W niepodległej Polsce ukształtowały się po roku 1918 dwa nurty działalności anarchistycznej, stosujące odmienną taktykę. Pierwszy nurt, zwany kooperatywizmem tworzyli uczniowie Edwarda Abramowskiego, którym pozwalano na legalną działalność ze względu na autorytet ich patrona. Anarchista Abramowski należał bowiem do panteonu bojowników o niepodległość kraju. Jego imieniem nazywano nawet ulice. Drugi nurt, nielegalny i zwalczany przez policję, reprezentowany był przez anarchokomunistów i anarchosyndykalistów.Kooperatywiści uważali, że likwidacja instytucji państwowych następować będzie w sposób ewolucyjny, za sprawą dobrowolnych stowarzyszeń i przemiany świadomości społeczeństwa. Takie poglądy głosili Jan Wolski, Stanisław Tołwiński i Maria Orsetti, pisująca pod pseudonimem „Edward Godwin” do nielegalnych wydawnictw anarchistycznych. Po 1924 zwolennicy spółdzielczego anarchizmu znaleźli się obok socjalistów i komunistów wśród założycieli i pracowników Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (WSM). Było to prekursorskie w polskich warunkach społeczne osiedle mieszkaniowe i zarazem ośrodek kultury robotniczej z jedyną w kraju szkołą bez lekcji religii. W 1925 kooperatywiści zakładali Związek Spółdzielni Spożywców RP, dysponujący siecią sklepów i wydawnictwem książkowym. Staraniem tego związku ukazały się po polsku niemal wszystkie prace Piotra Kropotkina oraz kilka broszur Rudolfa Rockera. Spółdzielcza Księgarnia „Książka” w Warszawie służyła z kolei za punkt kontaktowy anarchokomunistów i pośredniczyła w dystrybucji literatury rewolucyjnej. Doprowadziło to jednak do jej zamknięcia w 1929 przez władze policyjne i aresztowania całego personelu. Co prawda zezwalano na publikowanie anarchistycznych klasyków, ale już organizowanie zebrań i działalności związkowej w oparciu o wspomniane idee było nielegalne.
W pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości nie było żadnej krajowej struktury, jednoczącej w swych szeregach zwolenników rewolucyjnego anarchizmu. Funkcjonowały tylko małe koła samokształceniowe i grupy propagandystów w Warszawie, Łodzi, Białymstoku i Krakowie. O anarchokomunistach stało się głośno dopiero w latach 1922-1923, kiedy więziony był w Polsce Nestor Machno, a jego polscy sympatycy zorganizowali kampanię w obronie ukraińskiego towarzysza. Przed gmachem sądu w Warszawie odbyły się burzliwe demonstracje zwoływane przez Kazimierza Cieślarza, weterana armii machnowskiej, zaś prasa warszawska przedrukowała apel grupy młodzieży anarchistycznej do społeczności międzynarodowej, w którym czytamy: „Manifestujcie przed polskimi ambasadami! Wysyłajcie listy protestacyjne. Użyjcie ostatecznych środków...”. Ponieważ bułgarscy anarchiści zagrozili wysadzaniem polskich ambasad w powietrze, rząd w Warszawie ogłosił, że propagowanie idei antypaństwowych będzie zagrożone karą ciężkiego więzienia do lat 8. Pomimo tak niesprzyjających warunków rozpoczęto przygotowania do utworzenia konspiracyjnej organizacji. Jesienią 1923 kilku anarchistów wyemigrowało do Paryża, aby tam zorganizować bazę techniczno-wydawniczą, która w przyszłości miała posłużyć do odbudowy ruchu w Polsce. Z pomocą finansową Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników (IWA) założono wydawnictwo „Nowa Epoka”, które zaczęło drukować broszury w nakładzie kilku tysięcy egzemplarzy. Pewną ich ilość udało się wprowadzić do legalnego obiegu księgarskiego w Polsce. Oficjalnym wydawcą był francuski anarchista Pierre Lentente. Od marca 1925 wydawano anarchosyndykalistyczne pismo „Najmita”, przemycane do kraju z pomocą studiujących lub pracujących sezonowo we Francji Polaków. W czerwcu tego samego roku polskie MSW wydało okólnik, mocą którego za rozpowszechnianie „Najmity” groziło do 6 lat więzienia.
W czerwcu 1926 zdecydowano się wreszcie utworzyć w kraju zakonspirowaną Anarchistyczną Federację Polski (AFP). Wśród założycieli znaleźli się między innymi członkowie Związku Robotników Przemysłu Drzewnego, których liderem był Józef Golendzinowski, wcześniej związany z ruchem komunistycznym oraz część dawnej młodzieżówki Syjonistycznej Partii „Ferajnigte”. W sumie 200-250 aktywistów, w większości żydowskiego pochodzenia. Wydawano pismo „Głos Anarchisty”, a od 1931 „Walkę klas”, z podtytułem „pismo anarchosyndykalistyczne”. Według oceny policji do 1930 anarchistom udało się pozyskać nowych zwolenników w środowisku łódzkich krawców i malarzy oraz warszawskich piekarzy z dzielnicy Muranów. Największym ośrodkiem była Warszawa, gdzie powstało 12 grup dzielnicowych i zawodowych, utrzymujących ze sobą kontakt przez delegatów i wyłącznie za pośrednictwem kilkuosobowego sekretariatu. Prowadzenie jawnej działalności było niemożliwe. Postanowiono zatem wstępować do legalnych stowarzyszeń studenckich, robotniczych, esperanckich i wolnomyślicielskich. Jedynym zewnętrznym przejawem działalności AFP był kolportaż ulotek i rozwieszane nocą w miejscach publicznych wielkie transparenty. W latach 1928-1930 doszło jednak do szeregu wpadek i aresztowania kilkudziesięciu działaczy w Częstochowie, Krakowie, Przemyślu, Tarnowie i Warszawie. Golendzinowskiego próbowali zasztyletować członkowie rządowych szwadronów śmierci, tzw „Defy”. Tylko przypadkiem uniknął śmierci i zbiegł do Związku Radzieckiego, gdzie został aresztowany i rozstrzelany. Pozostali na wolności anarchiści podjęli wtedy próbę nadania rewolucyjnego charakteru Generalnej Federacji Pracy (GFP), przyznającej się do syndykalistycznych sympatii. Trzeba tu zaznaczyć, że w Polsce termin syndykalizm oznaczał wyłącznie działalność prowadzoną w oparciu o zasady francuskiej Karty z Amiens lub propagowanie samorządności robotniczej. GFP była związkiem utworzonym przez ekscentryczne środowisko lewicowych zwolenników marszałka Józefa Piłsudskiego, którzy głosili, że potrzebna jest alternatywa dla upartyjnionego ruchu związkowego i dlatego zakładają polską CGT czyli właśnie GFP. W czasie pierwszej wojny światowej i tuż po jej zakończeniu niektórzy ludzie z tego środowiska przebywali we Francji, gdzie podlegli fascynacji z jednej strony ideami wczesnego G. Sorela, z drugiej zaś potęgą CGT pod przywództwem Leona Jouhaux. W utworzonym przez nich po powrocie do Polski związku skupiło się ponad 35 tysięcy robotników, wrogo nastawionych do parlamentaryzmu, nacjonalizmu, a także socjalistycznego internacjonalizmu. W autorytarnych rządach Piłsudskiego widzieli ochronę przed faszyzmem. Było to zjawisko polityczne bezprecedensowe w skali europejskiej. Jednemu z anarchistów Janowi Straszewskiemu udało się dość szybko zostać redaktorem naczelnym gazety GFP „Solidarność Robotnicza”, a jego towarzysz Karol Jasiczek został nawet wybrany sekretarzem Federacji Górników GFP. Pod koniec 1929 władze GFP zorientowały się w intencjach wspomnianych osób i przystąpiły do kontrakcji. Obu anarchistów zmuszono w styczniu 1930 do ustąpienia z zajmowanych stanowisk i opuszczenia związku, nie powiadomiono jednak policji.
W 1933 przybył do Polski zbiegły z Trzeciej Rzeszy Tomasz Alfons Pilarski (1902-1977), wieloletni działacz Freie Arbeiter Union (FAU) i założyciel polsko-niemieckiej milicji anarchistycznej „Schwarze Scharen” (Czarne Szeregi), który już wcześniej utrzymywał kontakty z AFP. Pilarski prowadził działalność w zachodniej części Górnego Śląska, wchodzącej w skład Republiki Weimarskiej. Od 1928 redagował pismo „Freiheit”, a w 1929 przekonał członków FAU w Raciborzu do założenia zbrojnej organizacji antynazistowskiej. Gromadzono broń i materiały wybuchowe, organizowano szkolenia wojskowe i ochraniano robotnicze demonstracje. W 1931 organizacja była w stanie mobilizować od 500 do 800 bojowców. W 1932 policja rozpoczęła aresztowania członków „Czarnych Szeregów”, głównie Polaków z Bytomia, Gliwic i Oleśna. Zapadały wyroki do 10 lat więzienia. Niektórzy salwowali się ucieczką do Czechosłowacji, skąd udali się do Francji. Pilarski wytrwał do czasu kampanii wyborczej w 1933 i udało mu się nawet zakłócić jeden z wieców Hitlera. Ukrywał się potem w Berlinie, skąd w przedostaniu się do Polski pomogli mu pracownicy ambasady polskiej. W Polsce Pilarski wstąpił do Związku Związków Zawodowych (ZZZ) i przekonał jego przewodniczącego Jędrzeja Moraczewskiego, że anarchiści będą cennym sojusznikiem w walce przeciwko faszystom. Już w następnym roku Pilarski został wybrany sekretarzem okręgowym ZZZ w Zagłębiu Dąbrowskim. ZZZ nie cieszył się wcale sympatią anarchistów, powstał bowiem z połączenia wspomnianej wyżej GFP, solidarystów ze Związku Patriotycznego i grupy rozłamowej Klasowych Związków Zawodowych (KZZ), której liderem był Moraczewski. Wraz z upływem lat prawicowi związkowcy tracili jednak znaczenie, a zyskiwali zwolennicy walki klasowej. Przed rozłamem powstrzymywało ich tylko przekonanie, że „wszyscy robotnicy muszą się zjednoczyć”. Pilarski doszedł wkrótce do porozumienia ze środowiskiem młodzieży syndykalistycznej, wywodzącej się ze Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej (ZPMD), liczącego 10 tysięcy członków. Była to kolejna organizacja propagująca kult Piłsudskiego, a równocześnie krytykująca jego ministrów za dyktatorskie zapędy. ZPMD głosił umiłowanie ojczyzny, zwalczał czynnie nacjonalizm, klerykalizm, propagował spółdzielczość i domagał się demokratyzacji kraju. Od 1932 powstawały wewnątrz ZPMD nielegalne grupy, w których dyskutowano teksty klasyków anarchizmu. W Krakowie było to środowisko późniejszych założycieli spółdzielni „Czytelnik”, ze Stefanem Czarnieckim na czele. Dochodziło też do kontaktów ZPMD z AFP podczas akcji przeciwko polskim faszystom z Młodzieży Wszechpolskiej. Młodzież lewicowa organizowała bowiem samoobronę w związku z organizowanymi przez narodowców napadami na studentów żydowskiego pochodzenia. W 1935 dwa tysiące członków ZPMD z Warszawy, Krakowa, Sosnowca, Wilna i Lwowa opuściło organizację tworząc Stowarzyszenie Młodzieży Syndykalistycznej (SMS) i nawiązało współpracę z ZZZ oraz szwedzkim Sveriges Arbetares Centralorganisation (SAC). Rozważano przystąpienie do anarchosyndykalistycznej międzynarodówki IWA, ale członkowie AFP przekonali syndykalistów do odstąpienia od tego zamiaru. Ruch potrzebował legalnie działającej struktury. Władze państwowe i uczelniane jednak odmówiły im legalizacji. Członkowie SMS przystąpili więc do ZZZ i związanego z nim Robotniczego Instytutu Oświaty i Kultury im. Żeromskiego (RIOK). Patron instytutu był znanym pisarzem i entuzjastą syndykalizmu wzorowanego na francuskiej CGT sprzed roku 1914. Na bazie tego środowiska udało się w ciągu zaledwie roku utworzyć półjawne skrzydło anarchosyndykalistyczne wewnątrz ZZZ.
Ta stosunkowo nieliczna grupa anarchosyndykalistów wykonywała ogromną pracę objeżdżając strajki w całym kraju, pisząc teksty i organizując publiczne dyskusje dotyczące antyfaszyzmu, syndykalizmu rewolucyjnego i samorządności. Nie uszło to uwagi policji, musiano zatem postępować bardzo ostrożnie, nie drażniąc władz używaniem słowa anarchizm lub rewolucja. Przełomowym momentem w działalności ZZZ okazała się wiosna 1936. W kwietniu tego roku ZZZ we Lwowie zaangażował się w antyrządowe strajki i demonstracje zakończone interwencją policji i śmiercią 14 osób. W tym samym miesiącu aresztowano emisariusza Centralnego Wydziału ZZZ anarchosyndykalistę Romana Biernackiego. Powodem jego zatrzymania było organizowanie strajków i wieców w Lidzie (obecnie Białoruś). Biernacki został oskarżony o wzywanie do rewolucji i skazany na 8 lat więzienia. Przed sądem postawiono również prezesa ZZZ Moraczewskiego, pod zarzutem obrazy organów władzy państwowej. Od tej chwili zwolennicy współpracy z rządem zaczęli masowo opuszczać szeregi związku, zaś członkowie AFP zaczęli do niego wstępować, okazując się bardzo zdolnymi organizatorami pracy związkowej. Od lipca 1936 zaczęły się ukazywać na łamach pism ZZZ artykuły popierające dokonania hiszpańskich anarchistów, propagujące niemal otwarcie anarchosyndykalizm. Należy dodać, że wydawany przez związek dwutygodnik „Front Robotniczy” ukazywał się w nakładzie 40-60 tysięcy egzemplarzy. Na pierwszej stronie zamieszczone było motto: „Naszą bronią jest akcja bezpośrednia, nie kartka wyborcza”. Liderzy ZZZ Moraczewski, Kazimierz Zakrzewski i Jerzy Szurig, nie cenzurowali tekstów, chociaż sami nie utożsamiali się z syndykalizmem rewolucyjnym. „Podobają nam się osiągnięcia hiszpańskiej CNT, ale nie podoba nam się filozofia anarchizmu” – pisał w jednym z artykułów Zakrzewski. Do Hiszpanii udało się kilkudziesięciu członków AFP. Wkrótce dołączyła do nich grupa młodzieży syndykalistycznej z Warszawy. O ich dalszych losach wiadomo tylko tyle, że walczyli u boku CNT i wydawali gazetkę w języku polskim.
W marcu 1937 III kongres krajowy ZZZ przyjął uchwałę solidaryzującą się z walką prowadzoną przez CNT przeciw Franco, otwarcie ogłosił zamiar wspierania w Polsce opozycji i zjednoczenia się z Klasowymi Związkami Zawodowymi, pod warunkiem zerwania przez te ostatnie z partią socjalistyczną. Od tej pory ZZZ poddawany był stałym represjom policyjnym i sądowym. Mnożyły się aresztowania i procesy za udział w demonstracjach i antypaństwowe wypowiedzi publiczne, gazety wydawane przez ZZZ ukazywały się z białymi szpaltami lub nie ukazywały się wcale w wyniku ingerencji cenzury. Związek przed likwidacją chronił już tylko autorytet Moraczewskiego, dawnego przyjaciela Piłsudskiego i pierwszego premiera niepodległej Polski.
Latem 1937 policja siłą zajęła lokale ZZZ na Śląsku, żeby przekazać je prorządowej grupie rozłamowej. Podczas obrony jednego z lokali Jerzy Szurig został ranny od ciosu policyjną szablą w głowę. W Warszawie policja brutalnie rozpędziła wiec bezrobotnych, przekształcony przez ZZZ w manifestację solidarności z hiszpańską CNT. Rząd wydał również przepis zakazujący kolejarzom i pracownikom służby zdrowia przynależenia do ZZZ. Ze związku odeszło 60 tysięcy członków, ale wśród pozostałych umacniali swoje wpływy anarchosyndykaliści. Od nazwiska jednego z nich Jerzego Leszczyńskiego, pełniącego funkcję sekretarza federacji pracowników monopolu państwowego, nazwano nawet nową taktykę strajkową stosowaną przez ZZZ. Polegała ona na przerywaniu pracy na godzinę, podejmowaniu pracy na dwie lub trzy godziny i ponownym wstrzymywaniu taśmy produkcyjnej. Propagowano i organizowano również strajki okupacyjne (zwane polskimi), zakazane przez prawo. Za okupacje fabryk w Krakowie i Częstochowie wytoczono procesy członkom ZZZ, ale kary nie przewyższały 3 miesięcy więzienia.
W 1938 odbył się IV i zarazem ostatni kongres ZZZ. Opracowano nową deklarację ideową ZZZ, rezultat kompromisu pomiędzy przeciwnikami instytucji państwowych a ludźmi, którzy koncepcję państwa utożsamiali z niepodległością kraju, więc nie mogli się zgodzić na jego negację. Przegłosowany na kongresie program przewidywał ustanowienie społecznego zarządu nad warsztatami pracy, demokratyzację ubezpieczeń społecznych i edukacji oraz „zastąpienie systemu rządów biurokratyczno-policyjnych samorządem pracowników, wolnych wytwórców”. Nastąpić miało „uspołecznienie aparatu państwowego drogą samoorganizacji robotników, decydujących bezpośrednio o swoich losach”. Od istniejącego rządu domagano się zaakceptowania kontroli robotniczej nad produkcją. Zapowiedziano propagowanie idei strajku generalnego, a także walkę z zabobonem i „wierność patriotycznym tradycjom, przy równoczesnym potępieniu nacjonalizmu i egoizmu narodowego”. Bezpartyjne i klasowe związki zawodowe uznano za „awangardę klasy robotniczej i zalążek nowej organizacji społeczeństwa”. Przyjęto, że związek będzie wspierać prześladowany przez rząd Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP). W tekście znalazły się obowiązkowe dla części związkowców pochwały nieżyjącego „Wielkiego Wodza Piłsudskiego”, chociaż z przedstawionymi wyżej tezami nie miał on nic wspólnego. Po przyjęciu tego programu doszło do kolejnego rozłamu i odejścia kilkunastotysięcznej mniejszości, która oceniła nowy program jako „niedopuszczalnie bolszewicki i anarchistyczny”. Od tej pory ZZZ liczył już tylko 38 tysięcy członków. W tym samym roku delegaci ZZZ Pilarski i Henryk Wilczyński uczestniczyli w obradach kongresu IWA w Paryżu, gdzie zdali relację z dotychczasowej działalności. Przekonywali, że należy wziąć udział w nadchodzącej wojnie przeciwko Hitlerowi, a uczucia patriotyczne można pogodzić z internacjonalizmem. W 1939 zelżały nieco represje ze strony rządu wobec ZZZ, ponieważ wzrastało zagrożenie ze strony hitlerowskich Niemiec. Pilarskiemu zaproponowano nawet prowadzenie antyfaszystowskiej audycji w Radiu Katowice, adresowanej do Niemców.
Lata wojny i okupacji
We wrześniu 1939 anarchosyndykaliści wzięli udział w obronie Warszawy, wstępując do tworzonych przez partię socjalistyczną ochotniczych batalionów. Na front wyruszył też 30-osobowy oddział utworzony przez członków warszawskiego ZZZ, wywodzących się ze środowiska dawnych zwolenników Piłsudskiego. O utworzeniu antyhitlerowskiej konspiracji ZZZ zaczęto rozmawiać w październiku tego samego roku. Lecz już podczas pierwszego spotkania doszło do kłótni, kiedy jeden z liderów ZZZ Stefan Szwedowski sprzeciwił się projektowi kontynuowania współpracy z anarchistami. Moraczewski nie uczestniczył w zebraniu, ponieważ zdecydował się pozostawać poza konspiracją. Postanowiono zatem powołać dwie organizacje: Związek Syndykalistów Polskich (ZSP), zrzeszający ludzi akceptujących instytucję państwa i Syndykalistyczną Organizację Wolność (SOW), w której znaleźli się przedwojenni anarchosyndykaliści. Oddziały bojowe obu organizacji miały okazywać sobie pomoc. Część anarchosyndykalistów trafiła również do konspiracji na terenach okupowanych przez Związek Radziecki. W lutym 1940 po rozbiciu przez NKWD działającego we Lwowie Rewolucyjnego Związku Niepodległości i Wolności, musieli uciekać na tereny okupowane przez Niemców.
Nie wszyscy członkowie AFP zasilili szeregi konspiracji syndykalistycznej. Anarchiści pochodzenia żydowskiego, których zamknięto w tworzonych przez okupanta gettach, utworzyli własne organizacje. W Łodzi, a następnie w Częstochowie żydowskie grupy oporu organizował działacz AFP Abraham Latowicz. W Warszawie anarchiści wydawali ilustrowane pismo anarchistyczne „Fraje Sztime” (Głos Wolności) w języku jidysz. Redaktorami byli Fryda Hoffman i Wolf Buksdorf. Przebywający po polskiej stronie członkowie SOW starali się wyprowadzać swych towarzyszy z getta i ukrywać w prywatnych mieszkaniach. Uratowano w ten sposób kilkunastu członków AFP oraz ich rodziny. Pozostali zginęli w powstaniu w getcie wiosną 1943 lub zostali zamordowani w obozach koncentracyjnych.
SOW była organizacją liczącą prawdopodobnie kilkuset zaprzysiężonych członków w Warszawie, Kielcach, Niewachlowie, Jędrzejowie, Skarżysku, Częstochowie i Krakowie. Należeli do niej głównie robotnicy fabryczni i inteligenci. Kierownictwo stanowił Komitet Centralny tworzony przez Zofię Hajkowicz-Brodzikowską, Wiesława Protschke, Jerzego Leszczyńskiego, Zygmunta Dymka i Kazimierza Zielińskiego. Dysponowano własną drukarnią, wydawano w Warszawie dwutygodnik „Walka Ludu” z poradnikiem wojskowym „Towarzysz Pancerny” i broszury programowe, a w Kielcach „Rewolucyjną Agencję Prasową”. Publicystyka organizacji była jednoznacznie antypaństwowa. Zarządzanie uspołecznionymi przedsiębiorstwami miało przejść w ręce rad zakładowych, a w miejsce państwowej administracji proponowano federację wolnych gmin. Władza byłaby sprawowana przez zebrania mieszkańców i delegatów z wiążącymi mandatami. Uspołeczniony miał być przemysł, handel, surowce, ziemia, banki i domy czynszowe. Armię miały zastąpić milicje ludowe. O policji pisano w następujący sposób: „Nie widzimy żadnej różnicy między aparatami policyjnymi pod wszystkimi szerokościami i długościami geograficznymi. Gdzie jest aparat policyjny, tam jest przywilej i ucisk, a z drugiej strony nędza i krzywda”. Spodziewano się, że prawo karne będzie stopniowo zastępowane prawem cywilnym, sądami stowarzyszeniowymi, zawodowymi i wybieralnymi trybunałami. „Lud polski nie odda władzy nad sobą żadnej, choćby najbardziej zasłużonej elicie, bo wie, że każda warstwa rządząca ulega z czasem zwyrodnieniu i demoralizacji” – stwierdzano w „Walce Ludu” z 1 lutego 1943. SOW określała się jako „wolnościowy ruch robotniczy” wrogi kapitalizmowi, faszyzmowi i ustrojowi sowieckiemu, uważając je za pokrewne sobie. Alternatywą dla nich miały być Stany Zjednoczone Europy (względnie Wolnościowa Federacja Europejska) powstałe na bazie zasad wolnościowych, decentralistycznych i antykapitalistycznych. Oczekiwano, że warunkiem wstępnym przyszłej rewolucji będzie zjednoczenie wszystkich związków zawodowych, które odegrają decydującą rolę w przebudowie społeczeństwa. Powołano Referat Wojskowy. Działalność bojowa przybrała największe rozmiary w Kielcach, gdzie dowodzony przez Stanisława Janysta oddział partyzancki SOW przeprowadzał napady na pociągi i posterunki żandarmerii. W maju 1943 anarchosyndykalistyczne oddziały wojskowe podporządkowały się Armii Krajowej, co uzasadniono potrzebą jedności w walce z nazizmem. Poprawnie układała się współpraca SOW z ZSP. Kiedy 5 lutego 1944 policja niemiecka po kilkugodzinnym oblężeniu zlikwidowała drukarnię SOW w Warszawie, ZSP oddała do dyspozycji anarchosyndykalistów jedną z własnych drukarni.
ZSP było organizacją liczniejszą, bo skupiającą ponad 3 tysiące osób w Warszawie, Legionowie, Radomiu, Ostrowcu Świętokrzyskim, Starachowicach, Stalowej Woli, Sandomierzu, Magnuszewie, Mielcu, Opolu Lubelskim. Większość członków stanowili wielkoprzemysłowi robotnicy, reszta to przedstawiciele inteligencji i robotnicy rolni. Związkiem kierował Komitet Centralny, istniały wydziały Robotniczy, Prasowy, Bojowy, Pomocy Więźniom i Pomocy Żydom. Prezesem był Stefan Szwedowski. Wydawano kilkanaście tytułów prasowych, z których najbardziej znane to „Sprawa Chłopska”, „Czyn”, „Myśl Młodych” oraz „Iskra”. Program ZSP stanowił mieszaninę różnych idei, czasem wzajemnie się wykluczających. Wspólne z anarchistami było przekonanie, że przedsiębiorstwami powinni kierować bezpośrednio ich pracownicy, a gospodarka nie może być ani państwowa, ani prywatna. Celem ZSP był ustrój, w którym „nie będzie kapitalistycznych władców i pracujących niewolników”. Walkę klas uważano nie tylko za drogę wyzwolenia ludzi pracy, lecz również „metodę wysuwania na powierzchnię życia społecznego nowych idei i wartości”. Sposobem urzeczywistnienia celów ZSP miała być akcja bezpośrednia przeprowadzona przez związki zawodowe. Krytykowano hierarchię kościelną (szczególnie Watykan za uległość wobec faszyzmu), militaryzm i autorytaryzm przedwojennych rządów, jednocześnie podkreślając przywiązanie do idei odbudowy państwa. Miało ono służyć „realizacji władzy społeczeństwa, a nie władzy nad społeczeństwem”. Większość kompetencji rządu zamierzano przekazać samorządom pracowniczym i radom mieszkańców, ale z drugiej strony chciano zachować funkcję Naczelnika Państwa i Rady Ministrów, o których kompetencjach wyrażano się dość niejasno: „Taki rząd nie będzie igraszką w ręku polityków, lecz najwyższym stopniem obejmującego całe społeczeństwo samorządu”. Postulowano też wysiedlenie wszystkich Niemców z terenu Polski, utworzenie federacji z Czechosłowacją, a także czynne wspieranie Ukraińców i Białorusinów w ich walce o niepodległość. Pojęcia narodu nie utożsamiano przy tym ze wspólnotą o charakterze etnicznym. Decydujące znaczenie miała mieć „bliskość kulturowa”. Za najlepsze rozwiązanie uznano w związku z tym utworzenie wspólnoty regionalnej obejmującej Europę Wschodnią, celem osłabienia ZSRR. Mottem ZSP było: „Nie prosimy o nic, sięgamy po wszystko”. Oddziały Bojowe ZSP prowadziły intensywną działalność sabotażową na kolei, w fabrykach broni i amunicji, w hutach stali (np. latem 1942 unieruchomiono hutę w Ostrowcu), a także na lotnisku wojskowym w Warszawie. Oddziały te scalono z AK, lecz tylko na poziomie krajowego dowództwa. Wykonywano zamachy na niemieckich komisarzach w fabrykach (np. 23 kwietnia 1943 Oddział Szturmowy ZSP wykonał wyrok śmierci na szefie fabryki Monopolu Tytoniowego w Warszawie Korthusie) i agentach gestapo. O ich dużej aktywności może świadczyć fakt, że składająca się z zaledwie 14 osób grupa szturmowa ZSP w Legionowie wykonała 37 akcji bojowych, w tym 12 likwidacji agentów. Odbijano więźniów, napadano na urzędy pracy, kasyna i banki. Oddziały partyzanckie ZSP walczyły w Puszczy Kampinoskiej, w okolicach Ostrowca i w lasach w rejonie Magnuszewa. Niewielki oddział syndykalistów (20 osób) pod dowództwem Zdzisława Mieniewskiego uczestniczył też w wyzwalaniu Lwowa w lipcu 1944. Po zakończeniu walk w tym rejonie zostali internowani przez władze radzieckie.
Najważniejszym wydarzeniem w dziejach opisywanych organizacji było niewątpliwie Powstanie Warszawskie. Członkowie SOW i ZSP walczyli w dwóch dzielnicach miasta. Na Starówce już 1 sierpnia 1944 została sformowana Samodzielna 104 Kompania Syndykalistów ZSP/AK, licząca 280 żołnierzy. Byli jedynym oddziałem w dzielnicy, który posiadał własną wytwórnię broni, szpital, piekarnię, własny transport żywności i leków. Kuchnia kompanii wydawała darmowe posiłki dla ludności cywilnej. Kontynuowano też druk „Iskry” i „Sprawy”. Na hełmach i czapkach noszono czarno-czerwone wstążki, co prowokowało bezustanne zatargi z żandarmerią AK, nie uznającej stosowania przez oddziały powstańcze różnych symboli politycznych. Kompania syndykalistów broniła kilku barykad, a jej żołnierzy wysyłano na najbardziej zagrożone punkty oporu. Po 32 dniach walki przy życiu pozostało zaledwie 70-80 członków kompanii. 2 września byli ostatnim oddziałem, który kanałami wycofał się z dzielnicy.
Pod koniec sierpnia utworzono w dzielnicy Śródmieście Brygadę Syndykalistyczną, do której wstąpili członkowie SOW, ZSP i uratowani z getta członkowie AFP, wcześniej walczący w oddziałach AK i Polskiej Armii Ludowej (PAL). Czarno-czerwoną flagę uznano za oficjalną barwę oddziału. 2 września dołączyły do nich niedobitki Kompanii Syndykalistów ZSP i grupa węgierskich Żydów. Stan osobowy brygady wzrósł do 256 ludzi. Utworzono kolegialne kierownictwo w ramach Syndykalistycznego Porozumienia Powstańczego (SPP), w którym przewagę uzyskali anarchosyndykaliści (T. Pilarski, Edward Wołłonciej, Paweł Lew Marek). Wydawano gazetę „Syndykalista”, której redaktorem był Paweł Lew Marek, przedwojenny sekretarz krajowy AFP. Dowództwo AK powierzyło brygadzie jedną z barykad do obrony. W połowie września z inicjatywy SOW odbyła się konferencja z udziałem partii lewicowych oraz stalinowskiej Polskiej Partii Robotniczej (PPR). Anarchosyndykaliści próbowali przekonać pozostałych do swojej „Platformy ruchu zawodowego w Polsce” i zasad demokracji bezpośredniej. Bezskutecznie.
5 października 1944 powstanie skapitulowało, więc żołnierzy pochodzenia żydowskiego ukryto w dobrze zamaskowanym bunkrze, a pozostali udali się do niewoli. 18 stycznia 1945 ujawnili się przed wojskami sowieckimi, które zdobyły obóz w Pruszkowie, gdzie byli przetrzymywani. W grudniu 1945 kierownictwo cywilne ZSP wezwało swoich członków do ujawniania się przed organami władzy komunistycznej, co też większość z nich uczyniła, chociaż niektórzy przepłacili to wyrokami więzienia.
Wojnę przeżyło kilkunastu członków AFP z Warszawy i Łodzi. W pozostałych ośrodkach nikt nie przeżył, z wyjątkiem anarchistów, którzy tuż przed wybuchem wojny wyjechali do Palestyny i zamieszkali w jednym z kibuców. Zginęli wszyscy liderzy SOW, podobnie jak wszyscy dowódcy Wydziału Bojowego ZSP i większość założycieli tej organizacji. Z ocalałych anarchistów i najbardziej zaufanych działaczy SOW utworzono pod koniec 1945 tajną Federację Polskich Anarcho-Syndykalistów (FPAS). Członkowie tej niewielkiej organizacji wstępowali do partii politycznych i związków zawodowych, żeby tam prowadzić wolnościową propagandę. Założono legalną spółdzielnię wydawniczą „Słowo” w Łodzi, która do 1949 publikowała książki Piotra Kropotkina. Członkowie dawnego ZZZ, któremu nie pozwolono na wznowienie działalności, zdobywali zaś mandaty w wyborach do rad zakładowych na Śląsku i w Łodzi, gdzie startowali jako kandydaci bezpartyjni. W latach 1945-47 rząd zadecydował o odebraniu radom wszystkich uprawnień, przekazując je dyrekcjom i uległym wobec władz związkom zawodowym. Od tej pory wybuchały strajki, mnożyły się masowe kradzieże oraz ignorowanie poleceń. Do największych i najlepiej zorganizowanych protestów należał strajk w Hucie Zawiercie w Zawierciu. 16 marca 1946 robotnicy siłą usunęli z zakładu członków dyrekcji, po czym wznowili produkcję. Przez następny tydzień byli jedyną władzą w hucie.
Większość protestów robotniczych starano się początkowo zakończyć polubownie, ale wraz z umacnianiem się rządów stalinowskich, coraz częściej stosowano rozwiązania siłowe. W latach 1947-49 władze spacyfikowały ruch pracowniczy, opozycję polityczną wystrzelano lub powsadzano do więzień, a spółdzielnie upaństwowiono. Od 1950 obowiązywała ustawa „O karach za naruszenie socjalistycznej dyscypliny pracy”. Tylko w 1952 aresztowano na jej podstawie 2 tysiące robotników. FPAS rozwiązała się około 1950, nie widząc dalszej możliwości działania. W tym samym czasie dobiegła końca działalność kooperatywistów. Zamknięto prowadzoną przez nich Szkołę Spółdzielczości w Krakowie, rozwiązano Federacyjną Spółdzielnię Pracy „Portowiec” na Wybrzeżu i krakowską Spółdzielnię „Czytelnik”, a czołowych przedstawicieli tego nurtu objęto zakazem publikowania. Przez następne 30 lat nie było w Polsce ruchu anarchistycznego. „Zagrożenie anarchosyndykalistyczną utopią” pojawiało się natomiast w wypowiedziach pierwszych sekretarzy partii komunistycznej, którzy straszyli nim przy okazji robotniczych strajków i demonstracji.