Nad problemem faszyzmu coraz częściej pochylali się także członkowie Czerwonego Harcerstwa. Organizacja ta stawiała na alternatywny model edukacji, zarzucając państwowym szkołom promocję mieszczańskiego liberalizmu, nacjonalizmu i klerykalizmu.
PPS, na bazie doświadczenia niemieckiego, wyciągnęła wniosek następujący: walka z bojówkami ONR-u nie może się odbywać, jak to miało miejsce w zwalczaniu narodowców do tej pory, za pomocą przypadkowo dobieranych osób. Taka też była geneza Akcji Socjalistycznej, powołanej 8 grudnia 1934 r. Do AS przyjmowano głównie osoby, które odbyły służbę wojskową. Były one szkolone do walki w mieście, zapobiegania i przeprowadzania sabotaży oraz organizowania obrony dzielnic robotniczych. W czerwcu 1939 r. AS liczyła 11 360 członków (z czego 500 w samej tylko Warszawie), co stanowiło prawie 1/3 stanu liczbowego PPS. Byli oni szkoleni przez 260 instruktorów i mieli do dyspozycji 753 pistolety oraz 214 sztuk broni strzeleckiej. W strukturach AS czynnych było także ok. 400 kobiet. Na bazie doświadczenia hiszpańskiej wojny domowej dążono do tego, by docelowo AS mogła być w razie konieczności przekształcona z formacji milicyjno-ochotniczej w regularną armię. Z czasem więc, jak donosiła sanacyjna prasa, AS „stała się niebezpieczną, agresywną grupą, która bez litości tłukła oenerowców, wszechpolaków i młodzież z sanacyjnej ZMP”. Nad organizacją tą, podobnie jak nad Czerwoną Strzałą, szczególną opiekę sprawował Stanisław Dubois, który został za to 18 lipca 1936 r. ugodzony nożem przez kilku ONR-owców. Ostrze trafiło blisko serca, ale przeżył.
Jedno z pierwszych starć narodowych radykałów z lewicowcami miało miejsce 19 V 1934 r., kiedy to TUR-owcy i komuniści udali się na zebranie, zorganizowane przez ONR, celem jego zakłócenia. Gdy zaczął przemawiać przedstawiciel TUR, doszło do bójki. Jednak z powodu rozbieżności w źródłach trudno uznać, dla kogo zakończyła się pomyślnie.
29 maja doszło do ataku na siedzibę ONR przy ul. Wolskiej 44, gdzie w jednym budynku mieściły się lokale PPS i ONR. Bojówki Cukunftu i AS napadły na odbywające się spotkanie ONR, mając ze sobą m.in. łomy, noże i broń palną. Po ich akcji w lokalu pojawił się napis „Na Woli faszyzm nie przejdzie”. Tego samego dnia uformował się spontaniczny, kilkusetosoowy pochód, którego uczestnicy – z hasłem „Faszyzm nie przejdzie” - napadli na redakcję narodowo-radykalnego pisma „Sztafeta” na Nowym Świecie. Interweniowała policja, zatrzymując ok. 50 osób. ONR-owcy ranili z broni palnej 7 socjalistów. Następnie bójki i strzelanina przeniosły się na ul. Warecką, gdzie socjaliści ranili 2 osoby. Kilka dni później odbyła się kilkutysięczna demonstracja antyfaszystowska.
Socjaliści następująco pisali o pierwszych dniach gwałtownych starć: „Nasze straty to pokaleczone dłonie od żyletek, umieszczanych pod klapami marynarek w miejscu mocowania znaczka. ONR-owcy poczęli to stosować po pierwszych zetknięciach z grupami samoobrony. […] Nasza kontrofensywa wobec poczynań ONR-owców, aczkolwiek przyniosła skutek i hamowała zapędy, to jednak nie osłabiała ich rozwoju”.
Nader interesujące są wspomnienia Stefana Arskiego, Żyda z Czerwonego Harcestwa i PPS: „W 1936 roku korporanci ogłosili »niedzielę bez Żydów« w Alejach Ujazdowskich. Iść tam? Trzeba było być wariatem, żeby iść. Ale nie iść? My, PPS-owcy porozumieliśmy się wtedy z doktorem Jerzym Michałowskim, założycielem klubu sportowego „Skra”, który przysłał nam chłopaków z sekcji bokserskiej. No i poszliśmy. Zajęliśmy pozycje na rogu Alei i Pięknej. Patrzymy – są! Grupa z mieczykami i żyletkami w klapach. Doszło oczywiście między nami i nimi do bijatyki”. Niestety, autor nie pisze nic o wyniku tego starcia.
Z kolei Kazimierz Brandys, przedwojenny lewicowy bojowiec, wspomina: „Wybrano mnie na kierownika sekcji uniwersyteckiej, wkrótce potem wszedłem do zarządu organizacji. Uczestniczyłem w różnych akcjach. Rozdawaliśmy ulotki przed bramą uniwersytetu […] tworzyliśmy straż porządkową z czasie pochodów i wieców, kolportowaliśmy wieczorami pisma antyfaszystowskie na ulicach Śródmieścia. Zawsze w mniejszości, za każdym razem napadani przez bojówki. Bywało, że z wieczornego kolportażu ten i ów wracał pokrwawiony. Nosiłem przy sobie rewolwer-straszak […] gumową oponę od wózka dziecinnego. Bojówkarze używali kastetów i linek z żelaznymi kulkami. W przypadku gorętszych zaburzeń przyjeżdżała policja, aresztując z reguły kilku spośród nas. Falangistów nie zatrzymywano, część z nich weszła w tym czasie do reżimowego OZON-u”.
Warto przywołać także słowa niejakiego Minorskiego, który następująco pisze o zajściach na Politechnice Warszawskiej, gdy w 1936 r. ONR-owcom z powodu zdecydowanego oporu nie udało się wyrzucić Żydów z budynku: „…później gdy faszyści ściągnęli posiłki z innych uczelni, w głównych wejściowych drzwiach natknęli się na wartę życiowców. W ciasnym przejściu można, podobnie jak starożytni Grecy w Termopilach, wstrzymać mniejszymi siłami najście barbarzyńców. Stoimy więc, a tylko pięści i łokcie mają robotę. Nie przejdą […]. Wielkie drzwi chwieją się pod naporem ciał w jedną lub drugą stronę, ale przejścia nie ma. Po paru minutach wychodzą woźni i ogłaszają decyzję rektora: zawieszenie wykładów i przerwanie zajęć”.
Rokrocznie zamieszki odbywały się także podczas Święta Pracy: „Na rogu Świętokrzyskiej przyczaiła się oenerowska bojówka. Są wściekli, że tylu studentów z Politechniki poszło na demonstrację. Gdy kolumna studencka dochodzi do tego punktu, usiłują wbić się klinem w szeregi. Zaczyna się bójka (…) Milicja robotnicza zwijała się elegancko, bez pośpiechu jak na pokazie. Korporanckie łebki, aczkolwiek przysłowiowo twarde, szybko orientują się, że to nie żarty”. Tego samego dnia próby antysemickich ataków na pochód Bundu zostały udaremnione przez milicję Cukunftu. Po 1 maja 1936 ONR-owcy atakowali studentów politechniki, którzy brali udział w socjalistycznym pochodzie. W odwecie 5 maja zorganizowano „Dzień bez klap” i zdemolowano kilka lokali korporacji.
1 maja 1937 pochód PPS zabezpieczała AS. „Cała uwaga Akcji Socjalistycznej była skierowana na chodniki i dzięki temu narodowcy oberwali morowo”.
Z kolei krakowskie zmagania z nacjonalistami wspomina Wiktor Ehrenpreis: „[…]odczyt prof. Zygmunta Szymanowskiego z Warszawy na temat obrony pokoju w Europie, zagrożonego przez faszyzm, który rozpoczął podboje napaścią na Etiopię. Odczyt skończył się bardzo oryginalnie, a mianowicie sympatycy faszyzmu włoskiego – endecy i prawi sanatorzy – postanowili zebranie to rozbić. W rezultacie sytuacja wytworzyła się taka, że w pół godziny po rozpoczęciu zebrania zaczęły padać „zwischenrufy”, a następnie narodowcy zaczęli zbierać się do awantury. W tym czasie nadeszła liczna grupa robotników, wezwana i przyprowadzona przez tow. Józefa Cyrankiewicza z pobliskiego Domu Górnika, i nastąpiło wówczas dość sławetne lanie. Endecy nie mogli się wówczas nadziwić, jak to się stało, że na własnym terenie dostali lanie”.
Wreszcie warte przypomnienia są słowa Stanisława Sankowskiego o wiecu ONR z 28 listopada 1937 r.: „Kiedy otrzymaliśmy wiadomość o planowanym wiecu, postanowiliśmy, że do niego nie możemy dopuścić. Na wszystkich Dzielnicach warszawskich PPS przeprowadzono mobilizację AS-u i poszczególnymi dzielnicami, po kilkadziesiąt osób, udaliśmy się do Cyrku […] Pamiętam, że kiedy przemawiał [Bolesław] Piasecki i gromkim głosem mówił, że Polsce potrzebny jest chirurg (myśmy też tak uważali, tylko że im chodziło o innego chirurga aniżeli nam) w tym momencie z naszej strony rozpoczęły się działania, które miały na celu zerwanie tego wiecu. Doszło do bójki, bójki bardzo krwawej, ponieważ oenerowcy byli uzbrojeni w pały, pręty, a nawet i noże. Wielu naszych towarzyszy zostało poranionych. Niemniej nasze wystąpienie doprowadziło do tego, że wiec ten został rozbity i zerwany, a nam o to właśnie chodziło”.
Trzonem przedwojennych organizacji antyfaszystowskich zatem byli robotnicy, co wskazuje, że słusznie rozpoznali oni zagrożenie związane z faszyzmem. Ich zaangażowanie wynikało z faktu łączenia postulatów socjalnych z antyfaszyzmem. Rozwojowi faszyzmu w Polsce skutecznie zapobiegała szeroka oferta środowisk lewicowych, skierowana do grup z dołu drabiny społecznej, a zatem kluby sportowe, kultura i oświata robotnicza, domy ludowe, spółdzielcze sklepy itp.