proszą, aby gdzieś zabrać sąsiada, który po pijaku goni je z siekierą.
Przeciwnicy kontenerów obstawali jednak dalej przy swoim, wskazując też, jak fatalne skutki społeczne poniesie ze sobą gromadzenie wszystkich niewygodnych mieszkańców w jednym miejscu.
- Kto daje wam prawo do selekcjonowania ludzi na bogatszych i biedniejszych? – pytał radnych Leszek Bór z Barki. – To zamiatanie kłopotu pod dywan, który w końcu spod niego wyjdzie.
Zwracano uwagę, że sposobem na kłopotliwych lokatorów powinien być odpowiedni program pracy społecznej.
- I ten program powinien być realizowany w miejscu, gdzie te osoby teraz mieszkają – dodawał Jarosław Urbański z Inicjatywy Pracowniczej.
Okazało się, że miasto chciało taki program na planowanym osiedlu kontenerowym uruchomić, ale w budżecie zabrakło na niego pieniędzy. Zresztą dyrektor ZKZL zwrócił uwagę na inny problem.
- Spotykałem się wielokrotnie z przedstawicielami wielu organizacji społecznych, także tych, które podpisały ten apel o rezygnację z kontenerów – opowiadał Pucek. – Pytałem ich o szanse na efektywną pracę z tymi ludźmi i otrzymałem odpowiedź, że są one żadne.
Dyskusja stawała się coraz gorętsza, a niektórzy z gości posiedzenia komisji posunęli się nawet do nazwania kontenerów „faszystowskimi pomysłami”, które zaowocują wychowaniem „patologii, o jakich nikomu się nie śniło”. Pojawiły się nawet teorie spiskowe.
- Być może komuś zależy, aby w Polsce powstała klasa ludzi, którzy nie mają nic do stracenia jak ci w Palestynie – mówił Roman Klamecki.
- Czego wy oczekujecie? – pytał protestujących poirytowany radny Grześ. – Że będziemy tych ludzi przenosić do nowych mieszkań, które w pół roku będą doprowadzać do ruiny czy że ich wyrzucimy na bruk?
Radni przypominali, że decyzja o zakupie kontenerów została podjęta przez prezydenta Ryszarda Grobelnego, a Rada Miasta nie miała na to żadnego wpływu. Ostatecznie zaplanowane na 2 godziny posiedzenie trwało ponad 4.
- Moim zdaniem skoro jest tyle wątpliwości, powinniśmy zwrócić się do prezydenta i dyrektora ZKZL z apelem o wstrzymanie budowy osiedla do czasu wykonania ekspertyzy, jakie skutki społeczne to spowoduje oraz opracowanie programu społecznego, którym byliby objęci jego mieszkańcy – zaproponował radny Tomasz Lewandowski.
Radni przegłosowali ten postulat, ale czy rzeczywiście budowa osiedla kontenerowego zostanie wstrzymana, zdecyduje prezydent Ryszard Grobelny.
Zenon Kubiak, mmpoznan.pl