Zaangażowanie to opisuje m.in. artykuł Katarzyny Czarnoty i Jarosława Urbańskiego pt. „Współczesny ruch lokatorski w Poznaniu na przykładzie Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów”. Opisana w artykule historia WSL jest równocześnie historią Rozbratu. WSL powstawało na Rozbracie, w jego skład wchodzą działacze i działaczki Rozbratu. Środowisko związane z poznańskim ruchem anarchistycznym, m.in. poprzez działalność WSL, zapobiegło nielegalnym eksmisjom setek rodzin, zwalczało działalność czyścicieli kamienic idt. Jednym słowem WSL od lat wykonuje zadania, które w faktycznie powinny wykonywać władze miasta. Władze te jednak zasadniczo przyjmują optykę kamieniczników i deweloperów, tym samym pogarszają położenie najgorzej usytuowanych lokatorów.
Kurs tego rodzaju polityki forsowanej przez władze miasta prezydent ponownie potwierdził podczas konsultacji społecznych odbytych 30 września z Radą Osiedla Sołacz. Wtedy to wyraził swoje przekonanie, że Rozbrat „postuluje rzeczy ważne społecznie”, lecz „bardziej zależy Państwu na własnym interesie i pod płaszczykiem elementów społecznych próbują Państwo przede wszystkim walczyć o to, żeby na tym terenie móc funkcjonować”. Ponadto stwierdził, że „nie ma czasu”, aby zajmować się odzyskaniem przez miasto działki na której leży Rozbrat, która jest warta 6 mln zł. Jednocześnie jednak planuje 10 mln zł na odszkodowania dla właścicieli innych działek, które po przyjęciu miejscowego planu zagospodarowania, przestrzeni będą wyłączone z zabudowy. Ponadto władze miasta zamierzają forsować możliwość zabudowy Rozbratu w tym planie, który 9 listopada będzie opiniowany przez radę miasta.
Jacek Jaśkowiak nie pierwszy raz próbuje podważyć działalność społeczną prowadzoną przez nasze środowisko. Na łamach „Głosu Wielkopolskiego” 4 lutego 2013 r. zrównał nas z czyścicielami kamienic: „W interesie wynajmujących i najemców jest przywrócenie bezpieczeństwa ‘stosunku najmu’. Ani czyściciele kamienic, ani anarchiści, z pewnością w tym nie pomogą”. Równocześnie jak podaje „Gazeta Wyborcza” z 22 września 2015 r. „Jacek Jaśkowiak dziękował anarchistom, z którymi ma dość szorstkie relacje, za to, że jako pierwsi powiedzieli ‘to, co trzeba było powiedzieć odnośnie do przyjęcia uchodźców’".
Podejście prezydenta Poznania może wskazywać ja jego schizofrenie polityczną. W rzeczywistości tak jednak nie jest. W sytuacji kiedy polityczny interes prezydenta leży, w podkreślaniu działalności społecznej rozwijanej w mieście, wówczas zwraca się m.in. w stronę Rozbratu. Kiedy w wizji prezydenta „Europejczyka” miasto Poznań miało się nie zgadzać na rasizm wykorzystywany przez rząd PiS dla utrzymania władzy, wówczas szukał pomocy u anarchistów. Kiedy prezydent jest „społecznikiem” wywodzącym się z ruchów miejskich, wówczas dba o swoich lokatorów i organizacje społeczne ich wspierające. Kiedy jednak Jaśkowiak musi zadbać o interes biznesu deweloperskiego, wówczas dąży do naszej marginalizacji i zarzuca Rozbratowi, że zabiega o własne przetrwanie, co w konsekwencji uchroni Zachodni Klin Zieleni przed intensywną zabudową i pozwoli na dalsze prowadzenie działalności społecznej. Jaśkowiak nie ma problemu z przeznaczeniem 10 mln zł na odszkodowania dla właścicieli działek na Sołaczu w innym miejscu, lecz ma problem z wprowadzeniem do planu zagospodarowania zapisów chroniących obszar zieleni i centrum społeczne działające od 27 lat. O działalności społecznej można pisać w Kronice Miasta Poznania lub chwalić się nią w mediach przy okazji „obrony demokracji”. W Poznaniu demokracja jednak kończy się w momencie, kiedy zaczyna się biznes.