Martwimy się co będzie dalej. Do nowego przetargu na prace zlecone przez szpital przystąpiło więcej firm. Nie wiemy, która wygra i co z nami będzie. Mamy nadzieję, że zachowamy miejsca pracy. Pracuję w szpitalu już 12 rok. Zatrudniony jest tu także mój mąż, od kiedy stracił rentę. Mam na utrzymaniu dwoje dzieci w wieku szkolnym. Zarabiamy niewiele, ale jakoś dajemy sobie radę, choć jest ciężko. Muszę jednak pracować, żeby przeżyć.
Czy wstępowanie do związku miało według Pani sens?
Przynależność do związku ma sens. Związek daje nam oparcie, na przykład pomoc prawną. Część pracownic nawet wystąpiła ostatnio ze związku twierdząc, że powiedziano im, iż te z nas, które do związku nie należą, będą miały większe szansę na prace po przetargu. Ale większość z nas postanowiła pozostać w związku.
Jak na co dzień funkcjonuje wasz związek w szpitalu?
Brakuje czasu na działalność związkową, ale na terenie szpitala często się spotykamy więc przepływ informacji jest. Dajemy sobie jednak radę, a jak trzeba to i protestujemy.
Rozmawiał (JU)
W Polsce do związków zawodowych należy ok. 790 tysięcy pracujących kobiet. Stanowią one większość (55 proc.) w Forum Związków Zawodowych, którego spora część członków rekrutuje się z sfeminizowanych zawodów sektora budżetowego (np. pielęgniarki). Najsłabiej reprezentowane są w strukturach "Solidarności" (38 proc). W OPZZ i małych centralach związkowych stanowią 43-44 proc. procent członków. Z reguły kobiety związkowcy nie zajmują eksponowanych stanowisk; rzadziej przewodzą wszelkiego typu protestom. Wyjątkiem jest - znana opinii publicznej - Bożena Banachowicz przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (FZZ).