Strajk w fabryce autobusów i tramwajów trwa już blisko 2 tygodnie. Władze firmy ignorują postulaty związków zawodowych i w komunikatach medialnych wręcz zaprzeczają odbywaniu się strajku. Próbują wziąć związkowców na przeczekanie, licząc, że z powodów finansowych będą musieli wrócić do pracy. Załoga domaga się wzrostu płac o 800 złotych. Uważamy, że te pieniądze absolutnie im się należą, szczególnie w okresie wzrastającej drożyzny.
Zakład w ostatnim czasie odwiedzały licznie media i parlamentarzyści. Odwiedzinom tym towarzyszył wyjątkowo ugodowy ton partyjnej lewicy. My uważamy, że na obietnice polityków, że „oni to załatwią” nie można liczyć. Może w czymś pomogą, może nie – nie powinno mieć to znaczenia w pracowniczej mobilizacji. To nie prośby posłów, lecz nieugięta postawa załogi, międzyzakładowa współpraca i wywieranie presji na zarząd przynoszą realne efekty.
Wiadome jest nam, że firma Solaris Bus & Coach przyniosła swoim udziałowcom ponad 100 mln złotych zysku. Zysk ten wypracowywany jest przez pracowników i wysoce nieuczciwe jest, że nie jest on z nimi sprawiedliwie dzielony. Pracownicy firmy otrzymują pensje w wysokości około 3000 złotych, które w coraz mniejszym stopniu wystarczą na podstawowe utrzymanie się. Z doświadczenia konfliktów pracowniczych w innych zakładach wiemy, że władze zakładów próbują zakazywać rozmów o wysokości pensji, żeby zniechęcać załogi do organizowania się. Płace stanowią natomiast zasadniczą kwestią, o której powinno się rozmawiać i podnosić w publicznej dyskusji. Często słyszymy też tłumaczenia, że „pieniędzy nie ma”, że „jest kryzys”, także pandemia koronawirusa podawana jest za argument przeciwko zrostowi wynagrodzeń. Z samych komunikatów spółki wiemy, że pieniądze w firmie jak najbardziej są. Firma jest w dobrej sytuacji finansowej, ale zyski przejadane są przez udziałowców i kadrę zarządzającą. Co więcej, w przypadku kryzysów i problemów firm (często wynikających z błędów ich władz) nie obniża się premii prezesów, znamy wręcz przypadki horrendalnie wysokich premii w podupadających zakładach.
Przez ostatnie dziesięciolecia ze świadomości publicznej w Polsce zupełnie znikło istnienie przemysłowej klasy pracującej. Skupiono się na gospodarce opartej o usługi, zapominając, jak dużo w Europejskiej skali jest u nas produkowane. Z tą skalą produkcji nie idą niestety w parze warunki pracy. W porównaniu z innymi państwami Unii Europejskiej Polacy są wśród zarabiających gorzej (w dodatku w porównaniu do innych krajów UE pracujemy dłużej i więcej). Nadchodzi najwyższy czas, żeby to zmienić. Strajk ten zyskał już ogólnopolskie zainteresowanie. Pracownicy z całego kraju obserwują, co się dzieje i liczą na sukces. Właściciele firm też to widzą i konsolidują się między sobą. Nasz wspólny opór i solidarność muszą zwyciężyć!