Historia jako ideologia. Wokół filmu „Powstanie zwykłych ludzi”

Historia jako ideologia. Wokół filmu „Powstanie zwykłych ludzi”

  • Kris
  • środa, 06 sierpień 2014
1 sierpnia 2014 o godzinie 19-ej w AKK Zemsta odbyła się projekcja i dyskusja wokół filmu „Powstanie zwykłych ludzi” (2004) Pawła Kędzierskiego. Pokaz korespondował z wystawą Ryszarda Góreckiego „Zwierzęta w Powstaniu Warszawskim”, swoistą akcją promocyjną książek nigdy nie napisanych, posiadających za to chwytliwe tytuły i atrakcyjne obwoluty. Same książki – wybrane losowo – w ogóle nie są istotne.

Ich krzykliwa obecność i promocja jest pytaniem o tożsamość konstruowaną na pustych mitach, swego rodzaju wydmuszkach, wykorzystywanych jednak przez prawicę do konstruowania polityki historycznej. Film Pawła Kędzierskiego podchodzi do tematu inaczej. Nie opowiada o mitach, ale o zwykłych ludziach i ich zdecydowanie nieheroicznym podejściu do „uświęconego” Powstania. Reżyser nie stawia otwarcie tez, ale daje się wypowiedzieć ludziom. Brak ocen jest jednak być może tylko – podobnie jak obwoluty Góreckiego – iluzją. W istocie uczestniczymy w kolejnym spektaklu szeregu prywatnych martyrologii, który skutecznie odsuwa nas od krytycznej refleksji na temat politycznych reperkusji decyzji podejmowanych podczas Powstania.  

Paweł Kędzierski to klasyk polskiego dokumentu, od lat 70. specjalizujący się z jednej strony w krytycznej analizie rzeczywistości i rządowej propagandy, z drugiej – wzorem swych wielkich poprzedników (zwłaszcza Kazimierza Karabasza i Jerzego Bossaka) ukazujący fakty bez dodatkowego, oceniającego komentarza. Przez wiele lat współpracował z Marcelem Łozinskim, którego wujem był słynny reżyser – anarchista Jean Vigo, twórca „Pały ze sprawowania”.

Kędzierski demaskował opresyjny system społeczno – polityczny („Dzień dziecka”, 1971), nakręcił też wzorcowy film o robotniczych protestach - „Robotnicy`71”, do którego nawiązywano wielokrotnie dziesięć lat później podczas zrywu „pierwszej Solidarności”. W latach 90. zrealizował szereg dokumentów rejestrujących przebieg tzw. transformacji ustrojowej – od początkowego entuzjazmu po gorycz osób, które nie stały się jej beneficjentami. Nakręcone dekadę temu „Powstanie zwykłych ludzi” było szeroko dyskutowanym, niezbyt wówczas obecnym w debacie publicznej spojrzeniem na historię – z punktu widzenia cywili. Czyni to w prosty sposób, bez eksperymentów i artystycznego wyrafinowania znanego z książkowego „Pamiętnika z Powstania Warszawskiego” Mirona Białoszewskiego. Tzw. prawdę czasu Kędzierski wydobywa zestawiając „gadające głowy” z fragmentami autentycznych zapisów kronikalnych. Tę samą metodę reżyser zastosował kilka lat później, realizując dokument „My, cichociemni. Głosy żyjących” (2008). Wówczas filmy zostały ciepło przyjęte, jako próba ukazania historii bez heroicznej otoczki. Dziś widzimy w nich raczej zapis indywidualnego cierpienia, oderwanego pozornie od ideologii, ale też po latach wykorzystywanego do konstruowania medialnych przekazów przez media państwowe, jako część oficjalnej polityki historycznej.

Pokaz filmu był wstępem do dyskusji na temat tego, jak władza wykorzystuje obrazy typu „Powstanie zwykłych ludzi” do tworzenia narracji bezpiecznie krytycznej, a w istocie całkowicie podporządkowanej oficjalnej ideologii. W tym sensie wystawa Góreckiego stanowiła próbę wyjścia z impasu, może nie do końca uświadomioną dekonstrukcję politycznego i historycznego mitu. Artysta nie pyta tak naprawdę o rzeczy przemilczane lub  nieobecne, a raczej o sposób ich funkcjonowania w systemie rynkowo – ideologicznym. Tak rozumiana, wystawa może być uznana za dopełnienie projektu Piotra Bujaka, również prezentowanego w Zemście.

Film Pawła Kędzierskiego nie ma takich ambicji, właściwie wręcz programowo unika analizowania przedstawionych wydarzeń. Owszem, próbuje oddać chaos tamtych dni, a także wątpliwości co do sensu podjętych działań, ale w istocie nie wydobywa warstwy krytycznej. Rejestruje raczej bezwiedną walkę o przetrwanie, czasem pod urokiem, a czasem zupełnie niezależnie od wojskowych i polityków. Reżyser uchwycił jednak mimo woli proces odpolitycznienia pamięci, usytuowania się uczestników poza kontekstem ideologicznym. Jak zauważyli zebrani w Zemście bohaterowie „Powstania zwykłych ludzi” są do tego uprawnieni. Najprawdopodobniej zarówno wtedy, jak i dziś tak właśnie widzą ten czas. Być może dlatego nie rozwijają swych uwag o sensie powstania, skupiając się raczej na wyliczance wojennych horrorów. Reżyser nie drąży tematu, nie zadaje pytań, chce być – niczym przed laty Kazimierz Karabasz – nieobecny dla bohaterów swego filmu. Jest to jednocześnie film zmontowany, o może nietypowej, ale jednak narracji, a zatem dla widza dostrzegalny jest pewien przekaz twórcy. Być może dlatego „Powstanie zwykłych ludzi” udaje się dziś wpisywać w rocznicowe obchody, natomiast wystawa Góreckiego raczej będzie przy ich okazji przemilczana.

Na film Kędzierskiego warto spojrzeć dziś z innej perspektywy. Jak zauważono na spotkaniu, obecnie już by go w takiej formie nie zrealizowano. Dziesięcioletni dystans pokazuje nam rozwój nie tylko techniki filmowej, ale bardziej nawet – środków propagandy. Kiedy realizowano „Powstanie...” polityka historyczna nie była jeszcze przedmiotem komercjalizacji, traktowano ją często jak najdosłowniej.  Dziś historia jest materią do lepienia pop-nacjonalizmu, konstruowania narracji bohatersko - patriotycznych nawet (a może przede wszystkim) na największych narodowych tragediach. IPN, wspierając np. wydawanie zabawek z uśmiechniętymi powstańcami, skutecznie rozmywa nie tylko sens pytań o ideologię (choć zawsze podkreśla, że „warto pytać i rozmawiać”), ale i w ogóle bezceremonialnie wzywa do ścisłego sojuszu tzw. patriotyzmu z kapitalizmem. Właściwie nawet wszelkie kontrowersje wokół Powstania czy dyskursu wokół niego służą dziś jedynie wzrostowi wartości rynkowej wydarzenia historycznego jako produktu.

I w tym kontekście film Kędzierskiego, zapewne nieświadomie, dryfuje w stronę narracji jednak zideologizowanej, bo konserwatywnej. Jest w tym dokumencie sporo nostalgii, która siłą rzeczy idealizuje przeszłość i nawet krytyczne momenty przedstawia na zasadzie „wtedy tak było”. Nic dziwnego, że zarówno wtedy, jak i dziś nadal trudno nam dokonać radykalnego demontażu patriotycznego mitu stojącego za rynkowym sukcesem Powstania. Jest to inna nostalgia niż ta znana nam z przemysłu rozrywkowego, o której pisał znany lewicowy krytyk filmowy Frederic Jameson w swych publikacjach na temat ponowoczesnego społeczeństwa konsumpcyjnego i właściwych mu strategiach kulturowych. Dlatego nie ma tu miejsca na pastisz, gry z pamięcią, nie ma zabawy, nie ma silnych bohaterów. Są natomiast zadziwiające szczegółowe wspomnienia, szereg mikrohistorii, próba odmalowania świata, którego już nie ma. Dla tych ludzi był to czas młodości, więc traktują go niejako jako opowieść o wykuwaniu się siebie samych jako dorosłych ludzi.

Na szczęście film oferuje na tyle rozproszoną narrację, że nie zostaje wiele miejsca na „oswajanie koszmaru” czy „mimowolne bohaterstwo” - kluczowe składniki obecnej pop-nacjonalistycznej polityki historycznej. Jest to też inne spojrzenie, niż perspektywa zaprezentowana 60 lat temu przez Munka („Eroica”, 1957) i Wajdę („Kanał”, 1956). Tam mieliśmy zarówno przypadkowych uczestników Powstania, jak i AK – owców przedstawionych wbrew oficjalnej wykładni, poddanych procesowi deheroizacji. Być może – co też wyszło w czasie rozmowy po projekcji – film Kędzierskiego powinien powstać te kilka, kilkanaście lat po Powstaniu. Dziś ci, którzy przeżyli tworzą w swych głowach własną wersję tych wydarzeń, nieświadomie zapewne wpisując się w pejzaż martyrologii narodu polskiego. Czy jednak niemal bezpośrednio po byliby w stanie na tyle zobiektywizować miniony czas, by poddać go krytyce i np. żałować, że jednak mało było wówczas działań oddolnych, samopomocowych, kolektywnych? Pamięć o tym została skutecznie wyparta. Zamiast tego pozostają grupowe i indywidualne opowieści o przedwojennym i wojennym czasie oraz o ludziach, którzy walczyli o zachowanie resztek godności w tzw. czasach pogardy. I dlatego właśnie „Powstanie zwykłych ludzi”, w przeciwieństwie do wystawy Ryszarda Góreckiego, nie jest w stanie podważyć ani rozmontować ideologii kryjącej się za obecną polityką historyczną, bo w istocie obecnie jest jedynie jej integralną częścią. 

Ludzie czytają....

Komunikat odnośnie Duda Development

02-06-2024 / Rozbrat zostaje!

Na początku lutego informowaliśmy o pobiciu członka Kolektywu Rozbrat przez ludzi działających na zlecenie Duda Development