Iran: strajki, demonstracje i wojna
Iran: strajki, demonstracje i wojna

Iran: strajki, demonstracje i wojna

  • środa, 24 lipiec 2024
Rząd w Teheranie nie jest gotów iść na wojnę i bronić swoich braci muzułmanów, Palestyńczyków, bo obawia się reakcji własnego społeczeństwa. Być może bardziej, niż amerykańskich lotniskowców.
Kiedy na kanwie wojny w Gazie 1 kwietnia br. Izrael zbombardował irański konsulat w stolicy Syrii, Damaszku, a pod gruzami zginęli wyżsi oficerowie, świat zamarł, oczekując na odwetowe kroki Teheranu. Z 13 na 14 kwietnia faktycznie nad Izraelem pojawiły się irańskie drony i rakiety, jednak zdecydowana większość z nich została zbita. Nie było ofiar, a straty materialne wydawały się minimalnie, nie licząc faktu, że uruchomienie systemu obrony przeciwrakietowej miało ponoć kosztować Izrael jeden miliard USD. Rząd w Teheranie zapowiedział, że to tylko ostrzeżenie, ale dalszych kroków podejmować nie będzie.

Na Zachodzie, a zwłaszcza w Polsce przyjęło się traktować państwa muzułmańskie jako szczególnie agresywne dyktatury, może zatem dziwić fakt, że Iran nie spieszy się do udziału w ciągnącym się od października zeszłego roku konflikcie zbrojnym w Palestynie. Nie oznacza to oczywiście, że islamski reżim jest nastawiony pacyfistycznie. Pojawiają się różne spekulacje na temat tego, co powstrzymuje Iran, aby włączyć się w wojnę na Bliskim Wschodzie. Dziś najczęściej dominują różnego rodzaju koncepcje geopolityczne. Jedna z nich interpretuje, że Iran w celu utrzymania swoich wpływów wykorzystuje zależne od niego różnego typu szyickie ugrupowania w Iraku, Syrii, Libanie (Hezbollah) oraz Jemenie (Huti) i uczestniczy w wojenie pośrednio. Inni twierdzą, że Iran obawia się wybuchu wojny na Zakaukaziu, gdzie także ulokowane są jego strategiczne interesy – zarówno polityczne i ekonomiczne. Znaczna część mieszkańców Iranu to Azerowie. Konflikt azerbejdżańsko-ormiański, polityczne zaangażowanie w niego Turcji i Rosji, niepokoje w Gruzji, mogą stanowić dla rządu w Teheranie powód do obaw. Iran nie jest dostatecznie silny, aby działać na dwóch frontach: w Palestynie i na Zakaukaziu. Wreszcie irańskie władze ma niepokoić także sytuacja w sunnickim Afganistanie, skąd napływają miliony uchodźców – szyickich Hazarów.

Klerykalna dyktatura i polityczna rywalizacja

Osobiście zgadzam się jednak z opinią rosyjskiego lewicowego komentatora i specjalisty od Bliskiego Wschodu, Michaila Magid. Wskazuje on, iż Teheran powstrzymuje się od udziału w wojnie na Bliskim Wschodzie głównie ze względu na sytuację społeczną, jaka wytworzyła się w samym Iranie. Od czasów rewolucji islamskiej (1979 rok), w wyniku której obalono monarchię i powstała republika islamska, społeczne wrzenie w tym kraju ciągle się utrzymuje.

Teokratyczny reżim w Iranie ustrojowo opiera się na duchownych liderach, którzy decydują o najważniejszych kierunkach polityki wewnętrznej i międzynarodowej. Do tej pory było jedynie dwoje przywódców: ajatollah Chomejni i – trzymający obecnie ster władzy – Chamenei. Podporą ich rządów jest Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (KSRI). W ustroju tym parlament i prezydent pełnią rolę poślednią, ale systematycznie odbywające się wybory są ważnym źródłem legitymizacji władzy. Choć kandydaci, nie mogący kwestionować podstaw islamskiego reżimu, muszą zostać zaakceptowani przez duchowieństwo, to jednak rywalizacja wyborcza ma realny, a nie fasadowy charakter.

W obecnych wyborach prezydenckich, które odbyły się po katastrofie lotniczej i śmierci dotychczasowego prezydenta Raisiego, wygrał Masud Pezeszkian (polityk pochodzenia azerskiego), który uchodzi za zwolennika reform i dialogu z Zachodem. Wybór ten w jakimś sensie odzwierciedla obecne nastroje społeczeństwa irańskiego.

Jednak to nie uwarunkowania czy naciski międzynarodowe, ani wyniki wyborów prezydenckich i do parlamentu głównie ograniczają zakusy islamskiego kleru i Strażników Rewolucji, ale masowe ruchy i protesty społeczne. Dają one o sobie znać od wielu dekad, a migawki z ulic irańskich miast, gdzie okresowo manifestują dziesiątki tysięcy ludzi, przebijają się do zachodnich i polskich mediów. Ostatnia fala wystąpień trwa nieprzerwanie od 2017 roku. Obecna sytuacja w Iranie, wskazuje na wiele źródeł wybuchających systematycznie niepokojów społecznych. Spróbujmy je skrótowo opisać.

Bez hidżabu

W 2022 roku szerokim echem na świecie odbiły się protesty kobiet irańskich na znak protestu przeciwko zamordowaniu 22-letniej Kurdyjki Mahsy Amini, którą zatrzymała policja w związku z nieprawidłowym nakryciem głowy. Młoda kobieta zmarła na komisariacie. Od końca lat 80. sytuacja kobiet w Iranie radykalnie się zmieniła. Są one o wiele lepiej wykształcone od mężczyzn, masowo wstępują na wyższe uczelnie. Stanowią też rosnący odsetek pracujących. Ich emancypacja jest dobrze widoczna, zwłaszcza w dużych miastach. Islamistyczny reżim w oczywisty sposób od wielu lat nie odpowiada dążeniom kobiet do samostanowienia, a ich protesty – w różnej formie – wybuchają systematycznie od dłuższego czasu. Śmierć Mahsy Amini to kolejna tragiczna odsłona tego konfliktu. Według badań ponad 70% mieszkańców Iranu sprzeciwia się przymusowi noszenia hidżabu, tradycyjnego nakrycia głowy muzułmańskich kobiet. Przy czym kwestie obyczajowe są tu tylko jednym z wielu problemów. Nota bene w czasach reżimu Pahlawich kobiety irańskie były represjonowane za noszenie hidżabu. Nakładany dobrowolnie był wówczas symbolem radykalizmu – zarówno islamskiego jak też lewicowo-muzułmańskiego.

Z drugiej strony trzeba też wspomnieć, że islamski reżim dopuszcza w wielu przypadkach aborcje, w każdym razie ustawa ją regulująca jest o wiele bardziej liberalna od polskiej. Co więcej – jak pisze Ervand Abrahamian w swojej „Historii współczesnego Iranu” – choć państwo islamskie początkowo wspierało wzrost urodzeń, to od lat 90. wprowadzono politykę kontroli urodzeń: dystrybuowano prezerwatywy i tabletki antykoncepcyjne, wprowadzono edukację seksualną do programu szkolnego, otworzono specjalistyczne przychodnie dla kobiet, zniechęcano do poligamii, ale też odcięto dotacje dla rodzin wielodzietnych. Współczynnik dzietności kobiet spadł z 6,5 zaraz po rewolucji, do 1,7 dziś. Przy tym współczynniku – jak wiemy – społeczeństwo się liczebnie samo nie reprodukuje. Obecnie Iran – jak wiele innych krajów – boryka się raczej z problemem starzenia się społeczeństwa, a duchowieństwo muzułmańskie ponownie nawołuje do wzrostu urodzeń, co raczej nie zyskuje posłuchu. Michail Magid utrzymuje, że większość młodych osób zdaje się uważać, że Iranem rządzą patriarchalnie usposobieni starcy zapatrzeni w przeszłość, w islamską rewolucję, tracąc „kontakt” ze społeczeństwem i współczesnym światem. Ich moralny autorytet jest od dawna kwestionowany, zwłaszcza w odniesieniu do kwestii genderowych i prokreacyjnych.

Od inflacji...

W sferze ekonomicznej po rewolucji ukształtował się w Iranie specyficzny rodzaj stosunków własnościowych. KSRI i kontrolowane przez duchowieństwo fundacje religijne, kontrolują znaczną część gospodarki (mówi się o połowie do nawet 80%). Wiele przedsiębiorstw znajduje się pod ich nadzorem i jednocześnie otrzymują znaczne dotacje od państwa. Z drugiej strony, mrowie prywatnych biznesów prowadzonych jest przez członków rodzin reżimowych urzędników, w tym związanych z KSIR. Mają oni dostęp do publicznych pieniędzy w postaci np. subsydiów czy zamówień publicznych. Część z tych środków jest po prostu rozkradana. Ten rodzaj nepotycznego kapitalizmu prowadził do tego, że wielu wyższych urzędników znacznie się wzbogaciła, ukształtowała się też elita biznesowa.

Z drugiej strony ponad połowa ludności żyje poniżej granicy ubóstwa. Od 2017 roku zaczęła także dynamicznie rosnąć inflacja, osiągając nawet 50% w skali rocznej (w czerwcu 2024 r. szacowana jest na ponad 30% licząc rok do roku). Na rynku pracy dominują niestabilne formy zatrudnienia. I tak dalej.

Wszystko to dzieje się w kraju, gdzie nie ma niezależnych związków zawodowych. Prawo do strajku nie jest zapisane w irańskim kodeksie pracy, co jednocześnie nie oznacza, że istnieje swoboda strajkowania. Jest ona ograniczana i represjonowana z uwagi na tzw. bezpieczeństwo narodowe. W niedawnych protestach robotnicy skandowali: „ani groźby, ani więzienie nie są już skuteczne”. Według agencji informacyjnej Iran International w 2023 roku doszło w sumie do minimum 320 pikiet i 111 strajków robotniczych[1], a w czerwcu tego roku wybuchł strajk w sektorze petrochemicznym, w którym miało wziąć udział 23 tys. pracowników. Jeszcze nie tak dawno, bo w 2021 roku, w tym samym sektorze strajkowało aż 110 tys. pracowników[2]. Pod presją protestujących władze spełniły żądania. Skala zatem ruchu pracowniczego nie jest bagatelna. Powstają także niezależne struktury oporu pracowniczego, a walka wydaje się zaostrzać.

...do ekologicznej zapaści

Oczywiście sytuacji gospodarczej w Iranie nie pomagają liczne sankcje, jakie zostały nałożone przez Zachód. Bynajmniej ich głównym efektem nie są siermięga i puste półki. Centra handlowe i bazary w większych irańskich miast całkiem dobrze funkcjonują. Mieszczańska i urzędnicza klientela ma w czym przebierać. Można kupić towar dowolnej wręcz marki, a handel podróbkami i kontrabandą rozwija się doskonale, stając się źródłem kolejnej niejednej fortuny. Sankcje uderzają zupełnie gdzie indziej i w kogo innego.

W 2015 roku w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej irańska artystka, Negar Farajiani, przedstawiła pracę obrazującą skalę zanieczyszczeń powietrza w 15. milionowej teherańskiej aglomeracji, która tonie w kurzu i smogu. Jest to m.in. efekt embarga nałożonego na Iran. Skutkuje ono stosowaniem technologicznie niedoskonałych i mniej zaawansowanych urządzeń w przemyśle petrochemicznym oraz silników napędzanych ropą i benzyną. Spaliny samochodów stanowią główne źródło zanieczyszczeń. Według oficjalnych danych rocznie w Iranie z powodu smogu umiera 30 tys. osób z tego 1/3 w stolicy. Jednocześnie artystka pokazała, jak problem ten dotyka w pierwszej kolejności niższej położonych dzielnic miasta. Kwartały zamieszkałe przez politycznych notabli i perską klasę średnią rozciągają się na wzgórzach masywu górskiego Elburs, wznoszącego się na północ od Teheranu. Płożący się smog w dole zabija i rujnuje zdrowie w pierwszej kolejności biednych mieszkańców stolicy Iranu. Przez ostatnie 10 lat niewiele się w tej kwestii zmieniło.

Dodatkowo embargo na eksport ropy, podpory irańskiej ekonomii, spowodowało od czasów rewolucji spadek wywozu (licząc w baryłkach) o 2/3. Z uwagi na duże wahania cen węglowodorów na międzynarodowych rynkach, skutki finansowe dla irańskiego państwa były mniej bolesne. Ostatnie jednak spadki cen i wydobycia ropy spowodowały wyraźny deficyt obcej waluty, za którą Iran importuje z kolei różne niezbędne towary, w tym połowę potrzebnych produktów żywnościowych. Pod znakiem zapytania stanęła kwestia wyżywienia ponad 80 mln mieszkańców kraju. W odpowiedzi na ten problem rząd jakiś czas temu zaczął wspierać powstanie przedsiębiorstw rolniczych. Setki zapór na rzekach pomogły zwiększyć pobór wody na użytek upraw (a także w celach przemysłowych). W efekcie jednak nastąpiła katastrofa. Pustynnienie przyspieszyło. Także za sprawą zmian klimatycznych. Dziś około 1/3 Irańczyków doświadcza problemów spowodowanych niedoborami wody. Pozostają bez niej całe regiony, gdy temperatury sięgają nieraz 50°C. Na tym tle wybuchają lokalne zamieszki. Miliony rolników zostało już zrujnowanych lub jest na skraju bankructwa. Wielu z nich przenosi się do miast, powiększając tam obszary biedy. Nie bez znaczenia w tym przypadku był też fakt, że ministerstwo odpowiedzialne za zasoby wodne, podobnie jak różne spółki wodne są w rękach KSRI. Nepotyzm i korupcja utrudniają odpowiednie wykorzystanie zasobów, co dodatkowo pogłębia kryzys.

Jedna wiara, wiele narodów

99% Irańczyków to muzułmanie, a 90% to szyici. Jednakże struktura narodowa jest niewspółmiernie bardziej złożona. Ponad 40% mieszkańców kraju to przedstawiciele innych narodowości, przede wszystkim Azerowie i Kurdowie, zamieszkujący północne regiony kraju na granicy z Zakaukaziem i Turcją. Na południu mieszkają Lurowie, Beludżowie i Arabowie. Do tego jest jeszcze kilka innych grup etnicznych. Rząd w Teheranie obawia się sił odśrodkowych i rozpadu kraju, choć teoretycznie republika ma charakter nie nacjonalistyczny, ale religijny. Utrzymanie jedności wśród muzułmanów różnych nacji i języków, wydaje się władzom kluczowe. Na tym też opiera swoją pro-muzułmańską i pro-szyicką politykę zagraniczną.

Z chwilą wybuchu wojny w Gazie, irańskie poparcie dla Palestyńczyków wydawało się naturalną koleją rzeczy. Ale – jak mówił dla kanału Rabkor Michail Magid – duża część społeczeństwa irańskiego sympatyzuje z Izraelem. Opowiadał, jak po sieci krąży wideo z jednego z meczów irańskiej ligi piłki nożnej. Spiker zawodów poprosił o wyrażenie poparcia dla mordowanych Palestyńczyków, a z trybun rozległy się gromkie gwizdy. Nienawiść do teokratycznego reżimu w Iranie, jak z tego wynika, przekracza już pewne krytyczne granice.

Rząd w Teheranie nie jest gotów iść na wojnę w Palestynie, bo obawia się reakcji własnego społeczeństwa. Przeciwko teokratycznemu reżimowi występują zarówno kobiety, młode pokolenie, robotnicy, jak też przedstawiciele mniejszości narodowych oraz wiele lokalnych wspólnot borykających się z ekologiczną zapaścią.

 

Przypisy:

[1] https://www.iranintl.com/en/202401019820

[2] https://www.iranintl.com/en/202407136675; https://www.industriall-union.org/iran-oil-and-gas-workers-striking-for-better-conditions

W artykule – obok źródeł wymieniony w tekście – korzystałem głównie z wypowiedzi dla kanałów internetowych i opracowania Michaila Magid – patrz: Михаил Магид, "Иран на пути к революционному взрыву", svpressa.ru, 6.10.2022; https://svpressa.ru/politic/article/348005/

Ludzie czytają....

Komunikat odnośnie Duda Development

02-06-2024 / Rozbrat zostaje!

Na początku lutego informowaliśmy o pobiciu członka Kolektywu Rozbrat przez ludzi działających na zlecenie Duda Development

Iran: strajki, demonstracje i wojna

24-07-2024 / Polityka

Rząd w Teheranie nie jest gotów iść na wojnę i bronić swoich braci muzułmanów, Palestyńczyków, bo obawia się reakcji własnego...