Kilka refleksji o Katarzynie Blum
Kilka refleksji o Katarzynie Blum

Kilka refleksji o Katarzynie Blum

  • piątek, 09 sierpień 2024
W ramach cyklu spotkań – 30 książek na 30 lecie Rozbratu – omówiliśmy niedawno książkę Heinricha Bölla „Utracona cześć Katarzyny Blum”, dodatkowo tego samego dnia na naszym Rozbratowym Kinie Letnim obejrzeć można było filmową adaptację książki z 1975 roku w reżyserii Volkera Schlöndorffa i Margarethe von Trotte.

Zasadniczo książka to swoisty „lewacki klasyk” jeśli można użyć takiego eufemizmu. Historia młodej kobiety, wplątującej się w romans z zamieszanym w niejasne przestępstwa mężczyzną. Wyciągnięta z własnego mieszkania na przesłuchanie, które stanowi preludium, do dalszych działań, piętnujących ją i całe jej życie, szczególnie dzięki działaniom dziennikarza – GAZETY – pod tym określeniem autor ukrył faktycznie istniejący dziennik Bild koncernu Axel Springer. Brukowa prasa przejaskrawia i przekręca fakty, tak, że Katarzyna staje się wobec potoku nieprawdziwych informacji na temat swój i swoich najbliższych zupełnie bezbronna. Mimo, że jej faktyczny udział w jakimkolwiek przestępstwie, jest żaden, nie udowadnia jej się niczego, nie grozi jej żadna kara, stawiana jest na pręgierzu i poddana coraz mocniejszej ocenie. Ostatecznie nie wytrzymuje presji i skłania się do popełnienia przestępstwa.

 

Historyczne konteksty

Kontekst, w którym Boll pisał swoją książkę, warty jest naświetlenia, choć nie na nim chciałbym się skupić. Przełom lat 60' i początek 70' minionego wieku to wybuch intensywnych protestów społecznych w zasadzie na całym świecie, nas interesuje tu jednak Europa i szczególnie ówczesne Niemcy Zachodnie, czyli Republika Federalna Niemiec. Oczywiście owo nakreślenie kontekstu jest jedynie skrótowe, proszę o wyrozumiałość. Z jednej strony mamy pokłosie protestów z maja 1968 roku, buntów studenckich i nie tylko studenckich, bo również fali strajków pracowniczych. Kształtuje się to, co w późniejszym czasie zostanie nazwane Nową Lewicą, podważane są działania tzw. starych partii politycznych czy centrali związków zawodowych. Ruchy protestu starają się oddziaływać poprzez działania poza parlamentarne, akcje uliczne, strajki, demonstracje. Spotykają się zarówno z politycznymi i policyjnymi represjami, jak i stopniowym opadaniem fali niezadowolenia społecznego. Cześć z protestujących sięga po coraz radykalniejsze środki w tym terroryzm, na początku głównie symboliczny i wymierzony w mienia. Tak wygląda pierwsza akcja: „W nocy z 2 na 3 kwietnia 1968 Baader i Ensslin podłożyli ogień pod dom towarowy we Frankfurcie nad Menem w proteście przeciwko „obojętności opinii publicznej wobec ludobójstwa w Wietnamie”. Nikt nie zginął ani nie ucierpiał w wyniku tego zdarzenia.” W późniejszym czasie Baader, Ensslin i dziennikarka Urlike Meinhof stworzą organizację terrorystyczną Rote Armee Fraktion – RAF), znaną również jako Grupa Baader-Meinhof.

Reakcja niemieckiego państwa na pierwsze działania lewicowych aktywistów i terrorystów jest niezwykle mocna, momentami wręcz przejaskrawiona. Wtórują tej reakcji media takie jak brukowy Bild. Gazeta zjednuje najczęściej wszystkich lewicowców, jako niezwykłe zagrożenie, mordercze i niebezpieczne. Nagonka medialna dotyka również osoby zaangażowane w działalność zupełnie niesięgającą po radykalne środki jak studenckiego aktywistę Rudi Dutschke. 11 kwietnia 1968 roku prawicowy ekstremista Josef Bachmann strzela kilkakrotnie do Dutschke, nie zabija go, ale cieżko rani. Powikłania związane z ranami po zamachu przyczyniają się do przedwczesnej śmierci Dutschke w 1979 roku.

 Rudi Dutschke przemawia na jednym z wieców

To jeden element historycznego tła. Inny, o jakim warto wspomnieć to odkrycie przez młode pokolenie, nieskuteczności tzw. denazyfikacji, jak i historii młodości ich rodziców, krewnych czy aktualnie rządzących, które nieuchronnie prowadzi do nazistowskiej Trzeciej Rzeszy. Wstrząsów związanych z tym tematem jest kilka. W 1961 roku rozpoczyna się w Jerozolimie proces Adolfa Eichmanna , wcześniej uprowadzonego z Argentyny przez izraelski wywiad, gdzie się ukrywał. Zbrodniarz wojenny oskarżony m.in. o organizowanie wywózek europejskich Żydów, w ramach nazistowskiego ostatecznego rozwiązania zostaje skazany na śmierć. W grudniu 1963 roku rusza tzw. drugi proces oświęcimski - postępowanie karne członków załogi niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Długo toczący się proces kończy się zaskakująco niskimi wyrokami, a sąd wydaje się mocno działać na korzyść oskarżonych.

Trwa również zimna wojna i wyścig kosmiczny między ZSSR i USA. Za kosmicznymi sukcesami USA, którym w 1969 roku udaje się wylądować misją załogową na księżycu stoi Wernher von Braun. Von Braun to niemiecki naukowiec konstruktor rakiet V1 i V2, nazistowskiej broni i morderczych obozów gdzie robotnicy przymusowi odpowiedzialni za ich budowę umierali z wyczerpania, chorób i głodu. Po wojnie, jak wielu związanych z reżimem nazistowskim naukowców unika odpowiedzialności karnej i zostaje przetransportowany do USA w ramach operacji wywiadu o kryptonimie Paperclip.

Istotna jest też druga fala feminizmu, dla zrozumienia całości. Towarzyszy jej, walka już nie o prawa wyborcze, ale szersze spektrum własnej podmiotowości. Antykoncepcja, prawo do aborcji, równouprawnienie na rynku pracy, ukazanie jak mocno kobiety są stygmatyzowane kiedy starają się wyjść z przypisywanych im ról społecznych np. matki, gospodyni domowej. Bohaterka powieści Bolla na pewno zalicza się do takich kobiet, jako młoda rozwódka, samodzielnie utrzymująca się, nieposzukująca nowego męża, narzeczonego czy partnera – za to uwikłana w przypadkową i spontaniczną relację.

Taki jest pokrótce kontekst książki. Tak wiem, można by jeszcze wspomnieć o wizycie szacha Iranu w Berlinie w 1967 roku i związanymi z nią zamieszkami, wojnie w Wietnamie i wielu innych wydarzeniach, budujących atmosferę tamtego czasu.

Ramy interpretacji

Zanurzenie się w tym historycznym kontekście, to często jedyna z podstawowych metod interpretowania książki Bolla. Osobiście uważam, że jesteśmy zbyt daleko od tamtego czasu, by to spojrzenie było jeszcze interesujące. Jest to w mojej perspektywie raczej sposób właśnie rodem z Billda który starał się swego czasu z Bolla mocno na siłę zrobić „obrońcę lewackich terrorystów” czy przestępców łamiących normy mieszczańskiego społeczeństwa. Uważam ten kierunek interpretacji za najmniej interesujący, a dyskusję o „miejskiej partyzantce”, taktykach ugrupowań takich jak RAF czy całej masie innych, także tych o neofaszystowskim czy nacjonalistycznym zabarwieniu można by przeprowadzić dogłębniej przy okazji innych lektur.

Więcej aktualności i współczesnych odniesień odnajduję w spojrzeniu na samą postać Katarzyny jako kobiety. To opisowi jej jako osoby niewpisującej się w rolę jaka jest jej przypisana, poświęca się najwięcej miejsca.

Otwierając drzwi policji jest zmuszona do oddania swojej, tak mocno chronionej sfery prywatnej i intymności, która natychmiast podlega ocenie. Samo wyrażenie dość jasnej niezgody na naruszanie jej granic, nieprzyjmowanie propozycji jedzenia i picia jest odbierane jako „sztywność”, „brak poczucia humoru” czy nieumiejętność zrozumienia, że przecież policja wykonuje tylko swoją pracę, „a prywatnie to...”. Tylko że funkcjonariusze systemu w rozumieniu Katarzyny, nie wchodzą w jej życie prywatnie, ale właśnie w roli służbowej naruszają jej prywatność. Służba w instytucjach represyjnych aparatów władzy, ma szczególny charakter i nadaje szczególne uprawnienia. Katarzyna rozumie to lepiej niż wielu, którzy do dziś składają podziękowania policji za właściwe wywiązywanie się z obowiązków, czy może za niestosowanie całego aparatu kontroli czy represji w danym czasie. Dystans, jaki przyjmuje bohaterka jest jednak tym, czego nie oczekuje się od kobiety mającej być posłuszną i uległą. Ten brak uległości już w jakimś stopniu czyni ją winną w oczach przedstawicieli władzy. Najbardziej na jej niekorzyść przemawia jednak ocena z jaką spotyka się jej życie. Jakże bowiem nie na miejscu jest zaproszenie przez młodą kobietę, dopiero co poznanego mężczyznę do mieszkania! To jasno podkreśla, że „przecież musieli się wcześniej znać”. Jego obecność na przyjęciu to nie był przypadek, ale element ich wspólnego spisku, który miał ułatwić kochankom spotkanie. Podobnie jej niezależność finansowa i samo posiadanie mieszkania to coś niebywałego i również, element wskazujący na jakieś nielegalne źródło zarobkowania. Katarzyna jest przecież tylko młodą rozwódką, która obecnie pracuje jako pomoc domowa, czy okazyjnie zajmuje się pomocą przy obsłudze przyjęć. Jej pracowitość i oszczędność, najwyraźniej nikogo nie przekonuje. W interpretacji oceniających, młoda atrakcyjna kobieta, musi mieć kogoś, kto łoży na jej utrzymanie, może to tajemniczy adorator o którym Katarzyna również nie chce wspominać. Ponownie ochrona własnej prywatności jest dla kobiety czymś zgubnym, odbieranym jako coś do czego nie powinna mieć prawa, bo kobieta winna liczyć się z tym, że jest oceniana.

Kadr z ekranizacji powieści z 1975 roku

Im głębiej jej życie jest penetrowane i odzierane z tajemnic tym krytyczniej się do niej odnoszono. Decyzja o zakończeniu małżeństwa (ewidentnie to wynik jej decyzji) znów stanowi moment do poddania jej szczególnej krytyce. Rozwód to już element atypowy, który winien mieć szczególny powód i przyczyny. Skoro skromny, prosty ale pracowity mąż i życie z nim nie spełniało jej ambicji, to sama prosiła się by „wpaść w kłopoty”. Co znaczące jej były mąż, gotów jest jednak nawet teraz z tych „kłopotów ją wybawić” i wciąż może ona liczyć, że ją „przyjmie z powrotem”. Czyli w takie miejsce, które jest rozumiane jako właściwe dla kobiety – u boku męża, pod jego ochroną i kontrolą.

To co jako czytelnicy możemy ocenić, jako może jakiś objaw depresji, samotności, a może poszukiwania dla siebie chwili wytchnienia i autorefleksji – długie samotne podróże samochodem Katarzyny – to również coś dziwnego i coś co musi być funkcjonariuszom policji wyjaśnione. Razem z nimi takie wyjaśnienia i ocena zachowania powinny być też przekazane wszystkim bliskim i tym którzy tej strony bohaterki nie znali. Ona ponownie robi coś, co jest w jakimś sensie nie na miejscu. Marnuje czas, zasoby, pieniądze na benzynę, najwyraźniej poświęcenie czasu dla samej siebie również nie przystoi kobiecie.

Bardziej właściwe byłoby za to oddanie się życiu towarzyskiemu, w takich schematach jak chociażby jej dalsze krewne. Jeśli bowiem kobieta ma ochotę na taniec, to tylko po to, by poznać mężczyzn. Najlepiej takich, których można przyprowadzić na kolejne przyjęcie, takich którzy będą dopełnieniem akceptowalnych wzorów zachowań. Bohaterka powinna bowiem dążyć do poznania kolejnego partnera, powinna być otwarta na adoratorów i akceptować wysiłki swatów i swatek. I ponownie to, że Katarzyna nie przyjmuje takiego wzorca postępowania - czyni z niej w jakiś sposób osobę niewłaściwą i dziwną. Szarą myszką, „mniszką”, introwertyczką o której życiu zdecydowanie za mało wie jej niewielkie środowisko czy sąsiedzi.

Seksualność Katarzyny to również element jej winny. Jeśli ma być akceptowana, powinna być wulgarna i krzykliwa. Jeśli Katarzyna nie przystaje na męskie „umizgi” czy „żarciki”, nie ma prawa do realizacji własnej seksualności. Jeśli chce być „wyzwoloną niezależną kobietom” to powinna się godzić, na każdą męską propozycję współżycia, każdy element flirtu i „podrywu”. W ten sposób w zasadzie jej seksualność nie jest już jej, bo de facto ma być dla mężczyzn, a nie dla samej siebie i na własnych warunkach.

W szponach gazety

Cała wspomniana powyżej ocena nie jest formułowana jedynie w ramach śledztwa. Staje się ona oceną publiczną dzięki działaniu mediów. Elementy systemu władzy współpracują ze sobą, co na kartach „Utracone czci...” jest wyraźnie zasugerowane. To co ujawnia się w toku śledztwa, a w zasadzie w toku jedynie przesłuchania jest reinterpretowane i powielane przez GAZETĘ. W gruncie rzeczy to narracja GAZETY mocniej niż policja zaburza życiem Katarzyny. Uznać można, że jest to jednak element tej samej gry i tego samego nieoficjalnego procesu wytoczonego bohaterce. Zmieniają się po prostu metody. Na działania policyjnych czy prokuratorskich funkcjonariuszy można wnieść zażalenie, są oni zdecydowanie bardziej fizyczni, a nawet uznając, że ich służbowe i prywatne role są rozdzielne to wykazują w swoim mniemaniu jakąś sympatię względem Katarzyny. Działania GAZETY to w gruncie rzeczy działanie anonimowe. Pod tekstami w prasie podpisują się albo różne osoby albo nie ma jasności czy dany paszkwil względem kobiety jest prokurowany tylko przez jedną czy kilka osób z danej redakcji. Jeśli współcześnie możemy uznać, że dominacja tradycyjnej prasy, jednego dziennika czy konglomeratu medialnego to coś niemożliwego to nie rozumiemy, że zmieniły się jedynie nośniki, za to tradycja brukowej prasy w rodzaju Bilda ma się jak najlepiej. Bild czy bardziej nam rodziny Fakt czy Super Ekspres nadal istnieją, zwyczajnie zmienia się ich siła oddziaływania i udziału w rynku medialnym. Metody sugerowania czy przejaskrawiania a nawet przeinaczania i podawania kłamliwych informacji jakie dotykają bohaterkę książki nadal działają, a wręcz się rozwijają. Dziś to dawny twitter a obecny X dawał by jedynie platformę do plotek i fake newsów na temat Katarzyny. Pewnie Elon Musk mógłby je podać dalej i udostępnić by zyskały na zasięgu. Za to zespół Meta od Facebooka i Instagrama raczej nie uznałby plotek o Katarzynie za „sprzecznych z polityką społeczności”. A jeśli zrobiłby to, to dopiero po czasie wystarczająco długim by niewykonalnym stało się wręcz ich sprostowanie. Tak wtedy jak i dziś Katarzyna mogłaby poczuć się całkowicie bezradna i bezbronna. Jednak dziś znacznie trudniej znaleźć byłoby współczesnego odpowiednika dziennikarza Tőtgesa. A może jego rola w rozsiewaniu informacji o Katarzynie byłaby mniejsza i znacznie bardziej liczyliby się anonimowi „hejterzy”. Efekt działań byłby pewnie taki sam. Dziś też znamy personalne ataki niezwykle dobrze. Docieranie do rodziny i krewnych celem pozyskania informacji. Kierowanie się po opinię do „dalszych znajomych”, a może „chcących pozostać anonimowymi” - celem zasiania spreparowanej narracji. Co istotne funkcjonowanie różnych platform tzw. mediów społecznościowych jedynie ułatwia dawne zadania przypisane prasie brukowej. Dziś nikt nie mógłby protestować pod siedzibą Billda tak jak bezcelowe jest protestowanie pod siedzibą Facebooka czy innego medium. Nie ma tam żadnych stałych redakcji, jest jedynie cyfrowa platforma do przekazu. W dodatku ten przekaz jest łatwo dostępny, każdy ma go pod ręką dzięki swojemu smartfonowi i zestawowi obowiązkowych wręcz aplikacji.

Kadr z ekranizacji powieści z 1975 roku

Sytuacja wspólna wpływająca na losy naszej bohaterki, jest społeczny współudział w procederze medialnego linczu. Dawniej należało kupować gazety i przekazywać sobie ich treść by ta uwiarygodniała się i zyskiwała możliwość wpływu. Dziś należy udostępniać, szerować, podawać dalej. Nadal to duże koncerny i tradycyjne media przechwytując i powielają internetowe niusy podnosząc ich istotność. Często jednak to „internetowi twórcy” i influencerzy mają mocny udział w tym co staje się tematem ważnym i popularnym. I nawet nie zauważamy, że więcej wiemy o tym kim jest Fagata i z kim się spotyka niż o pomysłach rządowych na politykę mieszkaniową. Nagle otaczają nas wszędzie specjaliści od ustalenia płci zawodniczek na Igrzyskach Olimpijskich za to brakuje specjalistów od prawa pracy kiedy nie zgadza się coś w umowie lub pensja nie spływa na czas i we właściwej wysokości. Całkiem więc możliwe, że dziś również więcej czasu i energii poświęcilibyśmy ocenie postępowania Katarzyny Blum. Szczególnie, że zajmowanie się wzajemną oceną przychodzi nam niezwykle łatwo. Również lewicowe środowiska kontestatorów i kontestatorek sprawnie tworzą własne, uwspółcześnione redakcje swoich „Bildów”, „Faktów” a może „Pudelków”. Oceny stylu życia, właściwości postępowania, prawości poglądów, a nawet właściwości lajków sypią się jak z rękawa. Ma się wręcz wrażenie, że wymiana plotek, informacji ze sfery prywatnej pochłania niekiedy tak bardzo, że decyduje o skuteczności i spektrum działań społeczno politycznych lub ich braku. Pułapka tego, że „prywatne jest polityczne” hamuję ocenę co jest ważne, na co można zyskać wpływ i co można zmieniać. Za to ważniejsze jest z kim nie można i komu nie wypada włączać się w działania, a nawet w strefę dyskusji. Dyskusja bowiem dziś znacznie bardziej niż w realiach Katarzyny może być ograniczana. Nie musimy spotykać się na prywatnych zabawach czy w publicznych lokalach, możemy funkcjonować jedynie w starannie wyselekcjonowanych gronach wirtualnych znajomych. Blokować słowa i treści nam nie odpowiadające, zgłaszać naruszenia, zaprzestawać obserwowania, ale też w przeciwną stronę dyskutować według uwspółcześnionych standardów. Na takim poziomie wygrywa się stosując odpowiednie zwroty, poklask i wsparcie w postaci polubień no i poświęcając dużo czasu na kompilowanie kolejnych i kolejnych wpisów. Dążenie w takich „dyskusjach” do osiągnięcia jakiegoś porozumienia czy kompromisu nie jest wysoko premiowane, tak smo konkluzje czy podsumowania. Ważne jest utrzymanie się na górze i podgrzewanie atmosfery w dyskusji, bo to właśnie kontrowersję są doceniane przez algorytmy portali i stale wzrastające emocje mają jak narkotyk utrzymywać naszą uwagę. Wydaje się więc, że dziś reakcję względem Katarzyny działały by zdecydowanie szybciej i mocniej. Nie trzeba byłoby czekać na niedzielne wydanie gazety. Z niej moglibyśmy uzyskać co najwyżej szersze omówienie wczorajszej „internetowej imby”.

Osamotnienie bohaterki

I to, co powinno w mojej ocenie zostać z nami, którzy śledzili losy Panny Blum - to jej osamotnienie względem próby jakiej jest poddawana. Bo nawet najżyczliwsi pracodawcy próbujący wręcz wejść w rolę zastępczej rodzinny nie ryzykują swojej pozycji i kontaktów, aby być razem z nią. Tak, starają się uruchomić znajomości, ale to wszystko dzieje się na tyle wolno i mało stanowczo by faktycznie nie ryzykować uwikłania. Nikt nie chce wpaść w te same sidła bycia poddawanym ocenie w jakie wpada Katarzyna. Nikt nie chce by jego życie zostało wystawione aż tak bardzo na publiczny widok. Kobieta jest więc w zasadzie w tym wszystkim sama, jej ukochany pozostaje gdzieś w dźwięku głosu w słuchawce, gdzieś w bezpiecznej kryjówce. To ona musi się narażać i konfrontować. I ta konieczność konfrontacji i obrony swojej życiowej drogi to coś, co powinno nas łączyć z bohaterką także dziś. Kwestionując porządek społecznych ról i system, należy być przygotowanym na umiejętność obrony własnych wartości i systemu przekonań. Ocenianie i sądzenie w mniej czy bardziej formalnych procesach cały czas nas dotyczy. Należy więc uzbroić się w umiejętności i argumenty, niekoniecznie w pistolet jako argument ostateczny. Ten ostateczny argument wcale bowiem nie zakończył oceniania, nie przesądził o racji czy sile. Wydaje się, że wręcz ułatwił umiejscowienie bohaterki razem z jej towarzyszem tam, gdzie społecznie było to wygodne czyli na marginesie. Tam, gdzie nie stanowili już zagrożenia, nie wprowadza zamętu w domach zamożnych i znaczących postaci które decydowały o czci Katarzyny Blum.

Artykuły powiązane

Ludzie czytają....

Armia dezerterów. Coraz więcej osób w Ukrainie uchyla się…

05-11-2024 / Analizy

Minął blisko rok od mojego poprzedniego artykułu na temat narastającej fali dezercji z wojska ukraińskiego. Od tego czasu liczba odmawiających...

Nowy wyścig zbrojeń

18-11-2024 / Polityka

Dla nikogo nie jest już zaskoczeniem stwierdzenie, że na świecie rozpoczął się nowy wyścig zbrojeń. O wzroście wydatków na armie...

W pierwszym tygodniu listopada WSL podejmowało trzy interwencje w…

14-11-2024 / Poznań

W dniu 4 listopada na ulicy Młyńskiej w Poznaniu przedstawiciel spółki wynajmującej lokal od ZKZL wymienił zamki uniemożliwiając wejście lokatorom...