Obecne działania firmy są możliwe dzięki wieloletniej opieszałości urzędników i pasywnej postawie kolejnych prezydentów Poznania. W 1991 r. sąd potwierdził państwową własność tego terenu i polecił skarbowi państwa, aby wpisał się do księgi wieczystej. Urzędnicy tego jednak nie uczynili. W 1994 r. sąd ponownie uznał, że Darex nie jest faktycznym właścicielem działki. Zawarł ostrzeżenie w księdze wieczystej, że zapis o własności działki przez Darex jest „niezgodny z rzeczywistym stanem prawnym”. Od tamtej pory kolejni prezydenci Poznania nie są w stanie uregulować stanu prawnego tego terenu na publiczną korzyść. Darex jako typowa firma „słup”, od początku swojej działalności nie zapłacił miastu grosza podatku od nieruchomości i nie prowadził żadnej realnej działalności gospodarczej.
Jacek Jaśkowiak, podobnie jak jego poprzednicy, ma wszelkie narzędzia prawne, żeby nie dopuścić do dzikiej reprywatyzacji. Władze miasta powinny wystąpić do sądu z powództwem o ustalenie treści księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym. Innymi słowy powinny podjąć spór sądowy z firmą „słupem” celem wykazania, że działka należy do skarbu państwa. Od lat tego jednak nie robią. Dla prezydenta firma „słup”, która nic nie zrobiła dla tego miasta, jest bardziej wiarygodnym podmiotem niż centrum społeczne działające od 28 lat. Dlaczego tak jest? Ponieważ na Rozbracie nie można zarobić. Ponieważ Rozbrat uniemożliwia deweloperom zabudowanie kolejnego obszaru zieleni w centrum. Ponieważ dla polityków demokracja kończy się wtedy, gdy zaczynają się prywatne zyski. Działania organizacji pracowniczych, ekologicznych i lokatorskich związanych z Rozbratem są zbyt demokratyczne jak na standardy polityków rządzących Poznaniem. W związku z tym władze od lat nie robią nic, aby potwierdzić społeczną własność działki przy ul. Pułaskiego, a nas próbują skryminalizować jako chuliganów.
Prezydent Grobelny za sprzedaż miejskiego parku Kulczykowi po zaniżonej cenie wylądował na ławie oskarżonych. Prezydent Jaśkowiak prześciga go w podporządkowaniu się biznesowi. Obecnie, w wyniku pasywności władz Poznania, miasto może stracić publiczną nieruchomość wartą ponad 7 mln zł.
Eksmisja Rozbratu będzie oznaczać dalszą zabudowę terenów zieleni w centrum Poznania. Ugruntuje ona również monopol deweloperów na budowę mieszkań w mieście. Równocześnie potwierdzi niewydolność władz miasta w kwestii rozwoju budownictwa komunalnego. W zamian za przekazanie działki wartej ponad 7 mln firmie „słup” i zniszczenie centrum społecznego, poznaniacy i poznanianki otrzymają możliwość kupna mieszkań za kilkaset tysięcy zł., na które ich nie będzie stać. W takim modelu demokracji miastem rządzi kilku polityków podporządkowanych biznesowi, podczas gdy reszta mieszkańców pracuje na ich dobrobyt, uzależniona od kredytów mieszkaniowych i/lub rentierów windujących ceny najmu. Zachowanie społecznej własności Rozbratu oznacza inny model miasta. Rozbrat walczy o zachowanie społecznej własności terenu przy ulicy Pułaskiego, aby wciąż pozostawał on dostępny dla ogółu mieszkańców Poznania. Władze miasta, poprzez swoje zaniedbania i zaniechania, dążą do sprywatyzowania tej działki, gdyż przedkładają prywatny interes deweloperski nad ogólnospołeczny.
Poznań bez eksmisji, bez wyzysku, bez betonozy