Kto jeszcze pamięta dzielnicowego, chodzącego drugiego maja po ulicach i w sposób nie znoszący sprzeciwu proponującego dozorcom zdjęcie z budynków flag, by nie płowiały? Władze Poznania zdają się tę tradycję nie tylko kultywować, a nawet twórczo ją rozwinęły.Przypomnę: władza kazała flagi zdejmować dlatego, że o ile pierwszy maja był hołubionym przez władze ludową świętem robotniczym, trzeci – przedwojennym świętem narodowym, którego obchodzenie w PRL-u nie było w dobrym tonie.
Podobnie zachowały się przed zbliżającą się ( z punktu widzenia mieszkańców raczej nadciągającą) konferencją klimatyczną władze Poznania.
Wszystko, co mąci rządzącym miastem błogi nastrój propagandy sukcesu (kto jeszcze pamięta te słowa?) przed konferencją, musi zniknąć z pola widzenia. Nie ma tego. I nigdy nie było (patrz Orwell).
Kilka dni temu na ulicach pojawiły się banery zachęcające przechodniów do zapoznania się ze stroną internetową, która proponuje inne nieco spojrzenie na zagadnienia klimatu i samej konferencji klimatycznej niż lansuje szeroko pojęta oficjalna władza.
Magistrat zareagował natychmiast: gdy tylko o banerach dowiedzieli się urzędnicy, służbom miejskim nakazano ich zdjęcie. Priorytetowe zadanie zostało wykonane w ciągu kilku godzin. Ponoć dlatego, że banery były powieszone nielegalnie.
Sprawności działania aparatu władzy można jedynie przyklasnąć, zwłaszcza, że o usunięcie wszelkiego rodzaju komercyjnych reklam, równie nielegalnych, trzeba nierzadko prosić miesiącami. Nie zawsze skutecznie.
Ale w końcu komercja, nawet nielegalna doskonale wpisuje się w to, co autorzy alternatywnej stroni internetowej nazywają logiką panującego systemu. Niech więc chociaż hasła konkurencyjne nie płowieją w grudniowym słońcu, na oczach gości z całego świata. To by było nieeleganckie.
Dariusz Kaczyński