Prace rozpoczęły się już w piątek, kiedy robotnicy postawili słupki, uszkodzono przy tym korzenie jednego drzewa. Linia ogrodzenia przechodzić ma także przez część działek, odcinając krzewy i drzewa na nich zasadzone oraz zmniejszając powierzchnię użytkową. Mimo, że prace rozpoczęły się w piątek i postawiono już szkielet muru, dopiero dziś prezes pojawił się z geodetą, by wyznaczyć granicę działki.
Działkowicze, mieszkańcy Sołacza oraz obrońcy przyrody są przekonani, że betonowe ogrodzenie w połączeniu z planowaną przez miasto asfaltową drogą wzdłuż działek jest ukłonem w stronę deweloperów, którzy planują zabudowanie części zachodniego klina zieleni. Decyzja została podjęta arbitralnie przez zarząd i prezesa, pomimo procedowanej uchwały miejskiej, która uniemożliwi budowanie w Poznaniu tego typu betonowych ogrodzeń. Ponadto te, które już istnieją będą miały być rozebrane w przeciągu 5 lat. Inwestycja, na którą zdecydował się zarząd jest więc przykładem rażącej niekompencji i niegosporności. Jeśli dojdzie do budowy, działkowcy najpierw zapłacą za postawienie betonowego płotu, potem za demontaż, a następnie za budowę kolejnego ogrodzenia, tym razem zgodnego z wytycznymi.
Pomimo stosowania metody faktów dokonanych, jawnych manipulacji oraz presji wywieranych na działkowców, wspólnymi siłami udało się wymóc na zarządzie spotkanie, na którym dyskutowana będzie kwestia rodzaju stawianego ogrodzenia.
Oburzającym jest fakt, że tego typu decyzje podejmowane są bez żadnych konsultacji ani nawet poinformowania zainteresowanych. Niestety nie jest to odosobniony przypadek - dostajemy sygnały z różnych ROD-ów, na których zarządy stosują podobne metody działania. Działania te, mimo że szkodliwe dla działkowców i przyrody; ułatwiają przejmowanie przez deweloperów terenów zielonych, które są dla nich niezwykle atrakcyjne. Prowadzi to do przejmowania przez kapitał kolejnych terenów wspólnych i sytuacji, w której zarabiają nieliczni a koszty ponosi całe społeczeństwo