Noam Chomsky - O kapitalizmie

Noam Chomsky - O kapitalizmie

  • czwartek, 14 luty 2002
DF: Zacznijmy naszą rozmowę od momentu upadku Związku Radzieckiego. Czy to oznacza zwycięstwo wolnego rynku? Czy rozwiąże problemy kapitalizmu czy może stworzy nowe? NC: Zacznijmy od tego, że terminy "kapitalizm" i "socjalizm" zostały tak bardzo wyprane z jakiegokolwiek znaczenia, że nawet nie lubię ich używać. Nie istnieje dzisiaj nic co nawet by go przypominało. O ile kapitalizm kiedykolwiek istniał to zniknął w latach 20-tych czy 30-tych. Każde społeczeństwo przemysłowe jest pewną formą kapitalizmu państwowego. Ale będę używał terminu "kapitalizm" w jego obecnym brzmieniu. To co zdarzyło się w ciągu ostatnich 10-15 lat to gigantyczna katastrofa. Ten kryzys wybuchł około roku 1980. Dwa spośród trzech sektorów państwowego kapitalizmu: prowadzona przez Niemcy Europa i Japonia odbiły się od dna, ale nie były w stanie osiągnąć poprzedniego poziomu wzrostu. Stany Zjednoczone też przezwyciężyły kryzys, ale w bardzo kulawy sposób opierający się na ogromnych pożyczkach i interwencji państwa. Reszta świata nie podniosła się, a szczególnie dotyczy to Trzeciego Świata. To był kryzys urastający do katastrofy w Afryce, należącej do Zachodniego Systemu części Azji i Ameryki Południowej. To można nazwać katastrofą Południa, a to oznacza katastrofę kapitalizmu. W Drugim Świecie poddanym dominacji Związku Radzieckiego także doszło do ekonomicznej zapaści..., stagnacji sterowanej centralnie ekonomii, która miała z socjalizmem nawet mniej wspólnego niż nasz system z kapitalizmem. Było to połączone z ruchami nacjonalistycznymi na rzecz niepodległości i presją społeczną atakującymi tyrański system, który na początku lat 80-tych wszedł w stan kryzysu, a ten z kolei doprowadził do upadku Związku Radzieckiego. Miało to niewiele wspólnego z polityką Zachodu, ale wynikało głównie z przyczyn wewnętrznych i sprawy zadłużenia. To był także kryzys radzieckiej produkcji, chociaż nie tak poważny jak w Trzecim Świecie.

To było zwycięstwo Zachodu w Zimnej Wojnie, ale jej rezultat nigdy nie budził wątpliwości biorąc pod uwagę relacje potencjałów ekonomicznych, a także inne czynniki.

DF: Co Pan dokładnie rozumie przez "kapitalizm państwowy"?

NC: Zwycięstwo Zachodu w Zimnej Wojnie nałożyło się zarówno na niebywałą katastrofę kapitalizmu jak i na ruch w kierunku takiej lub innej formy interwencjonizmu państwowego. Dla przykładu administracje Busha i Regana są najbardziej interwencjonistyczne od czasu II Wojny Światowej i dwukrotnie zwiększyły ilość restrykcji celnych na dobra importowane. Z kolei jeżeli Pan się przyjrzy tym spośród krajów Trzeciego Świata, które przezwyciężyły kryzys lat 80-tych to są to nowouprzemysłowione kraje na peryferiach Japonii. Porównanie z Ameryką Łacińską jest uderzające: Aż do roku 1980 postępowano tam według podobnych wzorców, potem Ameryka Łacińska weszła w stan upadku podczas gdy gospodarki Wschodniej Azji miały się dobrze. Stało się tak dlatego, że Ameryka Południowa otwarła się na obcy kapitał podczas gdy Wschodnia Azja nie. Nie można wywozić kapitału z Południowej Korei bo za to grozi tam kara śmierci. Tam nie tylko dyscyplinuje się i terroryzuje pracowników w tradycyjny sposób, ale reguluje się także działania kapitalistów. Mówiąc ogólnie jest to zwrot w kierunku jednego krańca całego spektrum odmian kapitalizmu państwowego - krańca faszystowskiego - w przypadku ogólnego kryzysu lat 80-tych okazało się to efektywne.

DF: Jak Pan ocenia administrację Busha szczególnie jeżeli chodzi o politykę wewnętrzną. Gdzie dostrzega Pan kontynuację, a gdzie odejście od polityki poprzednika?

NC: To jest kontynuacja polityki Cartera - Reagana. Należy pamiętać, że polityka Reagana była proponowana już przez Cartera, któremu brakowało tylko siły żeby ją przeforsować. To Carter proponował rozbudowę sektora zbrojeniowego, którą przeprowadził Reagan, różnica polegała tylko na tym, że Reagan doprowadził do jej gwałtownej eskalacji już na początku i ustabilizowania na końcu. Administracja Cartera też proponowała atak na wydatki socjalne i zaprzestanie wspierania biedniejszej części społeczeństwa, potem administracja Reagana przeprowadziła to za obustronną zgodą. To co ta polityka osiągnęła to, że państwo w jeszcze większym stopniu niż uprzednio stało się państwem dobrobytu dla bogatych; o znacznie większym stopniu interwencjonizmu, który polega na pompowaniu środków publicznych w przemysł zaawansowanych technologii i odbieraniu środków biednym w połączeniu z atakiem na prawa pracownicze i obywatelskie. Jest to obiektywnie rzecz biorąc rozsądna polityka z punktu widzenia potężnych i bogatych w skomplikowanym świecie stosunków międzynarodowych. Doprowadziło to do interacjonalizacji kapitału tak by mógł korzystać z taniej siły roboczej za granicą i zintensyfikowała walkę klasową, którą biznes zawsze prowadził przeciw pracownikom i osobom społecznie upośledzonym. Program administracji Busha praktycznie nie istnieje jeżeli chodzi o edukację, energię czy ekologię. Jest oczywiście retoryka o "prezydencie edukacji" i trochę haseł, ale polityka pozostaje ta sama ponieważ nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie jak utrzymać przemysł zaawansowanych technologii bez subsydiów państwowych albo bez Pentagonu, który gwarantuje rynek na jego zbędne towary. Ponieważ nikt nie przedstawia alternatywy ten system bez wątpienia będzie trwał. To samo odnosi się do polityki fiskalnej, która pociąga Stany Zjednoczone na drogę krajów Trzeciego Świata jeżeli chodzi o infrastrukturę, usługi, haniebny poziom zdrowia i wskaźniki śmiertelności - podwójne społeczeństwo z ogromnymi przywilejami i bogactwem pośród biedy i cierpienia. To jeszcze nie jest Brazylia, ponieważ to bogatsze społeczeństwo - ale to jest społeczeństwo tego samego typu, stworzone za obopólną zgodą. Te zagadnienia są nieobecne w czasie wyborów prezydenckich podobnie jak nie istnieją dla prezydentów. Lata prezydentury Reagana to były faktycznie lata w ogóle bez prezydenta. On ledwo zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje. Bush to wykonawca, ale w bardzo wąskim sensie tego słowa. Jest oczywiście sporo wykreowanych obrazów - Reagan jako wielki mówca komunikujący się z narodem, Bush jako mąż stanu manipulujący polityką międzynarodową. To oczywista bzdura: Jedyną rzeczą jaką on potrafi jest to jak bić ludzi, którzy nie są w stanie mu oddać.

DF: Czy znalazł Pan jakieś podstawy do optymizmu obserwując zwykłych ludzi w czasie Pana podróży po rzezi w Zatoce Perskiej?

NC: Od pewnego czasu postanowiłem zmienić utarte ścieżki i zobaczyć co dzieje się w najmniej zorganizowanych i najbardziej reakcyjnych okręgach gdzie tylko mogłem uzyskać zaproszenie. W czasie wojny w zatoce miałem spotkania w Georgii, Apallachach i w Północnej Kalifornii - w miejscach gdzie ludzie w czasie wojny nosili wojskowe gadżety. Wszędzie tam ludzie wykazywali zainteresowanie i odkrywali się. Myślę, że dominującą dziś postawą jest cynizm i ludzie nie wierzą w nic. To może przybrać formę histerycznego jingoismu, ale to jest zupełnie powierzchowne. Inną formę jaką to może przybrać jest odrodzenie religijności, które przybiera rozmiary niespotykane nigdzie na świecie poza Iranem. Może to także przybrać formę zanurzenia się w czymkolwiek innym np. w rozgrywkach futbolu.

Wywiad dla Detroit Metro Times przeprowadzony przez Davida Finkela.
Przetłumaczył z sieci Olaf Swolkień 

Ludzie czytają....

„Żelazny glejt” dla Netanjahu. Polski rząd relatywizuje ludobójstwo

11-01-2025 / Polityka

Czy premier Izraela, Benjamin Netanjahu, ścigany przez Trybunał w Hadze listem gończym, pojawi się na obchodach 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz-Birkenau?...