Jeżeli przypuszczaliśmy, że era Ryszarda Grobelnego minęła 30 listopada, to się myliliśmy. Były prezydent i jego świta, pomimo wyborczej porażki, dalej pociąga sznurki i znajduje poparcie w szeregach Platformy Obywatelskiej. Grobelny miał i ma w tej partii politycznej swoich ludzi, którzy zawsze go bronili i razem z nim stali na straży interesów deweloperów, kamieniczników i szemranego biznesu. Czy się to podoba czy nie, Tomasz Lewandowski stał się w tych wyborach samorządowych symbolem opozycji. Przygotowany i kompetentny wypadał wśród opozycyjnych kandydatów na prezydenta najlepiej. Lepiej od Macieja Wudarskiego i Jacka Jaśkowiaka. Jego „nieszczęście” polegało jedynie na tym, że nie stała za nim partia władzy, umoczona z ekipą Grobelnego w przeróżne interesy, czerpiąca soki z dotychczasowych nomenklaturowych układów w mieście. Grobelny, który jeszcze dwa tygodnie temu, dramatycznie walcząc o reelekcję, kokietował skrajną prawicę i PiS, dziś kupczy swoimi radnymi w radzie miasta, oferując Platformie ich usługi. W zamian domaga się, aby „nie wyciągano na niego kwitów” i żeby zachować, przynajmniej częściowo, istniejące status quo. I jak widać wśród polityków PO znajduje coraz większy posłuch, ponieważ na tych kwitach widnieją też nazwiska niektórych z nich.