I legalne, i nielegalne tablice łączy jedno – właściciele miejsc gdzie wiszą chcą na sprywatyzowanej przestrzeni zarabiać. Można wieszać wszystko (o ile właścicielowi miejsca nie grozi to spotkaniem z prokuratorem), byle zapłacić. „W przestrzeni publicznej zwykłe miejsca informacyjne są o wiele bardziej potrzebne, niż mogłoby się wydawać. Takie, które zajmują mniej miejsca, a są przydatne każdemu. Począwszy od klubu muzycznego, skończywszy na studencie poszukującym stancji. Niestety, tego typu słupów w Poznaniu mamy zaledwie 100. Dodatkowy problem polega na tym, że nie są one dla wszystkich. Powieszenie na tydzień jednego plakatu kosztuje 10 zł.” – organizatorzy akcji piszą na swojej stronie internetowej.
Mieszkańcom którzy szukają stancji albo mają jakiś drobiazg na sprzedaż, czy też klubom promującym koncerty pozostaje zapłacić monopoliście trzymającego pieczę nad niezbyt licznymi słupami ogłoszeniowymi, lub swoiste piractwo: Kartki z ogłoszeniami pojawiają się wszędzie – na słupach sygnalizacji świetlnej, szafkach energetycznych , wiatach przystanków, płotach i w wielu innych miejscach. Często tuż obok ostrzeżeń grożących ogłaszającym się w ten sposób grzywną, a nawet więzieniem.

Tablice Akcji Fiksmatynta mają w założeniu stać się takim miejscem, gdzie darmowe ogłoszenie może powiesić każdy – To ma być przestrzeń publiczna. Akcja ma dwa wymiary: praktyczny, i symboliczny, w którym chodzi o przeciwstawienie się wszechobecnej tendencji to grodzenia, zamykanie przestrzeni publicznej, zawłaszczania każdego jej metra, by przynosił zysk właścicielowi – opowiadają nasi rozmówcy.
Na razie w mieście stanęły trzy tablice Fiksmatynty – przy Operze, naprzeciwko Arkadii i przy szczątkach tego, co było kiedyś placem pomiędzy ulicami Podgórną i Szymanowskiego. Placem, nawiasem mówiąc, skutecznie sprywatyzowanym pod szkaradne prowizoryczne parkingi, z którymi miasto nie może sobie poradzić, mimo, że zgodnie z prawem nigdy nie powinny tam powstać.
Za to darmowym tablicom miasto bacznie się przygląda – Jeśli stoją w pasie drogowym, usuniemy je – zapowiada Dorota Wesołowska, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich. Dodaje, że prawdopodobnie tablice stoją na gruntach którymi ZDM nie administruje.
Tablice, jak łatwo sprawdzić spacerując po mieście, cieszą się sporym powodzeniem – ogłoszenia pojawiają się na nich jak grzyby po deszczu. Jak dotąd, tylko jedna z nich nie spodobała się nieznanym sprawcom, którzy uczynili w niej sporą dziurę.
Czy to koniec Akcji Fiksmatynta? niekoniecznie. Autorzy przedsięwzięcia sporządzili swoista inwentaryzację punktów Poznania, gdzie podobne tablice mają racje bytu. Potencjalne lokalizacje były konsultowane ze znającymi się na rzeczy poznańskimi plakaciarzami.