Myślenie utopistyczne nie ma dziś dobrej prasy. „Ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy, to kolejne utopijne wizje” – pisze sam Wallerstein. Nauka co jakiś czas podpowiada nam wprawdzie kształt tego, co ma nadejść, ale ogranicza się najczęściej do mniejszych lub większych wycinków rzeczywistości, a na pewno nie proponuje jasnej alternatywnej wizji ludzkości w skali globalnej. Po „krótkim wieku XX” mało kto poważnie pokusiłby się dziś o Nową Atlantydę czy Państwo słońca – prędzej przeczytamy kolejny Rok 1984 albo Przygody Guliwera…
Wallersteinowskie myślenie o przyszłości to nie tyle budowa utopii, lecz po prostu przedłużenie jego diagnoz na przyszłość; nie wizja przyszłości, lecz realne propozycje możliwych dziś do dokonania zmian, jakie należy przedsięwziąć ze względu na przyszłość, której nie da się uniknąć. Utopistyka to namysł na alternatywami stojącymi przed historycznie istniejącymi systemami – nie chodzi o abstrakcyjne wyobrażanie sobie „innego miejsca”, lecz o konkretne propozycje zmian wynikające z aktualnego stanu systemu-świata, badanie przestrzeni otwartych możliwości. Stawką jest złapanie byka o imieniu „teraz” za rogi i wyciągnięcie z tego wniosków na przyszłość, realizując materialnie nową organizację życia społeczno-ekonomicznego.
I choć Wallerstein z pewnością daleki jest od wszelkiego myślenia w kategoriach mesjanistycznych, do których przyzwyczaili nas w ostatnich latach teoretycy spod znaku zwrotu postsekularnego, to jednak właśnie mesjanizm odbija się tu niejako echem. Autorowi Utopistyki chodzi wyłącznie o ustanowienie nowej „racjonalności materialnej” (nasze wartości, przekonania) dostosowanej do tego, w jaki sposób dzisiejsza rzeczywistość rozwinie się, biorąc pod uwagę tendencje określone mechanizmami obserwowanymi w długim trwaniu. Ale gdy czytamy diagnozę, że nowy system ma nastać za około 50 lat i dlatego już najwyższy czas zastanowić się nad jego kształtem – bo bez naszego udziału niewątpliwie nastanie, ale tylko z naszym udziałem będzie mógł przybrać pożądaną przez nas formę – to na myśl przychodzi od razu kluczowa kategoria, której sam Wallerstein używa na jednej z kart książki: „wolna wola”.
Nie chodzi tu o prosty, naznaczony zawsze mniejszą lub większą skazą naiwności, woluntaryzm, lecz o to, by już dziś silnie poczuć, że znajdujemy się w „zagęszczonym czasie”, znanym z tekstów mesjanicznych – czasie wyboru, decyzji i konkretnych działań, które podejmuje świadome społeczeństwo, nie zaś „oni”, wymieniający między sobą eksperckie spojrzenia i uczone konstatacje potrzeby „radykalnych zmian” w zderegulowanym porządku kapitalistycznym. Trzeba złapać Kairosa za grzywkę właśnie teraz, w tej krótkiej chwili, bo gdy wypadną mu (i nam) ostatnie włosy, zobaczymy za sobą tylko niewykorzystaną szansę. Możemy zatem sądzić, że główne przesłanie Wallersteina, które słyszymy dziś, streszcza się w apelu, by za wszelką cenę przeciwstawić się mechanizmowi działającemu w myśl maksymy di Lampedusy – „jeśli chcemy, by wszystko zostało tak, jak jest, wszystko musi się zmienić”. Bo wcale nie pragniemy, by wszystko się zmieniło, a już na pewno nie chcemy, by wszystko zostało, jak jest.
Maciej Kropiwnicki
Immanuel Wallerstein, Utopistyka. Alternatywy historyczne dla XXI wieku, przeł. Iwo Czyż, Oficyna Wydawnicza Bractwa „Trojka”, Poznań 2008.
Recenzja ukazała się na stronie Krytyki Politycznej http://www.krytykapolityczna.pl/