Maciek Guz wspomina jak w latach osiemdziesiątych był bez pracy i żeby jakoś przeżyć hodował żmije. Miał umowę z Polfą na dostarczanie jadu. Pewnego razu podczas kolejnej rewizji esbek wkłada rękę do akwarium w poszukiwaniu bibuły. "Co tam macie?" - pyta. "Żmiję"- odpowiada Maciek. Esbek nie wierzy i szuka dalej. Po chwili z przerażeniem odkrywa prawdę i wzywa przez radio pomoc. Przy tego typu różnych opowieściach szybciej płynie czas.
Pracownicy Kabli opowiadają o bogatej historii swojego zakładu. O tym, jak ich oszukano likwidując fabrykę. Pytamy o przebieg akcji okupacyjnej. Choć widać, że ludzie nie wycofają się ze swoich żądań można wyczuć, że mają już dość czekania. Siedem miesięcy to szmat czasu.
Wychodzimy z namiotu na kolejnego papierosa. Wokół cisza. Obok na parkingu znudzeni policjanci siedzą w radiowozie. Za chwile zmienią ich następni.
Likwidowany zakład sprawia posępne wrażenie. Na drzwiach ogłoszenie Powiatowego Urzędu Pracy na temat szkoleń. Na zżółkniętej kartce obok pisze, że w pokoju związku zawodowego są do odebrania jakieś atlasy.
Rano żegnamy się z protestującymi. Życzymy powodzenia i umawiamy się na przyszłość.
219 dzień. Atak
Najpierw pojawiła się policja. Przyszli w nocy, jak bandyci - mówią w Ożarowie. Po nich kilkoma autobusami przyjechali ochroniarze. W czarnych uniformach z firmowymi oznaczeniami na plecach. Dyżurujący przed bramą pracownicy "Kabli" zaalarmowali mieszkańców zakładowego osiedla. W krótkim czasie przed zakładem zgromadziło się kilkaset osób. Atak nastąpił nagle. Ochroniarze nie przebierali w środkach. Świecąc ostrymi latarkami w twarze pracowników pryskali ich gazem i okładali długimi pałkami. Czuć było od nich ciężki oddech zaprawiony wódką. Niektórzy musieli wcześniej zalać nią resztki sumienia. Przycisnęli tłum do ogrodzenia. Kopali i dusili bezbronnych. Ludzie płakali. Od gazu i z bezsilności. Wybuchały odpalane petardy. Strażacy z miejscowej OSP polewali agresywnych ochraniarzy wodą. W międzyczasie do akcji włączyła się policja. Bynajmniej nie po stronie pracowników zakładu. Lekarze udzielali pomocy mdlejącym.
W zakładzie rozpoczął się demontaż maszyn. Pierwsze ciężarówki zaczęły wywozić zmagazynowane tam kable. Ludzie rzucali się pod koła ciężarówek. Przebijano opony i rzucano kamieniami. Powiększała się ilość rannych i zatrzymanych przez policję. Podczas dnia próbowano blokować przebiegającą obok zakładu drogę A2.
W kolejny dzień miały przyjechać posiłki z innych miast. Przyjechały, ale nieduże. Przed zakładem trwała regularna bitwa z ochroniarzami i policją. Policjanci bili bez opamiętania. Byli zomowcy wspominali "stare dobre czasy". Młodzi policjanci dowiedzieli się, do czego służy policja w kapitalizmie. Co jakiś czas z zakładu wyjeżdżały tiry z jego majątkiem. Każdy wypuszczony tir to mniejsza szansa na to, że w "Kablach" będzie można jeszcze kiedyś wznowić produkcję. Ludzie wiedzą o tym doskonale. Stąd taka determinacja. Wraz z upływem czasu sił jest już coraz mniej. Niestety, Ożarów pozostał praktycznie bez pomocy. Pokazał jednak jak się walczy.
Maciej Roszak
Autor jest działaczem poznańskiej Konfederacji Pracy, artykuł ukazał się w numerze 45/2002-03 "Nowego Robotnika"***
Ożarów a neoliberalna globalizacja
Mówienie o jakiejś globalizacji, zawsze wywołuje stwierdzenia, że to jakieś rzeczy abstrakcyjne, a liczy się to, co dzieje się tu u nas. Kłopoty fabryki w Ożarowie są jednak niemal modelowym przykładem wpływu liberalnej globalizacji.
Po pierwsze Cupiał forsuje dostosowanie się do hiperkonkurencji światowej, która śrubuje coraz bardziej normy wydajności pracy (i zyski), a dokonuje się to kosztem pracowników."Średnia sprzedaż w grupie wynosi 110 tys. dol. na zatrudnionego. Musimy dojść do poziomu światowego, czyli 250 tys. dol." - powiedział Cupiał dziennikarzowi "Wyborczej".
Idziesz do przodu, albo giniesz, a że ginie coraz więcej...
Inna rzecz - głównym odbiorcą kabli Tele--Foniki była Telekomunikacja Polska. Po praktycznym przejęciu TP SA przez France Telecom, czemu sprzeciwiali się francuscy związkowcy, zamówienia zaczęły płynąć do francuskich zakładów Alcatel.
Czy to oznacza, że jedynym wyjściem jest zablokowanie granic, żeby żadne cholery z Zachodu tu nie weszły? Bynajmniej. Przecież Cupiał jest "solą tej ziemi", bohaterem tak "Wyborczej" (a jednak się da!), jak i Ligi Polskich Rodzin (polski kapitał) (km)
Idiotów poznaje się w biedzie
Protestujący pracownicy z Ożarowa nie dostali jednak wsparcia od swoich kolegów (?) z innych zakładów, które kiedyś z FKO tworzyły grupę Elektrim Kable, wykupiona przez Tele-Fonikę. Przewodniczący Solidarności w fabryce kabli w Bydgoszczy, Michał Chojnicki, w wypowiedzi dla "GW" z 4 grudnia cieszy się, że zwolnienia w Ożarowie są korzystne dla bydgoskiego zakładu. - Protestując razem z Ożarowem, protestowalibyśmy przeciwko własnym interesom - mówi Chojnicki! I ciągnie dalej: - Nie znam dokładnych liczb, ale wstępna analiza finansowa wskazuje, że decyzja o likwidacji była ekonomicznie słuszna.
Cupiał zapowiada wielkie podwyższanie wydajności. Tele-Fonika inwestuje w najnowocześniejszy sprzęt, do obsługi którego potrzeba mniej pracowników niż dotychczas. Oznacza to, że wkrótce - czyli w roku 2003, najpóźniej w 2004 - Tele-Fonika znowu będzie zwalniała pracowników, także tych, których teraz przyjmuje w Bydgoszczy. Ciekawe, czy wtedy przewodniczący Michał Chojnicki z Solidarności będzie jeszcze taki mądry. A może jednak wyjdzie na naiwnego idiotę? (mp)