Rządzenie miastem zaczyna przypominać zarządzanie firmą. Ważne, by towar się sprzedawał. A fakt, że wszystkie poczynania sprowadzają się do działań komercyjnych, jest niezauważany. Centra handlowe przejmują funkcje przestrzeni publicznej. Turystyka w mieście coraz bardziej zaczyna różnić się od tej, do której się przyzwyczailiśmy. Teraz mamy turystykę biznesową. Turystami są zagraniczni przedstawiciele firm, którzy przyjeżdżają w poszukiwaniu kolejnej kamienicy, którą można przekształcić w bank, lub terenu, na którym powstanie kolejna galeria handlowa. A ty człowieku idź, weź kolejny kredyt i hulaj w świątyni konsumpcji!
Na naszych oczach miasto staje się towarem, marką na sprzedaż. Dla zwykłych ludzi coraz mniej tu miejsca i wszyscy powoli zaczynamy się dusić. Niektórzy powiedzą, że inwestycje są potrzebne, ludzie muszą z czegoś żyć. Za tą ładnie opakowaną biznesową otoczką, kryje się jednak bardziej ponura rzeczywistość kiepsko płatnej pracy z agencji pracy tymczasowej. Obok ekskluzywnych osiedli dla bogaczy, pęcznieje problem mieszkaniowy. Miejskich zarządców nie interesuje, że za horrendalnymi cenami za wynajem i kupno mieszkania, stoi brak alternatywy w postaci mieszkań komunalnych. Jeśli masz szczęście, może uda ci się zostać niewolnikiem 30-letniego kredytu na swoje mieszkanie. Zamiast samorządności i partycypacji w decyzjach, mamy kampanie reklamowe za 3 miliony.
Nasze życie staje się coraz bardziej jednowymiarowe i nie-ludzkie. Czy naprawdę tego chcemy? Zarządzający miastem specjaliści od marketingu starają się nam wmawiać, że tak. Nie pozwólmy im na to! Poznań nie jest firmą, odzyskajmy miasto!
/A./