Z każdego jednak kryzysu elity potrafią wyjść obronną ręką. Dlatego właśnie rząd wespół z organizacjami pracodawców, takimi jak Lewiatan, Business Centre Club, czy reaktywowaną na tę okazję „Radą Przedsiębiorczości”, podejmuje „heroiczne”, jak bodaj mówił na antenie radiowej przedstawiciel jednej z organizacji, działania mające na celu zabezpieczenie miejsc pracy i interesów pracodawców.
Jakby na to nie spojrzeć, my sobie siedzimy w domach, część z nas dzięki „heroicznym bojom pracodawców” chodzi do pracy, do fabryk i magazynów, gdzie podczas jednej zmiany pracują tysiące ludzi. Zapewniają, w tym trudnym czasie: telewizory, konsole i gry planszowe dla bardziej zamożnej części społeczeństwa. Oczywiście znudzeni izolacją klienci nie muszą nawet wychodzić z domu i się narażać, bo dzięki budującej postawie wielkich firm przewozowych, zamówienia – wyczekiwany od przedwczoraj telewizor czy scrabble – dostarczone zostaną im pod same drzwi.
Czy w związku z tym, że tyle kompetentnych osób debatuje nad bieżącą sytuacją i stara się znaleźć jak najbardziej korzystne dla nas rozwiązania, możemy siedzieć spokojnie w domu (oczywiście z wyłączeniem tych w/w, świadczących tę niezbędna pracę) i śledzić tylko biernie kolejne wystąpienia rządu, zapoznającego nas z kolejnymi obostrzeniami?
Zdecydowanie nie – do tej pory oczywistym było dla nas, że interesy zwykłych ludzi nie są zbieżne z interesami pracodawców i przedstawicieli wielkiego biznesu. Prawa które mamy, na na przestrzeni wielu lat musieliśmy wywalczyć. Nie zostały nam darowane. Dlaczego teraz mielibyśmy zakładać, ze jest inaczej, a to co dzieje się ponad naszymi głowami, bez naszego udziału, będzie dla nas w jakikolwiek sposób korzystne.
Jak na razie dowiedzieliśmy się, że nasze pensje zostaną drastycznie obniżone, a czas pracy wydłużony. Wcale nie jest tak, że po „kryzysie epidemiologinczym”, który – widać jak na dłoni – jest kryzysem kapitalizmu, wszystko wróci do stanu z początku roku.
Morawiecki już przygotowuje nas na nową rzeczywistość, informując, że nie wrócimy już do sytuacji sprzed kryzysu, a rzeczy które do tej pory wydawały nam się oczywiste, już takie nie będą i będziemy musieli nauczyć się żyć w nowych realiach. Jakich jednak realiach? Możemy się spodziewać, że nie będzie to krok w stronę bezpośredniej demokracji czy likwidacji gospodarki opartej na wyzysku i nierównościach.
Ten kryzys posłuży tylko jako pretekst do uderzenia w społeczeństwo. Jeżeli nie uświadomimy sobie powagi sprawy, obudzimy się z przysłowiową „ręką w nocniku”. Nie dajmy sobie wmówić, że gramy do jednej bramki z tymi, którzy nas na co dzień wyzyskują. Oni nie są rzecznikami w naszej sprawie! A my dziś nie mamy głosu, siedząc odizolowani w domach.